W latach 2005–2007 wszystkim firmom było łatwo o finansowanie. Obligacje korporacyjne sprzedawały się z marżą 40 pkt baz powyżej WIBOR, łatwo było uzyskać kredyt czy wyemitować akcje na rynku. Wszystkie firmy, szczególnie małe, aspirujące do gonienia większych graczy z tego korzystały. Pokusa, żeby na fali euforii gospodarczej ten rozwój finansować tanim kapitałem, była ogromna. Weźmy branżę spożywczą i takie firmy, jak Emperia, Bomi, Alma. Wszyscy chcieli gonić tuzów. Jak to się skończyło? Alma walczy o to, żeby wyjść na plus, Bomi zbankrutowało, Emperia w segmencie hurtowym nie wytrzymała konkurencji i musiała się sprzedać Eurocashowi, a w segmencie detalicznym nie jest w stanie już konkurować skalą z Biedronką. Co się stało w odzieżówce? To samo – LPP, które od początku rozwijało się w dużej mierze przy własnym finansowaniu, uciekło rywalom. Gino Rossi, Redan, Vistula buksują teraz w miejscu, próbując obsłużyć bieżące zadłużenie. Efekt jest taki, że spółki, które wcześniej rozwijały się w dużej mierze dzięki własnej gotówce, nie tylko nie przestały tego robić pomimo „kryzysu", ale co ciekawe, z premedytacją nawet przyspieszyły ekspansję. Wykorzystując problemy swoich słabszych konkurentów, zwiększają konsekwentnie dystans, który w wielu przypadkach jest już bardzo trudny do zniwelowania. Innymi słowy, wychodzi teraz na jaw, które firmy podjęły właściwą politykę zrównoważonego wzrostu biznesu i które (pomimo kryzysu, a czasem nawet dzięki niemu) zbierają właśnie tego owoce. Chyba większość z nas zgodzi się, że takie firmy chociażby jak Biedronka czy gigant technologiczny Samsung, są teraz znacznie silniejsze niż kilka lat temu. Od ponad czterech lat spotykam się ze spółkami działającymi w naszym regionie i ten fenomen istnieje w różnych branżach i działa w wielu krajach na całym świecie.
Jak długo taki stan będzie się utrzymywać?
Dopóki nie zostaną rozwiązane kwestie z przelewarowaniem systemu finansowego oraz problemy fiskalne wielu krajów w Europie (a na to się szybko nie zanosi), dopóty taki stan rzeczy będzie trwał. Skutkiem tego będzie jeszcze większa polaryzacja dotychczasowych zwycięzców i przegranych w wyścigu o palmę pierwszeństwa w branży oraz potencjalnych zysków z inwestycji w akcje tych spółek. W perspektywie nawet kilku lat liderów będzie trudno dogonić. Im dłużej trwa ten „kryzys", tym lepiej dla tego typu firm. Dzięki odpowiedniej skali działalności będą mogły w kilka lat dosłownie wyniszczyć rywali, np. obniżając ceny produktów do poziomów nieosiągalnych dla konkurencji (Magnit, Biedronka, Amazon) lub skutecznie wygrywać walkę o konsumenta ogromnym budżetem marketingowym (Samsung, Inditex). Czasy nie są wcale złe – premiują stare, dobre fundamentalne zasady inwestowania. Pamiętajmy, że każdy okres, czy to ożywienia czy recesji, kreuje zwycięzców i przegranych, a wiele pomysłów biznesowych rodzi się i skutecznie odnosi sukces na zgliszczach innych, często bez udziału i pomocy z rynku.
CV
Michał Cichosz karierę rozpoczął w DM BZ WBK w 2005 r. W latach 2008–2010 pracował w Aviva Investors Poland, gdzie był odpowiedzialny za zarządzanie portfelami funduszy akcji oraz analizę spółek. Od stycznia 2011 r. w Skarbiec TFI zarządza m.in. funduszami Skarbiec Spółek Wzrostowych (zarobił 17,3 proc. od momentu rozpoczęcia działalności w maju 2011 r.) i Skarbiec Market Neutral (11 proc. od startu we wrześniu 2012 r.).