Czy spodziewa się pan, że pański plan rozmontowania strefy euro, wyróżniony ostatnio Nagrodą Ekonomiczną Wolfsona, zostanie w przyszłości wykorzystany przez europejskich decydentów?
To nie tyle projekt demontażu strefy euro, co plan działania dla państwa, które chce ją opuścić. Nie sądzę, by europejscy decydenci kiedykolwiek zdecydowali się na rozwiązanie unii walutowej. Jeżeli kiedykolwiek dojdzie do jej rozpadu, to stanie się to raczej na drodze secesji poszczególnych krajów. Czy się spodziewam, że wówczas zostanie wykorzystany mój projekt? Tak, jak najbardziej. Mam nawet nadzieję, że w bankach centralnych i ministerstwach finansów Europy ten dokument jest uważnie studiowany, choć nie jest przecież kompletnym planem odpowiadającym na wszystkie pytania (śmiech). To powinien być punkt wyjścia dla krajów takich jak Grecja do tworzenia własnych planów.
Jak duże jest prawdopodobieństwo rozpadu strefy euro? Kiedy możemy się spodziewać takiego zdarzenia?
Jeśli chodzi o wyjście Grecji z unii walutowej, to myślę, że prawdopodobieństwo wynosi tutaj ok. 90 proc. i mówimy raczej o miesiącach niż o latach. Co do innych krajów są natomiast duże znaki zapytania. Jest możliwe, że system zostanie podtrzymany, a europejscy decydenci będą znajdować pieniądze na wspieranie słabszych członków unii walutowej. Sądzę jednak, że taki scenariusz jest mniej prawdopodobny niż secesje kolejnych krajów. Oczywiście po wyjściu Grecji prawdopodobieństwo opuszczenia strefy euro przez inne kraje może spaść do około 60 proc. Spodziewam się również, że strefa euro może przetrwać w ograniczonej formie. Wschodziłyby w jej skład Niemcy, Holandia, Austria, Finlandia, być może Belgia i Francja.
Czy wybór Francois Hollande'a na prezydenta Francji jest rewolucyjną zmianą dla strefy euro?