Mamy dobry moment na długoterminowe zakupy

Z dr hab. Krzysztofem Borowskim z Katedry bankowości SGH rozmawia Piotr Zając

Aktualizacja: 15.02.2017 06:03 Publikacja: 04.03.2013 16:26

Dr hab. Krzysztof Borowski, Katedra Bankowości SGH

Dr hab. Krzysztof Borowski, Katedra Bankowości SGH

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Typując spółki do portfela „Parkietu" zarobił pan w ubiegłym roku aż 56 proc. Aż pięć na siedem trafień było zyskownych. To chyba nie był przypadek?

Państwa portfel nie jest nastawiony na agresywne inwestycje, więc starałem się wybierać spółki, które umożliwiają inwestowaniem z trendem. Takie podejście jest bezpieczniejsze niż na przykład „łapanie spadających noży". Nie daje wprawdzie dużych zysków w krótkim czasie, ale w szerszej perspektywie można liczyć na dwucyfrowe stopy zwrotu. Jest to podejście dla tych ostrożniejszych inwestorów, którzy lubią podłączać się pod panujący trend. Spółką, która dobrze pasuje do takiej strategii jest m. in. Zetkama, dlatego postawiłem na nią kilkakrotnie.

W jaki sposób wybiera pan te bezpieczne spółki? Jest jakaś magiczna metoda pozwalająca identyfikować trendy, które będą kontynuowane?

Podstawową metodą selekcji jest obserwacja samego wykresu (w formie świec japońskich), z nanoszeniem wskaźników, ale najważniejszy jest sam układ świec. Jedne spółki od razu mi się podobają, a inne nie. Brzmi to troszkę dziwnie, ale tak już jest, że niektóre wykresy bardziej cieszą analityczne oko niż inne. Wskaźniki analizy technicznej (AT) stosuje w drugiej kolejności, kiedy chce rozpoznać dogodny moment kupna. Nie będę tu oryginalny – stosuje podstawowe narzędzia, jak MACD, RSI, średnie ruchome, ROC, czy wstęgi Bollingera. Są to proste wskaźniki, które zna większość inwestorów.

Na co dzień też inwestuje pan na giełdzie. Czy wyniki są równie dobre jak w naszym eksperymencie?

Tak. Przy czym ja stosuje dwie metody inwestowania portfelowego. Pierwsza polega na tym, że wybieram kilka spółek, kupuje ich akcje i śledzę wyniki całego portfela. Papiery sprzedaje wtedy, gdy cały portfel osiągnie zakładany przeze mnie wynik. Druga metoda, nazywam ją wielowątkową, różni się tym, że każdą spółkę w portfelu traktuje indywidualnie (mogę sprzedawać i kupować pojedyncze spółki). Przykładowo na jednych akcjach mogę grać agresywnie licząc na szybkie odwrócenie trendu, a na innych będę podłączał się pod trwający ruch. Takie podejście wymaga jednak dyscypliny, bo musimy pamiętać, jaką technikę stosujemy dla danej spółki i konsekwentnie się jej trzymać.

W portfelu „Parkietu" stosujemy sztywne zasady dotyczące zleceń stop loss i take profit. Pan też działa taka samo?

Podobnie. Różnica polega na tym, że dopuszczam pewną elastyczność. Jeśli spółka pokaże dobre wyniki, a wykres wciąż będzie wyglądał obiecująco, to będę podwyższał poziom docelowy (take profit). Podobnie ze stop lossem - aby chronić wypracowany już zysk, preferuje stosowanie tzw. kroczącego stopa.

Nie mam też stałych reguł dotyczących liczby spółek w portfelu. Czasem przypadnie mi do gustu 5, a innym razem 40. Oczywiście przy zbytniej obfitości, muszą stosować dodatkowe kryteria selekcji i wyłaniać te najbardziej pewne. To może zależeć m. in. od przyjętej strategii – gra agresywna, czy bardziej zachowawcza.

Czyli pana prywatny sposób gry jest dość mocno intuicyjny. Nie ma tu miejsca na sztywne reguły gry?

Ja analizuje wykresy. Nie staram się wypracować jedynej, nieomylnej strategii, czegoś na wzór automatycznego systemu. Z doświadczenia wiem, że takie systemy trzeba nieustannie poprawiać. Bazuję na obserwacji czystego wykresu i wspomagam się narzędziami AT. Takie podejście wymaga oczywiście doświadczenia, czyli przejrzenia kilkuset tysięcy wykresów w przeszłości. Trochę czasu już działam na giełdzie, analizowałem wiele spółek, dzięki czemu wypracowałem sobie indywidualny know how. On jest w dużym stopniu źródłem tego, co powszechnie nazywa się intuicją, czy wyczuciem rynku.

Jak to w końcu jest – tego wyczucia można się nauczyć, czy trzeba się z tym urodzić?

To jest trudne pytanie. Są osoby, które mają jakieś predyspozycje do AT i faktycznie osiągają lepsze wyniki. Są też tacy, którzy przeczytali mnóstwo książek, a nie bardzo sobie radzą. To jest trochę jak z jazdą samochodem. Niby wszyscy zaczynamy od placu manewrowego i poznania zasad ruchu drogowego, ale część kończy jako kierowcy rajdowi, a część jeździ tylko w niedziele do kościoła. Z doświadczenia w Meksyku wiem, że traderom w dealing roomach robi się testy na tzw. czucie rynku. Ten kto ma lepszą skuteczność, czyli przynajmniej w 6 na 10 razy wygrywa z rynkiem, ten dostaje pracę. Teoretycznie powinien przecież wygrywać w połowie przypadków. Przewaga, bez względu na to z czego wynika, jest jego zasługą i świadczy o odpowiednich predyspozycjach psychicznych.

Ale współczesne programy analityczne pozwalają konstruować strategie inwestycyjne, które mają świetną skuteczność.

To są automatyczne strategie, które bazują na zaprogramowanych algorytmach opartych najczęściej na wskaźnikach AT. Roboty nauczone gotowych schematów. Nie ma w nich jednak miejsca na czynnik ludzki, o którym mówiłem wcześniej, czyli na przykład ten rzut oka na wykres i intuicyjną ocenę jego atrakcyjności. Intuicji, czy wyczucia rynku nie da się zaprogramować. Jest to cecha zbyt indywidualna.

Czyli to intuicja jest źródłem przewagi rynkowej?

Doświadczony inwestor czuje, na których rynkach gra mu się lepiej, a na których gorzej. Nie angażuje się więc we wszystkie możliwe spółki, ale w te, które wskazuje mu tzw. czuj. Oczywiście samo poleganie na intuicji nie wystarczy. Trzeba znać podstawowe tajniki inwestycyjne, jak zarządzanie kapitałem, czy ustawianie zleceń stop loss.

Jeśli ktoś nie wypracuje sobie tego wyczucia, to powinien pożegnać się z giełdą?

Niekoniecznie. To może oznaczać, że jeszcze nie znalazł tego odpowiedniego rynku. Musi jeszcze szukać, analizować wykresy, podejmować próby, czyli mówiąc krótko zdobywać doświadczenie. Oczywiście nie można się zmuszać. Jeśli nasze podejście nigdzie się nie sprawdza, to może faktycznie inwestowanie nie jest dla nas.

To się zgadza z doświadczeniami po ostatnim konkursie Forex BossaFX. Jego gwiazda, uczestnik o pseudonimie Filip, powiedział „Parkietowi", że najlepiej czuje parę walutową USD/PLN i skupia się tylko na tym rynku.

Każdy ma swoje ulubione rynki. Trzeba jednak pamiętać, co wiem z własnego doświadczenia, że czasem dochodzi do pewnych turbulencji. Rynek zmienia zachowanie i płata nam figle. Używane dotychczas wskaźniki dają fałszywe sygnały i ponosimy straty. To normalne. Warto w takich momentach wziąć sobie wolne i odpocząć od rynku. Po pewnym czasie wszystko wróci do normy i znów będzie można zarabiać.

Jest pan przedstawicielem świata akademickiego. Tego samego, który krytykuje analizę techniczną jako nienaukową metodę analityczną. Często słyszy się zarzuty, że jest to wróżenie z fusów, albo samospełniająca się przepowiednia.

Z taką krytyką można było się spotkać jeszcze pod koniec lat 90 – tych. Teraz ten sceptycyzm już wygasł. Duża w tym zasługa amerykańskich guru inwestycyjnych, którzy przyznali, że techniczne podejście jest równie skuteczne, jak fundamentalne. Świat akademicki zaczął bardziej przychylniej spoglądać na te metody, które przecież wiele czerpią z dziedziny statystyki opisowej. Co do wróżenia z fusów... Analiza techniczna ma w sobie dużo ze sztuki, bo niby każdy ogląda ten sam wykres, ale widzi co innego, a czasami wręcz chce coś zobaczyć (coś czego tam nie ma).  To jest podobnie jak z analitykami fundamentalnymi, którzy widzą ten sam zestaw wyników finansowych, ale przedstawiają różne prognozy. Jeden trafia lepiej, inny gorzej. Z techniką jest tak samo. Widzimy historyczne ceny i staramy się przewidzieć przyszły kurs.

Z badań polskich inwestorów wynika, że odsetek korzystających z analizy technicznej jest równie duży, jak tych, którzy preferują metody fundamentalne.

Nie da się ukryć, że inwestorzy którzy grają w krótkim horyzoncie czasowym używają tylko analizy technicznej. Fundamenty nie zmienią się przecież w ciągu kilku godzin, czy kilku dni. Schodząc więc do krótkiego okresu inwestorzy muszą podejmować decyzje na podstawie wyglądu wykresu. Nie chciałbym jednak przyznawać tu wyższości którejś z tych metod. Myślę, że analiza fundamentalna podpowiada, które walory kupić, których unikać. Stanowi dobry filtr, który odsiewa śmieciowe spółki. Analiza techniczna mówi natomiast kiedy wchodzić na rynek, identyfikuje punkty zwrotne, pomaga ustawić poziomy stop loss i take profit. Oba podejścia mają swoich zwolenników. Jedni lepiej czują się w prześwietlaniu raportów finansowych, a inni w prześwietlaniu wykresów.

A jakby pan prześwietlił aktualną sytuację na warszawskich wykresach?

Generalnie jestem optymistą. Liczę na to, że trwająca od początku roku korekta dobiega już końca i niebawem przyjdzie nowa fala wzrostowa. Proszę zauważyć, że te duże spółki jak PKN Orlen, czy Lotos już odrobiły straty z sierpnia 2011 r., więc cały szeroki rynek też powinien zacząć się podnosić. Tu jest oczywiście bardzo dużo czynników fundamentalnych, które będą decydować o rozwoju sytuacji, ale jak na razie technika jest po stronie byków.

A czy te ostatnie zawirowania na scenie politycznej Włoch i Hiszpanii nie będą blokować hossy?

Dziś wszyscy tym żyją, a za miesiąc rynki o tym zapomną. To jest szum informacyjny powodujący chwilowe tąpnięcia. Takich zawirowań jest dużo i zawsze będą się pojawiać. Wielkim problemem byłby rozpad strefy euro, ale jak na razie nic na niego nie wskazuje. Ja myślę, że trend wzrostowy na naszej giełdzie już trwa od 2009 r., a załamanie z 2011 r. było tylko korektą w długoterminowym ruchu. Ta hossa rodzi się w bólu, ale powoli wszystko się klaruje.

Czyli mówiąc krótko - czas na zakupy.

Na rynku czuć ciśnienie, że wszyscy chcą by ceny rosły. Moim zdaniem, teraz jest dobry moment na zakupy, ale dla inwestorów długoterminowych. Zakładając, że w kolejnych 15 latach będzie hossa, to zgodnie z teorią WIG20 powinien przebić dotychczasowy rekord przy 4 000 pkt. Od tego szczytu dzieli nas jeszcze spory dystans, więc długodystansowcy mogą traktować obecny stan rynku jako dobry moment do inwestowania. Zakładając nawet ostrożnie, że hossa wywinduje WIG20 do 5000 pkt, to w długim terminie do zgarnięcia jest 100 proc. W najgorszym scenariuszu będzie to do wyjęcia dopiero za 15 lat, ale rynek jest teraz w takim stanie, że poprawa makroekonomiczna momentalnie wywoła silne wzrosty. To jest dobra faza do strategii kup i trzymaj.

A co z fanami krótkich dystansów?

Dla inwestorów krótko i średnioterminowych, szerokie ujęcie rynku nie ma takiego znaczenia. Oni próbują wychwycić krótsze fale, które pojawiają się zarówno wtedy, gdy rynek jest słaby, jak i wtedy gdy jest silny.

Ma pan upatrzone spółki na hossę?

Wydaje mi się, że cały czas atrakcyjne są firmy z sektora paliwowego, wchodzące w skład WIG20. Mam tu na myśli Lotos, PKN Orlen. Warto też przypomnieć sobie o deweloperach. Jeśli na giełdę wróci hossa, to i budownictwo dostanie skrzydeł, czyli Gant, JW Construction. W portfelu przyda się też miejsce na spółki, które systematycznie poprawiają wyniki, jak LPP, czy Wawel. W tych przypadkach horyzont trzeba jednak skrócić. Nie może to być 10 – 15 lat. Cały czas obstawiam też Zetkamę, Amicę i MCI. Niewykluczone, że producenci gier komputerowych będą sobie dobrze radzić. Do tego dodałbym farmację – Cormay, Farmacol. Cały czas wierze też w Forte – eksport mebli do Niemiec będzie się rozwijał.

To są spółki, których wykresy już pokazały zmiany trendu na wzrostowy i zyskują od pewnego czasu, a fundamenty są obiecujące.

A czysto techniczne typy?

Ze strzałów czysto technicznych, to wciąż Vistula wygląda jakby chciała śmielej ruszyć na północ, ale jeszcze czeka.

CV

Krzysztof Borowski

ukończył Wydział Fizyki UW, Finanse i Bankowość oraz Zarządzanie i Marketing w SGH. W 2002 r. uzyskał stopień doktora nauk ekonomicznych w Kolegium Zarządzania i Finansów SGH. Od kilkunastu lat jest związany z rynkiem kapitałowym – posiada doświadczenie zawodowe zarówno na rynku krajowym, jak i zagranicznym (autor ponad 10 000 analiz technicznych).

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie