Inflacja również ma wakacje. Weszła na płaskowyż, z którego strąci ją spowolnienie

W lipcu po raz pierwszy od lutego inflacja nie przyspieszyła. Wyniosła 15,5 proc. rok do roku, tak jak w czerwcu. To jeszcze nie szczyt, ale na razie czeka nas kilka miesięcy uspokojenia. Spokojniejsza będzie też Rada Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 29.07.2022 21:00

Inflacja również ma wakacje. Weszła na płaskowyż, z którego strąci ją spowolnienie

Foto: Adobe Stock

Inflacja nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Na początku 2023 r. może przebić nawet 20 proc. W wakacje jednak daje gospodarstwom domowym odpocząć.

W lipcu, jak w piątek oszacował wstępnie GUS, wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 15,5 proc. rok do roku, tak samo jak miesiąc wcześniej. Pomijając luty br., gdy w życie weszły czasowe obniżki podatków pośrednich (zwłaszcza VAT) w ramach tzw. tarczy antyinflacyjnej, był to pierwszy przypadek od czerwca 2021 r., gdy inflacja nie przyspieszyła.

15,5 proc.

wyniosła według wstępnego szacunku GUS inflacja w lipcu. Część ekonomistów spodziewała się nawet niższego wyniku i nie jest wykluczone, że zobaczą go w drugim szacunku.

Za przejaw stabilizacji inflacji można uznać również jej większą przewidywalność. Lipcowy wynik okazał się bowiem zbieżny z przeciętnymi szacunkami ekonomistów ankietowanych przez „Parkiet”. Był to dopiero trzeci taki przypadek z rzędu.

Wcześniej, od lipca 2021 r., inflacja stale przebijała szacunki większości ekonomistów, a niekiedy nawet skrajne prognozy.

W porównaniu z czerwcem CPI wzrósł o zaledwie 0,4 proc. Nie licząc lutego, zaburzonego przez wpływ tarczy, to najmniejsza zwyżka tego wskaźnika od sierpnia 2021 r. W czerwcu ceny wzrosły o 1,5 proc., a w poprzednich miesiącach zwyżki dochodziły nawet do 3,3 proc. miesięcznie. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę tylko lipce, tegoroczny skok cen konsumpcyjnych był – na równi z ubiegłorocznym – najwyższy od 2000 r.

Inflacja bez paliwa

Wstępne dane o inflacji tradycyjnie nie zawierają wielu szczegółów. GUS podał jedynie, jak zmieniły się ceny w najważniejszych kategoriach towarów. Ponownie najbardziej, o 36,8 proc. rok do roku, podrożały paliwa do prywatnych środków transportu. W czerwcu podrożały jednak aż o 46,7 proc. Wyhamowanie zwyżek cen na stacjach paliw odjęło od inflacji ogółem 0,6 pkt proc. Ten efekt skompensowało jednak przyspieszenie wzrostu cen nośników energii (prąd, gaz, opał) oraz żywności i napojów bezalkoholowych. Te pierwsze podrożały w lipcu o 36,6 proc. rok do roku, po 35,1 proc. w czerwcu, najbardziej w dostępnej historii danych. To prawdopodobnie odzwierciedla przede wszystkim wzrost cen węgla. Z kolei żywność i napoje, które mają największy udział w wydatkach konsumpcyjnych statystycznego gospodarstwa domowego, podrożały o 15,3 proc. rok do roku, po 14,2 proc. w czerwcu. Za optymistyczny sygnał uznać można jednak to, że w stosunku do czerwca ceny towarów z tej kategorii wzrosły tylko o 0,6 proc., po 0,7 proc. w czerwcu. Nie licząc lutego br., to ich najmniejsza zniżka od października – choć i tak zdecydowanie powyżej wzorca sezonowego.

9,2 proc.

wyniosła w lipcu inflacja bazowa – szacują przeciętnie ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści. Byłby to wynik minimalnie wyższy niż w czerwcu.

Znika akceptacja dla wyższych cen

Na podstawie piątkowych danych GUS ekonomiści szacują (oficjalne dane przedstawi w połowie sierpnia NBP), że tzw. inflacja bazowa, nieobejmująca cen energii i żywności, a przez to lepiej oddająca presję inflacyjną pochodzenia krajowego, wyniosła w lipcu około 9,2 proc. rok do roku, po 9,1 proc. w czerwcu. W ocenie analityków z mBanku taki wynik oznaczałby, że w stosunku do czerwca ceny w kategoriach bazowych wzrosły (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych) o 0,6 proc., najmniej od grudnia. W poprzednich miesiącach tak liczona inflacja bazowa oscylowała między 0,8 a 1,1 proc. miesięcznie. – Hamowanie inflacji bazowej współgra ze scenariuszem wygasania możliwości przerzucania wyższych kosztów firm na konsumentów w czasie, gdy popyt słabnie, a stan zapasów jest wysoki. Zjawiska te wymuszają ograniczenie skali podwyżek cen kosztem niższych marż – ocenia Kamil Pastor, ekonomista z banku PKO BP.

2,3 proc.

– o tyle rok do roku wzrosła prawdopodobnie realna sprzedaż detaliczna w lipcu. To byłby bardzo słaby wynik, biorąc pod uwagę wzrost populacji Polski w związku z napływem uchodźców.

Większość ekonomistów uważa, że inflacja bazowa także w ujęciu rok do roku niedługo zacznie maleć. Takie prognozy uzasadniają ostatnie wyniki ankietowych badań wśród firm, m.in. tych prowadzonych przez GUS (tzw. koniunktura w sektorze przedsiębiorstw). W lipcu wskaźnik przewidywań cenowych w przemyśle przetwórczym zmalał czwarty raz z rzędu i znalazł się najniżej od października 2021 r. W handlu detalicznym analogiczny wskaźnik zmalał drugi raz z rzędu i był najniżej od lutego, a w usługach (średnio rzecz biorąc) zmalał po raz trzeci, do najniższego poziomu w br.

Stopniowemu hamowaniu inflacji bazowej sprzyja też słabnący wzrost płac. Ankietowani przez nas ekonomiści przeciętnie szacują, że średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w lipcu o 12,9 proc. rok do roku, po 13 proc. w czerwcu. Byłby to najniższy wynik od marca br.

Przeźroczysty szczyt

Choć presja na wzrost cen zdaje się w Polsce słabnąć, ekonomiści w większości oceniają, że inflacja ogółem jeszcze przyspieszy. Część z nich liczy się z tym, że Urząd Regulacji Energetyki zaakceptuje wnioski firm energetycznych o podwyższenie jeszcze w tym roku taryf na energię elektryczną dla gospodarstw domowych. To spowodowałoby ponowne przyspieszenie inflacji jesienią. Niezależnie od tego, do podwyżek cen energii oraz gazu z dużym prawdopodobieństwem dojdzie na początku 2023 r. – Skala ruchów na rynku surowców jest tak duża, że na dziś można byłoby uzasadnić podwyżkę taryfy o ok. 200 proc. w przypadku energii elektrycznej i 140 proc. w przypadku gazu – oceniają ekonomiści z mBanku.

Podwyżki cen regulowanych oraz efekt niskiej bazy odniesienia związany z wprowadzeniem tarczy antyinflacyjnej sugerują, że to właśnie na początku 2023 r. inflacja wyznaczy szczyt. Na jakim będzie poziomie? Oceny ekonomistów są podzielone. Analitycy z Citi Handlowego sądzą, że w I kwartale wzrost CPI zbliży się do 18 proc., ekonomiści z mBanku mówią o około 20 proc. To prognozy przy założeniu, że rząd utrzyma tarczę antyinflacyjną dłużej niż do końca br., jak teraz zapowiada premier Mateusz Morawiecki (według obecnego stanu prawnego ma wygasnąć z końcem października).

To, kiedy ostatecznie inflacja wyznaczy szczyt, może nie mieć dużego znaczenia dla Rady Polityki Pieniężnej. Gdyby miał przypaść w I kwartale 2023 r., byłby prawdopodobnie dla RPP „przeźroczysty”, bo spowodowany ewidentnie czynnikami, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. Pod znakiem zapytania są też jednak dalsze podwyżki stóp procentowych w tym roku. – Sygnały płynące z banku centralnego sugerują, że w obliczu recesji RPP chce wkrótce zakończyć cykl podwyżek. Naszym zdaniem jednak znaczne podwyżki stóp za granicą, słaby złoty oraz wakacje kredytowe (ekwiwalent obniżek) mogą skłonić Radę do kontynuacji podwyżek po wakacjach. Docelowo stopa referencyjna powinna sięgnąć w tym roku ok. 7,5 proc. (w porównaniu z 6,5 proc. po lipcowym posiedzeniu – red.) – napisali w czwartkowym raporcie ekonomiści z Citi Handlowego.

Parkiet

Prognozy gospodarcze
Inflacja poniżej oczekiwań, ale wciąż zbyt wysoka
Prognozy gospodarcze
Stagnacja w przemyśle to jedno ze źródeł szybkiego spadku inflacji. Kwietniowe prognozy ekonomistów
Prognozy gospodarcze
Ożywienie w polskiej gospodarce będzie pełne paradoksów
Prognozy gospodarcze
Hamulce wzrostu gospodarczego puszczają powoli. Prognozy na marzec
Prognozy gospodarcze
Polska gospodarka się rozpędza. Konsumenckie eldorado kołem zamachowym
Prognozy gospodarcze
Presja inflacyjna wciąż nie wygasła. Prognozy makro na grudzień