Nie będziemy tego środka przesadnie reklamować, choć lista dolegliwości, jakie ponoć usuwa, jest znacznie dłuższa, niż ta, która wymienia, czego nie leczy. Jelenie z bujnym porożem z pewnością powinny się bać.
Dla naszej opowieści ważne jest tylko to, że ów pomocny dla ciała i ducha spray zastosował pewnego dnia Vijay Singh z Fidżi, golfista tyle zasłużony (trzy wygrane turnieje wielkoszlemowe i jeszcze 31 innych), ile kapryśny, jak to większość milionerów. Co tu kryć, połykanie czy smarowanie się wyciągiem z poroży jelenia przyniosło dlań rozmaite skutki. Najpierw spowodowało oskarżenie go o stosowanie dopingu. Kontrolerzy stwierdzili bowiem, że w specyfiku jest coś jakby hormon wzrostu, substancja od lat wymieniana w katalogu środków zakazanych.
Władze PGA Tour, najbogatszego i największego cyklu rozgrywek zawodowych, uznały, że wdrożą odpowiednie śledztwo, a na jego czas, zarobki Singha (potem się okazało, że to tylko 99 980 dolarów zdobyte w pięciu turniejach) pozostaną w depozycie. Kiedy Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) poinformowała PGA Tour, że wspomnianego hormonu jest tyle, co nic, a jak jest jakiś inny, to i tak nie działa biologicznie, dolary oddano, Singha uwolniono od podejrzeń o niecne czyny i kiedy wydawało się, że wszyscy są zadowoleni, golfista zadowolony nie był. Bez zwłoki poszedł do amerykańskiego sądu z pozwem przeciw PGA, w którym skarżył się na, cytujemy: „publiczne upokorzenie i wielomiesięczne ośmieszenie" oraz fakt, że innego golfisty tak nie upokorzono, choć też poroże zażywał. Zażądał też odpowiedniej rekompensaty finansowej, według oszacowania. Rozstrzygnięcia jeszcze nie ma (powszechne zdanie kolegów golfistów jest jednak takie, że Singh mógłby się nie wygłupiać), ale rozgorzała dyskusja, której główne wątki są wcale poważne dla przyszłości golfa jako sportu olimpijskiego.
Kontestowanie metod i form badań antydopingowych, to nie jest tylko przypadek Vijaya Singha. Są organizatorzy turniejów i golfiści, którzy uważają, że sikanie przy kontrolerze do probówki rażąco narusza prawa obywatelskie. Pobranie krwi to już prawie jak pozbawienie części ciała. Są tacy działacze, którzy uważają, że dla uniknięcia kolejnych pozwów sądowych (na razie były dwa przez pięć lat), liczba i jakość kontroli w golfie powinny znacząco się zmniejszyć. Golf i tak zajął się badaniami antydopingowymi późno, dopiero w 2008 roku, bo długo usiłowano otoczeniu wmówić, że golfiści, inaczej niż zwykli ludzie, są dzięki etykiecie tak honorowi, że nie przyjmą nic, co by pomogło im wygrać kolejny milion dolarów.
Wyszło na to, że poroże jelenia podziałało na Vijaya Singha tylko w ten sposób, że ma on teraz zwiększoną chęć zarabiania dolarów bez wbijania piłek do dołków. Właściwie można ten stan osiągnąć także innymi sposobami, więc poroże, choć wiele może, chyba jest jednak przereklamowane.