W 2005 r. w ustawie o obrocie instrumentami finansowymi pojawiły się przepisy o agentach firm inwestycyjnych (AFI). Po raz pierwszy ustawodawca pozwolił na outsourcing podstawowych czynności maklerskich, jakim jest przyjmowanie zleceń i doradztwo.
Maklerzy oraz osoby, które zdały specjalny egzamin, mogą od tego czasu po założeniu samodzielnej działalności gospodarczej, podpisaniu specjalnej umowy z biurem maklerskim i zgłoszeniu tego faktu do Komisji Nadzoru Finansowego podjąć aktywność. Wtedy mogą w imieniu brokera przyjmować zlecenia od klienta i podpisywać z nim umowy. Obecnie rejestr agentów prowadzonych przez KNF liczy 43 osoby fizyczne, z czego 21 z nich ma podpisane umowy z konkretną firmą inwestycyjną.
[srodtytul]Prowizja do podziału[/srodtytul]
Pojedynczy agent może reprezentować tylko jeden dom maklerski, z którym zwykle dzieli się prowizją płaconą przez pozyskanego przez niego klienta za zlecenia. Agenci niechętnie informują, na ile mogą liczyć. – Te szczegóły umowy objęte są tajemnicą – mówią. Z nieoficjalnych rozmów z przedstawicielami biur maklerskich wynika, że najlepsi mogą liczyć na wariant 50–50. Połowa prowizji, jaką płacą biurom inwestorzy, idzie wówczas do agenta. Zakładając, że przeciętna prowizja za zlecenie sięga 0,3–0,4 proc. jego wartości, agent może liczyć na 0,15–0,3 proc. od transakcji klientów. W jego interesie leży więc większa ich aktywność.
[srodtytul]ING?dominuje...[/srodtytul]