Miniony tydzień na długo zapadnie w pamięć inwestorom znad Wisły. W pięć dni indeksy WIG i WIG20 straciły dorobek ostatnich kilku tygodni, a zwiastowane nadejście hossy znów stanęło pod dużym znakiem zapytania. Walka czołowych indeksów o utrzymanie długoterminowej tendencji zwyżkowej zaczyna przypominać syzyfową pracę – jak tylko dostaniemy się na nowe maksima, od razu dochodzi do gwałtownej przeceny. Promyk nadziei widać jeszcze na wykresach mWIG40 oraz sWIG80, gdzie spadki wpisują się w zakres fali korekcyjnej. Po ostatnich wydarzeniach trudno jednak uwierzyć, że średnie i małe spółki pociągną za sobą cały szeroki rynek. Przyczyn gwałtownej przeceny z minionego tygodnia na próżno doszukiwać się w układzie kresek. Inwestorzy pozbywali się akcji głównie dlatego, że szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej Ben Bernanke zapowiedział ograniczenie programu luzowania polityki pieniężnej (QE3), jeśli dane dotyczące gospodarki i stopy bezrobocia będą zgodne z jego oczekiwaniami. Rynki boją się odcięcia kroplówki z Fedu, dlatego zareagowały spadkami. Dodatkowo w Warszawie powróciły obawy o reformę – a dokładniej ograniczenie roli – otwartych funduszy emerytalnych. W efekcie WIG20 spadł w środę o 4,8 proc. Był to największy jednosesyjny spadek tego indeksu od września 2011 r. Tydzień wskaźnik zamknął na poziomie 2233 pkt, czyli w strefie długoterminowej konsolidacji, w której poruszał się od sierpnia 2011 r. do października roku ubiegłego. Niestety, musimy pogodzić się z faktem, że jesteśmy jeszcze dość słabym rynkiem i jakiekolwiek zawirowanie na globalnej scenie uderzają w nas dość mocno . Niemcy i Francja, chociaż także odnotowały słaby tydzień, to jednak nie zaliczyły takiej przeceny jak czołowe wskaźniki GPW. Frankfurcki DAX stracił w ubiegłym tygodniu 4,2 proc., a paryski CAC40 3,9 proc. Oba indeksy kontynuują zapoczątkowaną pod koniec maja korektę długoterminowych zwyżek.
Byki tygodnia, czyli spółki, które nie poddały się rynkowej przecenie...
Groclin pnie się coraz wyżej
Kurs akcji producenta tapicerek samochodowych rośnie od października ubiegłego roku. W kwietniu doszło wprawdzie do bardzo silnej korekty, ale byki zdołały wydostać się z tarapatów i od maja cena rośnie jak na drożdżach. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy walory podrożały z 9,4 zł do 24 zł. W ubiegłym tygodniu, na fali ogólnego pogorszenia nastrojów wśród inwestorów znad Wisły, doszło do korekty, ale zwyżki podczas piątkowej sesji przywróciły optymizm na wykresie Groclinu. Podczas ostatniej sesji tygodnia kurs rósł nawet o 8,1 proc., do 23,5 zł, znosząc prawie całość strat po wspomnianej korekcie. Jeśli inwestorzy będą kontynuować zakupy, dotychczasowy szczyt trendu wzrostowego – 24 zł, powinien zostać pokonany i w dłuższym terminie cena będzie zmierzać w kierunku maksimów z 2011 r., znajdujących się w strefie 28,5–29,5 zł. Krótkoterminowym wsparciem jest poziom 20,4 zł, a dla podtrzymania wzrostowego scenariusza kluczowa jest obrona pułapu 16,1 zł, czyli marcowego lokalnego maksimum.
Kania kontynuuje długoterminową hossę