Za butelkę wina 2004 Block 42 w czerwcu 2012 r. trzeba było zapłacić 168 tys. dolarów. To najdroższy na świecie trunek sprzedawany bezpośrednio z winnicy. Australijski Penfolds utrzymuje, że wino pochodzi z najstarszych na świecie winorośli, z których nieprzerwanie wytwarza się gatunek Cabernet Sauvignon. Na rynek trafiło zaledwie 12 specjalnie zaprojektowanych szklanych ampułek o pojemności 0,75 litra. Tak wysokie ceny to wciąż rzadkość. W dłuższych okresach średnie roczne stopy zwrotu wynoszą około 20 proc. Potwierdzają to notowania na handlującej winem londyńskiej giełdzie Liv-ex.
Potrzebna specjalistyczna wiedza
Osoby, które nie mają czasu lub nie posiadają wystarczającej wiedzy, zwykle inwestują w wino za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm. Kupują one zarówno konkretne skrzynki, jak i En Primeur, czyli wino najmłodszego rocznika leżakujące w beczkach i oczekujące przez dwa lata na zabutelkowanie. W Polsce takie usługi oferują m.in. Wine Advisors, Stilnovisti czy Wealth Solutions.
– Inwestycję prowadzimy w dwóch trybach, uproszczonym i pełnym – mówi Marcin Piwecki, prezes zarządu Wine Advisors. – W pierwszym, na który decyduje się ok. 90 proc. klientów, inwestor najpierw wpłaca pieniądze, a następnie dowiaduje się, jakie wina zostały kupione. W trybie pełnym klient określa kwotę, jaką chce zainwestować. My przygotowujemy ofertę, która może być dowolnie modyfikowana. Dopiero po uzgodnieniu jej ostatecznego kształtu następuje wpłata pieniędzy i realizacja transakcji.
Wine Advisors skupia się na inwestowaniu w wina z regionu Bordeaux. – To klasyka od setek lat. Wina z tego regionu dają najlepsze perspektywy wzrostu i gwarancję płynności inwestycji – podkreśla Marcin Piwecki.
Nieco odmienną strategię obrała firma Stilnovisti. Wprawdzie również większość środków lokuje w wina z Bordeaux, ale uzupełnia portfel klienta trunkami burgundzkimi oraz włoskimi.