Giełdowe spółki nie ograniczą wydobycia ropy i gazu

Niskie notowania węglowodorów nie są przeszkodą w zwiększaniu produkcji z zagranicznych złóż. W tym roku więcej ropy i gazu powinny pozyskać PGNiG, Grupa Lotos i Serinus Energy. W PKN Orlen może to być trudniejsze.

Publikacja: 18.03.2020 09:02

Foto: GG Parkiet

Początek tego roku jest wyjątkowo niekorzystny dla spółek zajmujących się wydobyciem ropy i gazu. W przypadku pierwszego z tych surowców załamanie notowań nastąpiło 9 marca. Tego dnia kurs ropy typu Brent spadał nawet poniżej 32 USD za baryłkę. Tymczasem jeszcze podczas piątkowej sesji poprzedzającej krach przekraczał 45 USD, a podczas czwartkowej znajdował się powyżej 50 USD. Ropa po raz ostatni tak nisko jak w ostatni poniedziałek była wyceniana cztery lata temu. Obecnie jej kurs próbuje ustabilizować się w okolicach 35 USD. Głównym powodem obecnej sytuacji jest nadpodaż ropy, malejący na nią popyt i wojna cenowa, której głównymi uczestnikami są Rosja i Arabia Saudyjska.

Na światowych giełdach wyjątkowo nisko wyceniany jest też gaz ziemny. W tym przypadku z niskim kursem mamy do czynienia od kilku miesięcy. Latem czy nawet jesienią, gdy popyt na błękitne paliwo jest dość mały, ten stan rzeczy wydawał się zjawiskiem przejściowym. Sytuacja jednak nie zmieniła się również zimą, czyli w okresie, gdy zazwyczaj popyt na gaz jest największy i jego ceny rosną. Dziś na TGE handluje się błękitnym paliwem po cenach oscylujących w pobliżu 50 zł za 1 MWh (megawatogodzina). Podobny był kurs latem ubiegłego roku. Z kolei dokładnie rok temu sięgał 80 zł, a dwa lata temu przekraczał 100 zł. Podobna sytuacja występowała na giełdach zachodnioeuropejskich. Niskie ceny są konsekwencją mocno rosnącego wydobycia gazu i produkcji LNG (błękitnego paliwa przekształcanego z formy gazowej na ciekłą). Na to nałożyły się rosnące zapasy i ciepła zima w Europie.

Dochodowy biznes

Giełdowe spółki zajmujące się wydobyciem ropy i gazu na obecną sytuację reagują spokojnie. – Ten segment jest dochodowy. W ubiegłym roku zapewnił nam dwie trzecie zysków – mówi Jerzy Kwieciński, prezes PGNiG. Co więcej, nikt nie wierzy, że obecne ceny utrzymają się w dłuższym terminie. Jeszcze miesiąc temu koncern informował, że w skali całego 2020 r. spodziewa się średniego kursu ropy na poziomie zbliżonym do ubiegłorocznego, czyli 64 USD za baryłkę surowca Brent. W tej sytuacji trudno się dziwić, że grupa zamierza zwiększać wydobycie zarówno w kraju, jak i za granicą. Jednym z obszarów jej dużej aktywności jest Morze Północne. – Chcemy, by gaz płynący przez Baltic Pipe (ma połączyć norweskie złoża z Polską – red.) był w jak największym stopniu naszym gazem, który będziemy wydobywali w Norwegii – twierdzi Kwieciński.

Prognozy firmy mówią, że w tym roku pozyska z tamtejszych złóż 0,61 mln ton ropy i 0,5 mld m sześc. gazu. Jeszcze większe wydobycie planowane jest w 2021 r. Dla porównania w 2019 r. koncern wydobył w Norwegii 0,44 mln ton ropy i 0,48 mld m sześc. gazu. Wzrost wydobycia wydaje się realny do zrealizowania w kontekście wzrostu udokumentowanych zasobów. O ile na początku 2019 r. wynosiły one w Norwegii 141,9 mln boe (baryłki ekwiwalentu ropy), o tyle na początku tego sięgały już 169,4 mln boe. Zmiana wynika głównie z nabycia udziałów w złożach King Lear i Duva. PGNiG zapowiada, że w tym roku będzie kontynuowało wydobycie ze złóż Skarv, Morvin, Vilje, Vale i Gina Krog oraz prace nad zagospodarowaniem złóż Skogul, Ærfugl i Duva. Ponadto trwają przygotowania do zagospodarowania złóż Tommeliten Alpha i King Lear. Co więcej, koncern zapowiada kolejne akwizycje.

PGNiG coraz aktywniejszy jest też w innych krajach. – Po wielu latach zastoju prace w Pakistanie zaczynają nam przynosić efekty finansowe. Będziemy chcieli tu umacniać pozycję – uważa Kwieciński. Tegoroczna prognoza mówi o pozyskaniu w tym kraju 0,4 mld m sześc. błękitnego paliwa, a w przyszłym 0,5 mld m sześc. W 2019 r. produkcja była znacznie mniejsza, gdyż wynosiła 0,19 mld m sześc. Na ten rok w Pakistanie zaplanowano m.in. ukończenie wiercenia, testy i podłączenie do produkcji otworu eksploatacyjnego Rizq-3 i wykonanie otworu eksploatacyjnego Rehman-7. Równolegle będą prowadzone prace związane z rozbudową mocy instalacji wydobywczych i podłączaniem kolejnych otworów do eksploatacji.

– Bardzo perspektywicznym rynkiem są Zjednoczone Emiraty Arabskie. Zaczynamy tam prace poszukiwawcze – mówi Kwieciński. Koncern aktywność w tym kraju rozpoczął nieco ponad rok temu, pozyskując 90 proc. udziałów w lądowym bloku nr 5 w emiracie Ras Al Khaimah. PGNiG rozważa też wejście na inne rynki. Zarząd potwierdza m.in. zainteresowanie złożami na Ukrainie. – To potencjalnie najbliższe złoża gazu, który mógłby być sprzedawany na miejscu lub przesyłany do naszego kraju. W tej chwili na Ukrainie tworzymy przedstawicielstwo naszej firmy w pełnym wymiarze – podaje Kwieciński.

W ubiegłym roku grupa PGNiG przeznaczyła na poszukiwania, wydobycie i zakup złóż 2,51 mld zł. Ile to może być w tym roku, nie ujawnia.

Kierowanie się chwilą to błąd

Więcej na temat wydatków mówi za to Lotos. – Nasz aktualny plan w segmencie poszukiwawczo-wydobywczym zakłada, że w tym biznesie nakłady inwestycyjne w tym roku wyniosą około 500 mln zł – informuje Jarosław Kawula, wiceprezes Lotosu. W 2019 r. wyniosły one 629,5 mln zł. Trzeba jednak pamiętać, że gros pieniędzy pochłonęła realizacja dwóch najważniejszych projektów, które w tegorocznym budżecie zapewne będą mniejsze. Chodzi o norweskie złoże Yme i polskie B8. Wydatkowano na nie odpowiednio 291,1 mln zł i 140,4 mln zł. Mimo niskich cen ropy i gazu Lotos nie zamierza wstrzymywać prowadzonych przedsięwzięć. – Musimy sobie zdawać sprawę, że projekty inwestycyjne będą przynosiły nam korzyści przez najbliższych kilka czy kilkanaście lat. Kierowanie się chwilową i bardzo dynamiczną sytuacją obecnie uznajemy za błąd – mówi Kawula. Dodaje, że z tego powodu koncern nie podejmuje decyzji o zaniechaniu którejkolwiek z inwestycji.

W tym roku planowana jest m.in. kontynuacja prac przy zagospodarowaniu złoża Yme. Wydobycie z niego pierwotnie miało ruszyć w połowie tego roku, ale z powodu opóźnień tak się nie stanie. – W tej chwili w stoczni w Norwegii trwa przebudowa platformy wydobywczej. Ma się ona zakończyć w II kwartale, a rozpoczęcie produkcji planowane jest na IV kwartał, co oznacza, że w tym roku kontrybucja tego złoża do naszych wyników będzie znikoma – twierdzi Kawula. To oznacza, że o tegorocznym wydobyciu zdecydują m.in. norweskie złoża Sleipner, Udgart, Heimdal i litewskie należące do firmy zależnej AB Geonafta. Produkcja w każdym z tych krajów jest dla Lotosu opłacalna.

Spółka podaje, że w ubiegłym roku koszt wydobycia każdej baryłki ekwiwalentu ropy wynosił w Norwegii 9,4 USD, a na Litwie 18,5 USD. W pierwszym z tych krajów koncern zwiększył dzienne wydobycie do 15,5 tys. boe, a w drugim zmniejszył do 0,7 tys. boe. W stosunku do 2018 r. zmiany były jednak stosunkowo małe. W tym roku wydobycie w Norwegii powinno mocniej wzrosnąć, gdyż przez cały rok będzie prowadzona eksploatacja złoża Utgard (produkcja z niego ruszyła we wrześniu 2019 r.). Z kolei na Litwie może dojść do dalszych spadków ze względu na wyczerpywanie się złóż.

Będą kolejne odwierty

W ubiegłym roku PKN Orlen wydał niespełna 0,5 mld zł na inwestycje poszukiwawczo-wydobywcze w Kanadzie, jedynym rynku zagranicznym, na którym prowadzi tego typu działalność. Plan na ten rok mówi o znacznie mniejszych wydatkach, rzędu 0,3 mld zł. Spółka szacunki w tym zakresie podała już pod koniec stycznia, co oznacza, że o spadku aktywności w Kanadzie zdecydowała jeszcze przed wystąpieniem krachu na rynku ropy. Jednym z powodów tej decyzji mogła być rosnąca konkurencja na kontynencie północnoamerykańskim, zwłaszcza w kontekście coraz większej produkcji prowadzonej tam ze złóż łupkowych. W sytuacji zmniejszania nakładów na kolejne prace realny jest spadek wydobycia Orlenu w Kanadzie, zwłaszcza że w 2019 r. jego poziom był niemal identyczny jak w 2018 r. Z drugiej strony mocno wzrosły udokumentowane zasoby. Na koniec grudnia sięgały 186,3 mln boe, wobec 141 mln boe rok wcześniej.

Również Serinus Energy nie informuje, ile konkretnie ropy i gazu planuje wydobyć w tym roku. Wiadomo jednak, że może zintensyfikować wydobycie. – Spółka zidentyfikowała możliwości potencjalnego wzrostu w Tunezji w dłuższej perspektywie czasowej. Może on obejmować wykonanie nowych odwiertów, o ile kierownictwo uzna, że jest to efektywna alokacja kapitału w ramach portfela aktywów spółki – mówi Jeffrey Auld, prezes Serinus Energy. Wzrost wydobycia powinien nastąpić w Rumunii, gdzie grupa pozyskuje coraz więcej gazu dzięki uruchamianiu produkcji z kolejnych odwiertów. Jednocześnie zarząd przekonuje, że nie planuje jakichś radykalnych ruchów w związku z obecną sytuacją na rynku surowcowym. – Spółka może generować dodatnie przepływy pieniężne również przy obecnych poziomach ceny ropy naftowej. Nie mamy żadnych planów związanych ze wstrzymaniem ani ograniczaniem wydobycia z żadnego z odwiertów – zapewnia Auld.

Surowce i paliwa
Orlen chce Nowej Chemii zamiast Olefin III
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Surowce i paliwa
MOL stawia na dalszy rozwój sieci stacji paliw
Surowce i paliwa
Orlen bez sukcesów w Chinach
Surowce i paliwa
Mniej gazu po fuzji Orlenu z Lotosem i PGNiG
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Surowce i paliwa
Obecny i były zarząd Orlenu oskarżają się nawzajem
Surowce i paliwa
JSW szuka optymalizacji kosztów. Bogdanka może pomóc