Wszystko dlatego, że na stół wróciła propozycja szybszego wprowadzenia mechanizmu rezerwy stabilizacyjnej (MSR), czyli w 2018 r., a nie jak projektowano wcześniej – w 2021 r. To główny element reformy unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2.

Czasowo zdjęte z rynku uprawnienia w ramach tzw. backloadingu – zamiast na niego powrócić – będą przenoszone do rezerwy. To spowoduje zmniejszenie liczby dostępnych pozwoleń i w efekcie – podwyższenie ich ceny. W zaaprobowanej przez unijną komisję ochrony środowiska wersji projektu ustalono też, że najprawdopodobniej w latach 2020–2025 przeprowadzona zostanie sprzedaż 300 mln uprawnień do emisji CO2 pochodzących z MSR. Pozyskane w ten sposób środki mają zasilić fundusz wspierający badania naukowe i rozwój innowacji.

Uzgodnienie takiego kształtu MSR nie oznacza, że od razu wejdzie ono w życie. Teraz dyskusja w sprawie treści przyjętego dokumentu będzie prowadzona w Radzie UE, między państwami członkowskimi. Do końca marca Rada przedstawi swoje stanowisko, kóre będzie podstawą do przeprowadzenia rozmów trójstronnych między Radą UE, Parlamentem Europejskim oraz Komisją Europejską.

– Istotny dla rynku jest fakt, że wstępne porozumienie zostało już osiągnięte. Przesuwa to ciężar dyskusji z pytania „czy?" na „dokładnie kiedy i w jakim kształcie?" zmiany wejdą w życie. Sama dyskusja o głosowaniu spowodowała wzrost wartości uprawnień do emisji do poziomów sprzed dwóch lat, czyli 7,85 euro/t – komentuje Wojciech Hofman, makler DM Consus.

Dla firm energetycznych oznacza to analizę budżetów przy uwzględnieniu wyższych kosztów związanych z emisją CO2. Chodzi o potencjalnie mniejszą opłacalność inwestycji w bloki energetyczne opalane węglem.