Polski rynek kapitałowy jest stawiany za wzór do naśladowania dla naszych sąsiadów. Po upadku komunizmu i transformacji naszej gospodarki warszawska giełda urosła do pozycji lidera w Europie Środkowo-Wschodniej. Na pierwszej sesji w 1991 r. na GPW notowanych było zaledwie pięć spółek, a dzienne obroty wyniosły 19,9 mln ówczesnych złotych (1990 zł po denominacji). Dzisiaj te liczby wydają się śmieszne. Tylko na głównym parkiecie znajduje się 449 firm, a dzienne obroty akcjami sięgają co najmniej kilkuset milionów złotych. Na pierwszy rzut oka są to imponujące wartości. Z drugiej strony, na tle świata nasz rodzimy parkiet to w dalszym ciągu maluch.
Jednak w dobie globalizacji rynków finansowych polski inwestor nie musi ograniczać się tylko do giełdy przy Książęcej w Warszawie. Dzisiaj światowe rynki stoją otworem – wystarczy odrobina chęci i kilka kliknięć myszką. Każdy, nawet drobny, inwestor może rozbudować swój portfel o papiery spółek notowanych w Nowym Jorku, Tokio, Londynie czy Frankfurcie. Czy warto? Argumentów „za" jest wiele. Ultrałagodna polityka pieniężna w krajach rozwiniętych sprawiła, że wyceny spółek poszybowały w górę dużo bardziej niż w Warszawie. Indeksy S&P500 oraz DAX znajdują się w okolicach historycznych maksimów – w kończącym się roku urosły odpowiednio o 27 i 22 proc. Dla porównania: nasz WIG20 stracił ponad 7 proc. Prawdziwa hossa jest więc na giełdach rozwiniętych. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby polski inwestor na tym skorzystał i dodał do swojego portfela zagraniczne papiery. Poza tym na zachodnich giełdach obecne są spółki z sektorów, które nie występują na GPW. Przykładowo za oceanem wzięciem cieszą się firmy produkujące drukarki 3D czy podmioty z branży biotechnologicznej, która w Polsce dopiero raczkuje.
Rynki rozwinięte, takie jak Stany Zjednoczone, Europa Zachodnia i Japonia, to jednak nie wszystko. W nadchodzącym roku warto też obserwować sytuację na rynkach rozwijających się. Wielu ekspertów okrzyknęło je mianem największego rozczarowania 2013 roku. Indeks MSCI Emerging Markets stracił w ciągu ostatnich 12 miesięcy ponad 6 proc., podczas gdy MSCI World zyskał prawie 20 proc. Jednym z największych rozczarowań były parkiety w Turcji, Rosji i Brazylii. Wielu ekspertów uważa, że w 2014 r. sytuacja może się odwrócić i to właśnie gospodarki wschodzące powrócą do łask.
– Jeżeli chodzi o emerging markets, to polecam obserwację giełdy brazylijskiej oraz rosyjskiej. To mogą być ciekawe kierunki na 2014 r. Radziłbym natomiast unikać Turcji, gdzie największym problemem są kwestie polityczne – uważa Andrzej Lis, zarządzający funduszami Noble Funds TFI.