Gdy rozmawialiśmy w styczniu, spodziewał się pan, że indeks Euro Stoxx, grupujący akcje z państw eurolandu, zyska w tym roku ok. 11 proc., dochodząc do 250 pkt. Mniej więcej na tym poziomie jest dziś. Co czeka giełdy w kolejnych miesiącach?
Trzeci kwartał był na rynku akcji wyjątkowo udany. Spodziewamy się, że ostatnie miesiące roku to będzie czas konsolidacji, a być może nawet korekty. My obecnie realizujemy strategię defensywną, co oznacza, że wolimy stabilniejsze europejskie rynki akcji niż np. rynki wschodzące.
Dlaczego nie wierzy pan w kontynuację zwyżek w IV kwartale?
Dobra koniunktura giełdowa w III kwartale była odzwierciedleniem umacniającego się przekonania inwestorów, że do katastrofy w strefie euro jednak nie dojdzie, że ten twór się nie rozpadnie. To ryzyko przestało być uwzględniane w wycenach akcji. Przyczyniła się do tego postawa Europejskiego Banku Centralnego, który zapowiedział, że zrobi wszystko, aby ocalić strefę euro. Ale jednocześnie w III kwartale pogorszyła się koniunktura na świecie, a więc i spodziewane wyniki spółek. W tym kontekście zwyżki cen akcji były dość zaskakujące. Można argumentować, że inwestorzy postępowali racjonalnie, ponieważ drożały szczególnie akcje banków i spółek defensywnych, zwłaszcza na stabilnych rynkach, np. w Stanach Zjednoczonych, Niemczech i Szwajcarii. Mimo to sądzę, że aby zwyżki mogły się utrzymać, potrzebne byłyby jakieś sygnały, że gospodarka wraca do formy, co przełożyłoby się na lepsze prognozy dla firm. A takich sygnałów spodziewam się dopiero na przełomie 2012 i 2013 r.
Czyli po krótkiej zadyszce, w przyszłym roku indeksy giełdowe znów ruszą w górę?