Na początku miesiąca, ogłaszając podwyżkę oceny wiarygodności kredytowej Polski, agencja S&P napisała, że w przyszłości pozytywnie na tę ocenę wpływać może budowa nowego filara systemu emerytalnego: pracowniczych planów kapitałowych. Analiza konsekwencji PPK autorstwa GRAPE sugeruje jednak, że nie należy z tym filarem wiązać nadmiernych nadziei. Dlaczego?
Artur Rutkowski: PPK trzeba oceniać w świetle celów, jakie się przed nimi stawia. Jednym z celów jest zwiększenie zasobu kapitału w gospodarce, aby firmom było łatwiej finansować inwestycje. Ten efekt w naszej ocenie będzie mniejszy, niż zakłada ustawodawca. Drugim celem jest zwiększenie bezpieczeństwa emerytalnego Polaków, w sytuacji gdy żyjemy coraz dłużej, a wiek emerytalny został obniżony. Nasze symulacje sugerują, że w tym przypadku bilans korzyści i kosztów z tytułu PPK dla większości żyjących obecnie ludzi będzie ujemny. Koszt dopłat i ulg podatkowych, które przewidziano w ramach PPK, wszyscy poniesiemy już teraz. A korzyści odczujemy w przyszłości i nie wszyscy jednakowo. Dlatego napisaliśmy w naszym raporcie, że bez PPK świat byłby lepszy.
Dla moich dzieci, które całe zawodowe życie będą odkładały w PPK, ten bilans korzyści i kosztów będzie korzystny, ale dla mnie nie?
Sfinansowanie dopłat i ulg podatkowych w PPK kosztowało tyle, ile budżet mógłby uzyskać z tytułu podwyżki VAT o 0,7 pkt proc. Z tego m.in. powodu nasza symulacja pokazuje, że 74 proc. osób obecnie żyjących na PPK straci. Z upływem czasu odsetek osób, którym to się będzie opłacało, będzie rósł. Ale nawet w przyszłości nie dla wszystkich, którzy przez cały okres aktywności zawodowej będą odkładali w PPK, będzie to korzystne.