Dlaczego dziś to Brent, a nie amerykańska West Texas Intermediate (WTI), jest najważniejszym gatunkiem ropy na światowych rynkach?
Dla fizycznych transakcji na rynku światowym to właśnie Brent stał się najważniejszym surowcem energetycznym. Poprzednio taką rolę pełnił WTI, którym handluje się na giełdzie nowojorskiej. Jednak kiedy pojawiły się problemy z transportem ropy produkowanej na Środkowym Zachodzie USA – okazało się, że jest jej tam zbyt dużo, by można było bez przeszkód przetransportować – WTI zaczęła tanieć. I w ciągu ostatnich trzech lat to Brent przejął rolę najważniejszego gatunku, bo jego transport, a więc i dostępność na świecie są znacznie łatwiejsze. I dziś to według Brenta wylicza się ceny pozostałych gatunków. Niestety, to także Brent, a nie WTI jest w tej sytuacji najbardziej narażony na wszystkie wydarzenia geopolityczne. Według źródeł branżowych, przewiduje się, że we wrześniu dzienne dostawy z trzech platform na Morzu Północnym składające się na ropę Brent będą najniższe od ponad pięciu lat.
Czyli można powiedzieć, że ten sukces producentów Brenta zaczął im przysparzać kłopotów?
Rzeczywiście pojawiły się problemy. Mieliśmy na początku lipca strajk na polach norweskich, który zdjął z rynku kilka milionów baryłek dziennie. Wiadomo, że wydobycie na Morzu Północnym przez kilka najbliższych miesięcy będzie utrudnione, ponieważ prowadzone są rutynowe prace konserwacyjne. Spadnie do poziomu najniższego od 20 lat, czego prostą konsekwencją będzie mniejsza dostępność ropy tego gatunku, a więc i wyższe ceny. W efekcie produkcja będzie przez najbliższy czas mniejsza o niespełna 2 mln baryłek dziennie. Nadal jednak całkowita produkcja na świecie wynosi 90 mln baryłek, ale brak tych 2 mln powoduje chwilową zwyżkę cen.
I nie ma żadnego innego gatunku, który mógłby zagrozić WTI i Brentowi?