Na rynku ropy to surowiec typu Brent nadal jest najważniejszy

Rozmowa z... Ole Hansenem, szefem strategów surowcowych Saxo Banku

Aktualizacja: 13.02.2017 00:30 Publikacja: 17.08.2012 12:00

Ole Sloth Hansen

Ole Sloth Hansen

Foto: Archiwum

Dlaczego dziś to Brent, a nie amerykańska West Texas Intermediate (WTI), jest najważniejszym gatunkiem ropy na światowych rynkach?

Dla fizycznych transakcji na rynku światowym to właśnie Brent stał się najważniejszym surowcem energetycznym. Poprzednio taką rolę pełnił WTI, którym handluje się na giełdzie nowojorskiej. Jednak kiedy pojawiły się problemy z transportem ropy produkowanej na Środkowym Zachodzie USA – okazało się, że jest jej tam zbyt dużo, by można było bez przeszkód przetransportować – WTI zaczęła tanieć. I w ciągu ostatnich trzech lat to Brent przejął rolę najważniejszego gatunku, bo jego transport, a więc i dostępność na świecie są znacznie łatwiejsze. I dziś to według Brenta wylicza się ceny pozostałych gatunków. Niestety, to także Brent, a nie WTI jest w tej sytuacji najbardziej narażony na wszystkie wydarzenia geopolityczne. Według źródeł branżowych, przewiduje się, że we wrześniu dzienne dostawy z trzech platform na Morzu Północnym składające się na ropę Brent będą najniższe od ponad pięciu lat.

Czyli można powiedzieć, że ten sukces producentów Brenta zaczął im przysparzać kłopotów?

Rzeczywiście pojawiły się problemy. Mieliśmy na początku lipca strajk na polach norweskich, który zdjął z rynku kilka milionów baryłek dziennie. Wiadomo, że wydobycie na Morzu Północnym przez kilka najbliższych miesięcy będzie utrudnione, ponieważ prowadzone są rutynowe prace konserwacyjne. Spadnie do poziomu najniższego od 20 lat, czego prostą konsekwencją będzie mniejsza dostępność ropy tego gatunku, a więc i wyższe ceny. W efekcie produkcja będzie przez najbliższy czas mniejsza o niespełna 2 mln baryłek dziennie. Nadal jednak całkowita produkcja na świecie wynosi 90 mln baryłek, ale brak tych 2 mln powoduje chwilową zwyżkę cen.

I nie ma żadnego innego gatunku, który mógłby zagrozić WTI i Brentowi?

Nie ma. Bo na rynkach podstawową zasadą, która się liczy, jest dostępność produktu. Taka, żeby producenci, konsumenci i inwestorzy mieli do niego stały dostęp.

Czym jest dokładnie Brent? Czy to prawda, że jego nazwa pochodzi od gatunku norweskich gęsi?

Dopóki nie uzyskamy wiarygodnych znaków, że globalne perspektywy gospodarcze – a wraz z nimi popyt na ropę – ulegną poprawie, podtrzymujemy naszą prognozę na III kwartał, tj. powrót cen ropy Brent do przedziału 100 – 105 USD za baryłkę

(Śmiech) Może i rzeczywiście tak jest, bo kiedyś Royal Dutch Shell i Exxon nazwali swoje złoża właśnie od nazwy tego ptaka. Inna teoria mówi, że na nazwę Brent składają się pierwsze litery kolejnych warstw złoża naftowego – Broom, Rannoch, Etieve, Ness i Tarbat. W każdym razie Brent jest gatunkiem nieco bardziej kwaśnym od WTI, chociaż obydwa zaliczane są do „słodkich", bo zawartość siarki nie przekracza w nich 0,5 proc. W przypadku Brenta to 0,37 proc. Wiadomo też, że na ten znak towarowy składają się pochodzące z czterech miejsc na Morzu Północnym trzy gatunki ropy o niemal identycznej strukturze – Forties Blend, Oseberg i Ekofisk.

W tej sytuacji – jak się to nazywa na rynku – syndrom Morza Północnego będzie odczuwalny w cenach ropy i to chyba coraz bardziej?

Rzeczywiście tak jest i znów – stało się tak z powodu kłopotów z transportem WTI. Przy tym USA pozostają największym konsumentem ropy, notujemy też rosnący popyt ze strony krajów rozwijających się, przede wszystkim z Azji, a WTI nie może tam dotrzeć, nie mówiąc już o tym, że praktycznie nie ma tego gatunku na rynkach światowych. A z Brentem nie ma problemu. Jest wydobywany na morzu i tą drogą może być transportowany bez większych kłopotów. Z tego powodu zwyżki premii za ropę WTI wzrosły do 18 USD, po drobnej korekcie pod koniec ubiegłego tygodnia. Przyczyny są trzy: mniejsza produkcja na Morzu Północnym ze względu na trudniejsze warunki konserwacji platform, umocnienie EUR (przy osłabieniu USD) i wreszcie geopolityczne punkty zapalne, takie jak Syria, Libia czy Iran, przyczyniające się do wzrostu obaw o dostawy. Bo na razie żadnych utrudnień tam nie ma, poza embargiem nałożonym na dostawy z Iranu.

Czy to jest właśnie powód, dla którego Brent jest tak upolityczniony i wrażliwy właściwie na wszystko, co dzieje się na świecie? Bo przecież, kiedy słyszymy o napięciach na Bliskim Wschodzie czy możliwości wprowadzenia przez Chińczyków pakietu stymulującego gospodarkę, Brent natychmiast drożeje.

Cena Brenta jest precyzyjnym wyznacznikiem sytuacji w popycie i podaży na rynkach światowych. Brent jest ładowany na tankowce i można go posłać gdziekolwiek, WTI jest składowany w zbiornikach w środku USA, musi zostać przewieziony do Zatoki Meksykańskiej i dopiero stamtąd można go wysłać na rynki globalne. Oczywiście są w USA także rurociągi, które powoli zaczynają nabierać znaczenia, ale to wszystko pozostaje poważnym ograniczeniem. Dodatkowo jeszcze Amerykanie mają ropę z piasków roponośnych i wydobywaną z łupków. Większość tej produkcji pozostaje jednak w kraju, bo rynek wewnętrzny jest tam najważniejszy.

Czyli mamy sytuację: Ameryka i reszta świata. Ale właśnie zaczyna się sezon huraganów na Karaibach, więc chyba w przypadku WTI możemy się spodziewać jeszcze mniejszej dostępności?

Na razie te huragany nie są silne, ale to dopiero początek sezonu. Przy tym obecne huragany na Karaibach nie są tak silnym czynnikiem kształtującym ceny. Zatoka Meksykańska, to przede wszystkim miejsce gdzie na wielką skalę wydobywano gaz. Teraz coraz większego znaczenia nabiera produkcja gazu łupkowego, który z kolei jest wydobywany w głębi lądu i sezon huraganów tej produkcji nie zagraża, a produkcja w Zatoce jest znacznie mniejsza, niż jeszcze pięć lat temu. Największym problemem z wydobyciem gazu łupkowego jest natomiast susza w USA, bo do produkcji gazu łupkowego potrzebna jest ogromna ilość wody, a w niektórych stanach woda jest racjonowana.

Czy sądzi pan zatem, że różnica między Brentem a WTI ulegnie w najbliższym czasie zmianie?

Jedno jest pewne – ceny pozostaną bardzo chwiejne. Ale im więcej ropy zostanie przetransportowane z amerykańskiego Środkowego Zachodu, tym mniejsza będzie różnica w cenie obydwu gatunków. Nowe rurociągi powinny ten transport ułatwić i zmniejszyć „wąskie gardła" transportowe. To z kolei powinno spowodować spadek cen.

Jakie są pana prognozy dla cen ropy do końca roku?

W sytuacji spowolnienia gospodarczego odczuwalnego już praktycznie na całym świecie i mimo że na razie popyt wcale nie spadał, pojawiło się podejrzenie, że wiele z obecnych zakupów ropy ma na celu zgromadzenie zapasów na trudniejsze czasy. Rezerwy budują praktycznie wszystkie kraje rozwijające się, które gromadzą zapasy wystarczające na trzymiesięczne zapotrzebowanie, więc w tej sytuacji popyt, jaki był zauważalny w ostatnich kilku miesiącach nie wynika z większego zapotrzebowania. Moim zdaniem ceny ropy w najbliższym czasie ustabilizują się, a potem zaczną spadać. Na razie ceny Brenta przekroczyły 110 USD za baryłkę, przy czym odzyskały 55 proc. wartości sprzedaży od marca do czerwca. Wzrost nastąpił mimo długotrwałego osłabienia światowej działalności gospodarczej, przy spadku indeksu JPM Global PMI do najniższego od czerwca 2009 r. poziomu 48,4 – a wynik poniżej 50 oznacza spadek gospodarczej aktywności. Dopóki więc nie uzyskamy wiarygodnych znaków świadczących o tym, że globalne perspektywy gospodarcze – a wraz z nimi popyt na ropę – ulegną poprawie, podtrzymujemy naszą prognozę na III kw., tj. powrót cen ropy Brent do przedziału 100–105 USD przed rozpoczęciem IV kw.

Popyt na świecie wyraźnie hamuje, najbardziej w Europie, ale i w USA oraz Kanadzie. Ale ceny ropy nadal są wysokie

Nadal wysokie ceny ropy przy jednoczesnym wyraźnym spowolnieniu aktywności gospodarczej na świecie spowodują wyraźne wyhamowanie wzrostu popytu w tym roku, napisała w sierpniowej prognozie Międzynarodowa Agencja Energii. Z kolei nieco lepsze prognozy gospodarcze na rok 2013, przy jednoczesnym powrocie Japończyków do wykorzystania energii nuklearnej, spowodują tylko minimalny wzrost popytu na ropę w roku przyszłym – mniejszy, niż agencja zakładała miesiąc temu.

Mimo tak czarnego scenariusza MAE podwyższyła tegoroczną prognozę wzrostu popytu z 800 tys. baryłek dziennie do 900 tys., ale już obniżyła do ok. 800 tys. z prognozowanego wcześniej miliona na rok 2013. Dziś globalna produkcja ropy wynosi 89,6 mln baryłek dziennie, a w 2013 r. ma wynieść 90,4 mln.

Te prognozy powstały przy założeniu, że światowy PKB w tym roku zwiększy się o 3,3 proc., a wzrost ten przyspieszy do 3,6 proc. w 2013 r. (w lipcu MAE zakładała wzrost PKB w 2013 r. na poziomie 3,8 proc.).

Według informacji MAE globalne dostawy ropy wzrosły w lipcu o 300 tys. baryłek dziennie i sięgnęły 90,7 mln baryłek, o 2,6 mln więcej niż w tym samym czasie rok temu. Tak wysokie wydobycie utrzymało się mimo kurczących się dostaw z Iranu, Angoli i Libii. Przy tym popyt ze strony krajów uprzemysłowionych praktycznie się nie zmienił w porównaniu z lipcem 2011 r. Największy wzrost popytu nadal jest w Azji (o 5,8 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym).

MAE w raporcie wskazuje, że wyraźnie odbiła Japonia po uporaniu się ze skutkami tsunami, wyraźnie ożywił się rynek koreański.

– Ten wzrost wyraźnie kontrastuje z sytuacją na rynkach krajów rozwiniętych i to nie tylko w Europie, ale również na półkuli zachodniej - w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Meksyku i Chile – tutaj wzrost popytu jest zduszony z powodu słabszego wzrostu gospodarczego, relatywnie wysokich cen oraz cały czas zwiększającej się efektywności wykorzystania tego surowca. Natomiast jeśli chodzi o Europę, sytuacja jest bardzo poważna i na wzrost popytu w najbliższym czasie w ogóle nie ma co liczyć. Wprost przeciwnie, może wręcz dojść do znaczącego jego spadku – czytamy w najnowszym raporcie Agencji. DW

CV

Ole Sloth Hansen

ma ponad dwudziestoletnie doświadczenie w prowadzeniu transakcji terminowych tak kupna, jak i sprzedaży praktycznie wszystkich surowców, którymi obraca się na rynkach światowych. W Saxo Bank pracuje od 2008 roku i obecnie zatrudniony jest w dziale strategii i analiz. Jest szefem działu strategii rynków surowcowych, a jednocześnie wiceprezesem Saxo Banku. Zanim przyszedł do Saxo Bank, przez piętnaście lat pracował w Londynie, między innymi w funduszu wysokiego ryzyka Futures and Forex, gdzie był szefem działu handlowego.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza