Sam w żaden sposób nie inspirowałem akcji „Głosujcie na Dobrowolskiego". Tym bardziej zrobiło mi się miło, że tak wyszło.
W artykule opublikowanym przed sondą w „Parkiecie", w którym zarządzający mieli wskazywać najlepszych ich zdaniem zarządzających z konkurencyjnych TFI, zabrakło niespodzianek. Najwięcej wskazań zdobyli najbardziej znani zarządzający. Zaskoczeniem byliście pan i Michał Cichosz ze Skarbca TFI – członkowie zespołów inwestycyjnych, w których nie zarządza się indywidualnie.
To rzeczywiście ciekawe – w PKO TFI zarządzamy zespołowo, ja sam nie jestem twarzą funduszy, za które jestem odpowiedzialny. Pojawienie się w tym zestawieniu to spore wyróżnienie. Dlaczego akurat ja? Trzeba by było zapytać osoby, które na mnie głosowały. Obecność Michała Cichosza w zestawieniu mnie nie dziwi. Uważam, że jest jednym z lepszych „stockpickerów" – selekcjonerów spółek na naszym rynku. Jak najbardziej zasłużył na to wyróżnienie.
Po publikacji dotarły do redakcji głosy krytyki ze strony zarządzających, którzy uważali, że zostali ocenieni zbyt nisko. To normalne w środowisku, że trzeba być za wszelką cenę pierwszym we wszystkim?
Wśród zarządzających rzeczywiście panuje spora rywalizacja, ogranicza się jednak głównie do wyników funduszy czy strategii asset management. W tym sensie jest to na pewno bardzo konkurencyjne środowisko. Nie widzę jednak współzawodnictwa czy presji na to, żeby być na pierwszych stronach gazet.
Jest pan jedną z młodszych osób na stanowisku zarządzającego funduszami w Polsce. Pamięta pan, dlaczego wybrał pan taką pracę?