Końcówka lat 80. W czasie gdy rówieśnicy Mariusza Książka, urodzeni za wczesnego Gierka, dzielą czas na liceum i pozaszkolne rozrywki, przyszły współzałożyciel i główny udziałowiec Marvipolu zaczyna „sprawdzać się w biznesie”.
Co nastolatka skłoniło do przedwczesnego wkroczenia w dorosłość? – Żądza pieniądza – śmieje się Książek. Jak opowiada, parał się wieloma zajęciami, jednak pierwsze naprawdę poważne pieniądze zarobił na pośrednictwie w handlu autami. – Głównie zachodnimi, używanymi modelami. Trudno dziś w to uwierzyć, ale przed dwudziestką stałem się liczącym się graczem na stołecznym rynku – wspomina.
Jak mówią nam jego współpracownicy z tego okresu, Książek, uparty i oszczędny w słowach, zdecydowanie odróżniał się od innych stołecznych biznesmenów: – Nie szastał pieniędzmi, ale nie był też skąpy. Nie bawił go nowobogacki sznyt, nie miał jednak kompleksów nuworysza.
[srodtytul]Przyjaciele w biznesie[/srodtytul]
W prawdziwym biznesie Książek wystartował w 1993 r. Zgromadzony przez niego kapitał był na tyle duży, że mógł założyć pierwszy kantor w Warszawie na rogu ul. Pięknej i Mokotowskiej. Szybko doszedł do trzech punktów, a pod koniec lat 90. do sześciu. Wtedy też poznał Andrzeja Nizio, drugiego ze współzałożycieli Marvipolu (posiada dziś bezpośrednio ponad 4 proc. akcji). Nizio, student wydziału fizyki Uniwersytetu Warszawskiego, dorabiał pisaniem oprogramowania. Na zlecenie Książka stworzył oprogramowanie do obsługi pracy kantoru. – Informatyka nie jest moją najmocniejszą stroną, w Andrzeju odnalazłem brakujący element mojej układanki – mówi Książek.