Rano ich kurs spadał nawet do 50,26 zł, czyli o 5,2 proc. Bezpośrednim powodem mocnej przeceny walorów gdańskiego koncernu były informacje o kolejnych opóźnieniach w rozpoczęciu wydobycia ropy z norweskiego złoża Yme. Tym razem spółka szacuje, że produkcja ruszy dopiero w IV kwartale przyszłego roku. Powodem opóźnienia jest wydłużająca się przebudowa platformy wydobywczej Maersk Inspirer, a to jest z kolei następstwem zarządzenia norweskich władz walczących z pandemią koronawirusa, które skutkuje koniecznością rezygnacji z pracowników pochodzących spoza tego kraju.

Jeszcze w lutym Lotos szacował, że wydobycie na Yme ruszy w połowie tego roku. Potem określił datę rozpoczęcia produkcji na IV kwartał 2020 r. Jednocześnie informował, że platforma jest w końcowym stadium zaawansowania prac modernizacyjnych (86 proc. zaawansowania do planowanego 98,8 proc.). Kolejne opóźnienia oznaczają, że koncern wypracuje w tym i przyszłym roku mniejsze zyski, niż do tej pory szacowali analitycy.

Lotos posiada w Yme 20 proc. udziałów. Szacował, że w pierwszych pięciu latach od chwili uruchomienia wydobycia dzienna produkcja przypadająca na spółkę wyniesie 5 tys. boe (baryłki ekwiwalentu ropy). To jedna czwarta tego, co ostatnio pozyskiwał ze wszystkich złóż w Norwegii, Polsce i na Litwie. TRF