Tani powrót do krainy dzieciństwa

Zabytkowe zabawki niewiele kosztują. Ich ceny wzrosną, kiedy zostaną odkryte przez rynek.

Aktualizacja: 08.02.2017 10:58 Publikacja: 30.08.2013 15:00

Marek Sosenko ma muzealną kolekcję zabytkowych domków dla lalek. Z miniaturowym wyposażeniem w stylu

Marek Sosenko ma muzealną kolekcję zabytkowych domków dla lalek. Z miniaturowym wyposażeniem w stylu różnych epok.

Foto: Archiwum

Skarby leżą wszędzie! Wystarczy się po nie schylać. Trzeba  się trochę na tym znać. Największą w kraju prywatną kolekcję stworzył Marek Sosenko z rodziną. Zbiór liczy ok. 40 tysięcy muzealnych eksponatów. Kolekcjoner w nieskończoność może opowiadać, w jak dziwnych okolicznościach zdobywał zabawki. Na przykład parę lat temu zajrzał do domu przeznaczonego do rozbiórki. Opróżniano akurat mieszkania. Stały worki za śmieciami. Zapytał, czy są jakieś zabawki. Powiedziano, że nie ma. Jednak czujne oko kolekcjonera wypatrzyło pluszową łapkę w geście rozpaczy wystającą z worka. Pluszowy miś jak tonący wołał: pomocy! Był to zdrowy okaz z ok. 1905 roku z kultowej w świecie firmy Margaret Steiff, której wyroby kupowane są po kilkadziesiąt tysięcy euro. Sosenko nie przypadkiem poszedł akurat do tamtego domu. Kolekcjonerstwo traktuje z precyzją naukowca, a może Jamesa Bonda. Ustalił wcześniej, że w likwidowanym domu mieszkał przedwojenny diler Opla i Fiata. Rosło tym samym prawdopodobieństwo, że po bogatym właścicielu zostały rzadkie i drogie przedmioty z różnych dziedzin. W 2009 roku w Zamku Królewskim w Warszawie odbyła się pamiętna wystawa „Dwudziestolecie. Oblicza nowoczesności". Pokazano tam ok. 400 eksponatów z prywatnej kolekcji Marka Sosenki, w tym zabawki. Około 6 tys. zabytkowych zabawek z kolekcji Sosenki pokazano w tym samym roku w krakowskim Bunkrze Sztuki na wystawie, której autorem był Robert Kuśmirowski.

Zabytkowe zabawki wejdą na aukcje

Te dwie wystawy to najlepsza recenzja wartości zbioru, a były setki innych wystaw. Niestety od lat krakowski kolekcjoner Marek Sosenko ma kłopoty z przechowywaniem zbioru. Kraków nie jest zainteresowany otwarciem muzeum zabawek. Moim zdaniem dlatego, że boi się konkurencji dla Wawelu...

Marek Sosenko prowadzi w Krakowie antykwariat. Przyszli kiedyś starsi państwo z prośbą, żeby ich odwiedził, bo mają w domu różne szpargały. Przypadkiem okazało się, że w piwnicy w zwykłym bloku mają amerykańską zabawkę z lat 50., mianowicie dwumetrowy samochód chevrolet  z silnikiem spalinowym.

Ma klocki, którymi jako dziecko bawił się Stanisław Wyspiański. Ma szopkę królowej Bony, szopka wcześniej należała do Aleksandra Fredry. Ma przedwojenne zabawki projektowane przez np. Zofię Stryjeńską lub Stanisława Noakowskiego. Są w zbiorze  powojenne zabawki projektu cenionych malarzy Kazimierza Podsadeckiego i Kazimierza Mikulskiego. Sosenko poluje na zabawki projektu Władysława Hasiora.

Zachodni kolekcjonerzy od zawsze penetrują nasz rynek, znajdują rarytasy, które osiągają rekorodowe ceny na światowych aukcjach. Z naszej rodzimej produkcji zabawkarskiej niebywałą atrakcją są dla nich np. misie z czasów PRL wykonane z wściekle fioletowego pluszu. Kolekcjonerzy nie mogą uwierzyć, że fioletowy materiał wybrano tylko dlatego, że nie było innego.

Skoro nie ma rynku, skali porównawczej i aukcji, które dyktują ceny, jak wyceniać? Dziś na targach staroci zabawki kosztują nierzadko grosze. Ceny często są przypadkowe. Marek Sosenko opowiada dziesiątki przykładów, jak to skarby kultury narodowej, nie tylko zabawki, pracownicy zakładu oczyszczania miasta dostarczają mu ze śmietników.

Dlaczego nasz rynek antykwaryczny nie handluje zabawkami? Zapytałem o to Marka Lengiewicza z domu aukcyjnego Rempex. Firma pierwsza w kraju organizowała stałe aukcje specjalistyczne w kilkunastu różnych dziedzinach. Raz Rempex zorganizował charytatywną aukcję lalek Barbie, dawnych i nowych. Zgłosiły się dwie osoby, które były w stanie fachowo ocenić i docenić rzadkość oferty, większość klientów przyszła jak do zwykłego sklepu z zabawkami.

– U nas zabawki to absolutnie niszowa dziedzina! Podobnie jak np. handel dawną i współczesną tkaniną artystyczną. Zabawki na pewno wejdą do handlu, ale musimy poczekać. Impulsem do rozwoju rynku zabawek może być otwarcie atrakcyjnego muzeum. Dziwię się, że żadne miasto nie chce się wypromować, wzbogacić swojej oferty turystycznej i stworzyć muzeum zabawek z kolekcji Sosenków. Takie muzeum to zarobek dla miasta! Można też zarobić na objazdowej wystawie zabawek. Dzięki stałym objazdowym wystawom rozwija się kolekcjonerstwo i rynek rzadkich minerałów – mówi Marek Lengiewicz.

Zarobić na muzeum

O tym, że można zarobić na prezentacji zabytkowych zabawek, świadczy przykład Muzeum w Karpaczu, które powstało z prywatnej kolekcji Henryka Tomaszewskiego, sławnego reżysera i choreografa. W zeszłym roku odwiedziło je ok. 55 tys. osób. Bilet kosztuje 10 zł. Ludzie przychodzą, żeby przypomnieć sobie dzieciństwo. Przed kryzysem było ich średnio ok. 80 tysięcy rocznie, ale w ostatnich latach przyhamowała turystyka. Dla porównania podam, że w Muzeum Narodowym w Krakowie rekordową w 2011 roku wystawę „Skarby korony hiszpańskiej" obejrzało ok. 47 tys. osób. A rekordową w 2012 roku wystawę malarstwa Wojciecha Fangora obejrzało ok. 20 tys. gości. Tak więc zabawki to przysłowiowa żyła złota.

Świetną frekwencją może się pochwalić  Muzeum Zabawek w Kielcach. Odwiedziło je ok. 44 tys. gości przy wysokiej konkurencji innych muzeów w mieście. Przed kryzysem frekwencja wynosiła ok. 50 tys. osób. Kielce wydają naukowy kwartalnik o zabawkach, który jest źródłem wiedzy dla zainteresowanych.

Sosenko zbiera od 1977 roku. Po pierwszej wystawie w 1983 roku zabawki same zaczęły do niego napływać. Ludzie przynosili je bezinteresownie. Dzięki wystawie zorientowali się, że nareszcie jest ktoś, kto je ratuje. Nierzadko byli to dawni mieszkańcy Lwowa. Zwykle były to jedyne przedmioty, jakie zabrali ze sobą podczas przesiedlenia, jako najcenniejsze pamiątki.

– Dla mnie w tej pasji najważniejsze jest edukowanie innych. Z żoną bezinteresownie robimy dziesiątki wystaw! Lubimy dzielić się radością posiadania tych rzeczy. Najbardziej lubię wystawy w szkołach lub domach dziecka. Zawsze rozdaję wtedy jakieś drobiazgi: pocztówki, monety, znaczki, etykiety od zapałek. Po latach przypadkiem spotykam osoby, które zwierzają się, że pod wpływem takiego spotkania zaczęły kolekcjonować lub przynajmniej ciekawie udekorowały dom. Zrobiliśmy straszne ilości wystaw! Rocznie mam 100–150 zaproszeń. Z konieczności muszę dokonywać selekcji. Zawsze w pierwszej kolejności lubię organizować wystawy lub spotkania dla niewidomych dzieci" – mówił przed laty w rozmowie „Moich Pieniędzy".

Świadomie nie podaję rekordowych aukcyjnych cen zabawek na świecie. Tamten rynek nie ma nic wspólnego z naszym, w żadnej dziedzinie! Nasz rynek dopiero startuje. To szansa odkrycia skarbów za bezcen, które dziś odkrywają fachowi turyści ze świata. Co z tego, że podam, że zabytkową lalkę Barbie sprzedano gdzieś w USA za 6 czy nawet 12 milionów dolarów? U nas nie ma liczącego się antykwariatu, który specjalizuje się tylko w zabawkach. Może to dobry moment, żeby zainwestować w stare zabawki, w objazdową wystawę?

[email protected]

Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza