[b]Skąd się bierze takie przekonanie?[/b]
Poważnie myśleliśmy o buy backu jesienią zeszłego roku, gdy nasz kurs oscylował wokół 45–50 zł. Spotykaliśmy się z instytucjami, które mają nasze akcje, i oferowaliśmy, że odkupimy je po 55 zł. Odzew był zerowy.To może Pan albo Pana żona jesteście zainteresowani sprzedażą akcji?Ani ja, ani moja żona, nie będziemy pozbywać się papierów. Deklaracja dotyczy zarówno sprzedaży akcji naszemu funduszowi, jak i rzucania niewielkich pakietów na rynek.
[b]To ile jesteście gotowi wydać na buy back? 50 milionów złotych?[/b]
Nie sądzę, żebyśmy mogli skupić akcje za taką kwotę. Myślę o sumie istotnie mniejszej. Sukcesem dla nas będzie, jeśli kupimy akcje za 10 czy 20 mln zł. Jestem przekonany, że za jakiś czas papiery będą dwa razy droższe, więc inwestycja zwróci się podwójnie.
[b]Kiedy możecie ruszyć ze skupem?[/b]
Myślę, że będziemy gotowi jeszcze przed wakacjami. Czekamy, aż zaczną się do nas zgłaszać potencjalni sprzedający. Na razie zgłaszają się jedynie firmy, które chcą nas obsługiwać przy tej operacji, żeby zarobić na prowizji.
[b]Może lepszym pomysłem na zagospodarowanie nadwyżek finansowych byłyby akwizycje z większym niż dotychczas rozmachem. Konkurencja ma na tym polu dużo większe osiągnięcia...[/b]
To świadoma strategia. Można zamówić sobie w restauracji 20 dań, ale nie być w stanie ich zjeść. Nie mamy zasobów, żeby szybko wkomponowywać w grupę kolejne spółki. Na razie pracujemy nad SoftM.
[b]A za rok, półtora?[/b]
Wtedy pomyślimy o kolejnym zakupie o skali co najmniej porównywalnej z SoftM. Mieliśmy na oku jedną spółkę francuską, ale uznaliśmy, że nie możemy brać na siebie zbyt wiele. Zawsze możemy wrócić do rozmów z nią.
[b]Jaką kwotę możecie wydać na kolejny zakup?[/b]
Myślimy o akwizycjach kosztujących nawet 60–100 mln zł.
[b]Szukacie firm software’owych czy integracyjnych? Jakie oprogramowanie ma produkować? Dla jakiego segmentu klientów?[/b]
Interesują nas tylko firmy z własnym produktem. Europejczycy, bo na tym rynku chcemy się koncentrować, zawsze będą woleli systemy pisane w Europie, a nie amerykańskie, które de facto powstają w Azji.
[b]Co z Waszą obecnością za oceanem?[/b]
Nie zamierzamy rezygnować z tego rynku, bo warto na nim być choćby po to, żeby obserwować, co się dzieje w światowej gospodarce. Wciąż zdobywamy tam zlecenia. Wkrótce podpiszemy wartą 2 mln USD umowę na dostawę systemu lojalnościowego.Nie rezygnujemy też z obecności w Azjii Ameryce Łacińskiej. Wkrótce otworzymy spółki w Chinach i Wietnamie, bo tego oczekują nasi klienci. Priorytetem na pewno będzie jednak Europa, a dokładnie Niemcy i Francja.
[b]Czy jest zatem szansa, że tegoroczne przychody eksportowe będą wyższe niż zeszłoroczne (w 2008 r. Comarch ze sprzedaży poza Polską miał 140 mln zł przychodów – red.)?[/b]
Uważam, że w tym roku sprzedaż dla klientów zagranicznych będzie motorem wzrostu Comarchu. Pomijam tu czynnik, że będziemy zarabiali więcej na eksporcie ze względu na osłabienie złotego.
[b]A co z polskim rynkiem? Czy tutaj pozostaje wam tylko wzrost organiczny?[/b]
Myśleliśmy o pewnych niewielkich zakupach, ale nic z tego nie wyszło i raczej nie wyjdzie. W Polsce rozwijamy się ekstensywnie. Będziemy rosnąć tak, jak rośnie rynek IT, czyli średniorocznie, w długim horyzoncie, o kilka procent.
[b]Jakich zmian można się spodziewać w strukturze sprzedaży? W zeszłym roku najwięcej produktów i usług trafiło do sektora publicznego.[/b]
Myślę, że w tym roku dużo lepiej będzie sobie radził pion pracujący dla sektora telekomunikacyjnego. Wieloletnie inwestycje we własne produkty pozwoliły nam mocno zaistnieć w tym segmencie rynku, na skalę globalną. Mamy rozpoznawalną markę i niezłą ofertę,z którą coraz skuteczniej docieramy do klientów zagranicznych. Niezłych wyników spodziewałbym się ze sprzedaży rozwiązań klasy ERP. Firmy małe i średnie, prywatne, mają gotówkę, nieźle sobie radzą z kryzysem i chętnie inwestują w IT.Jeśli chodzi o sektor publiczny, to zeszłoroczny skok przychodów wynikał z realizacji dużych umów sprzętowych. W tym roku nie oczekuję tego typu zleceń, więc musimy się liczyć, że wpływy z tego sektora będą niższe. Cały czas realizujemy jednak mniejsze umowy na dostawę oprogramowania i na tym polu nie przewiduję większych zmian.
[b]Czy nie znudził się Pan jeszcze Cracovią? Jej dokonania, mam na myśli piłkarzy, trudno uznać za satysfakcjonujące.[/b]
Nie zamierzam rezygnować z tej inwestycji. Niedługo rozpoczniemy budowę nowego stadionu, który istotnie zwiększy wartość klubu. Do Cracovii należą 4 hektary ziemi blisko krakowskich Błoni. To świetna lokalizacja. Doskonała na inwestycje.
[b]Mam wrażenie, że patrzy Pan na Cracovię wyłącznie w kategoriach biznesowych.[/b]
Bo zawsze biznes był na pierwszym miejscu. To dziennikarze sportowi robili ze mnie kibola. Nie widzę powodu, żeby Comarch miał rozstać się z Cracovią. Klub ma olbrzymi majątek. Zarabia na siebie. Nie bez znaczenia pozostaje też olbrzymia dźwignia marketingowa, z której korzysta Comarch. Nie można pomijać również aspektu odpowiedzialności społecznej. Dzięki temu jesteśmy postrzegani, przynajmniej w Krakowie, jako firma, która dużo robi dla miasta i jego mieszkańców. Pozostaje jeszcze wymiar czysto sportowy. W Comarchu stawiamy na sport i rekreację. Mamy własną, bardzo rozbudowaną bazę sportową, z której mogą korzystać i chętnie korzystają nasi pracownicy. Jestem przekonany, że tego typu inwestycje są z pożytkiem dla spółki.[b]Dziękuję za rozmowę.[/b]