Wśród osób związanych z rynkiem kapitałowym powszechne stają się narzekania, że w stronę warszawskiego parkietu spogląda coraz mniej firm. Brakuje też IPO dużych przedsiębiorstw, które mogłyby rozbudzić większe emocje wśród inwestorów i „rozruszać" rynek akcji. Problem robi się poważny. Wiele firm – zarówno tych większych, jak i mniejszych – myśląc o GPW, widzi często więcej minusów niż plusów.
Tylko w razie akwizycji
Swoją decyzję o braku emisji akcji skrupulatnie wyjaśnia producent materiałów budowlanych Atlas. Dr Konrad Marchlewski, wiceprezes ds. finansowych Grupy Atlas, nawiązuje przede wszystkim do argumentów, które mają motywować firmy do obecności na giełdzie (tj. pozyskanie kapitału, poprawa wizerunku i promocja firmy).
– Jeśli spojrzymy na te argumenty, to w przypadku Atlasu nie występowała potrzeba sięgania po finansowanie z rynku publicznego, które zazwyczaj jest znacznie droższe od finansowania długiem. Wynika to z naszej konserwatywnej, bezpiecznej polityki finansowej. Dzięki stabilnym wynikom ekonomicznym, przez cały okres dodatnim cash-flows, cały czas mamy możliwość finansowania za pomocą długu, na bardzo dobrych warunkach – wyjaśnia Konrad Marchlewski.
I dodaje: – Drugi argument, czyli chęć promocji, zaistnienia w mediach, poprawy wizerunku, w tym w oczach dostawców i klientów, realizujemy w inny sposób. Atlas jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych polskich marek i niemal synonimem gospodarczego sukcesu niepodległej Polski.
Czy kiedyś Atlas wejdzie na giełdę? – Widzę tu jeden możliwy, przyszły scenariusz. Związany byłby on z potencjalną dużą akwizycją, której nie bylibyśmy w stanie sfinansować taniej w inny sposób. Dotychczas taka sytuacja nie wystąpiła, ale nie można wykluczyć, że kiedyś nastąpi, dlatego cały czas jesteśmy przygotowani do decyzji o upublicznieniu – mówi wiceprezes Grupy Atlas.