W Europie wydarzenia toczą się w rytm doniesień dotyczących negocjacji między Grecją a jej wierzycielami. Ta kwestia nie powinna jednak przesłaniać innych czynników, mających bardzo istotny wpływ na układ sił na rynkach finansowych w dłuższym horyzoncie.
Grecja chwilowo na pierwszym planie
Problemy z Grecją wydają się nie mieć końca, mimo upływu kolejnych „ostatecznych" terminów ich rozstrzygnięcia. Wbrew deklaracjom obu stron, że negocjacje zmierzają w dobrym kierunku, stawało się oczywiste, że postępu nie ma. Wręcz przeciwnie, im bliżej newralgicznej daty 5 czerwca, gdy przypadał termin spłaty 300 mln euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, tym silniej widoczne były rozbieżności stanowisk. W końcu doszło nawet do rozdźwięku między Angelą Merkel a Francois Hollande'em.
Do środy Grecy zapewniali, że porozumienie jest na wyciągnięcie ręki, a wierzyciele twierdzili, że nie ma na to szans. Gdy w nocy ze środy na czwartek Grecy odrzucili propozycje pożyczkodawców, szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oznajmił, że rozmowy są konstruktywne, doszło do zbliżenia poglądów, a rozmowy i intensywne prace będą kontynuowane.
Wszystko to widoczne było na europejskich parkietach. Po poniedziałkowych niewielkich wahaniach we wtorek DAX momentami tracił 1,5 proc., w środę niemal tyle samo zyskiwał, a w czwartek przed południem zniżkował o 2 proc.
Inflacja umacnia euro
Kwestia Grecji nie powinna przesłaniać innych aspektów sytuacji na rynkach. Indeks we Frankfurcie wszedł w fazę spadkowej korekty już w połowie kwietnia, gdy niepokój o wypłacalność Grecji nie był jeszcze tak wielki, a przynajmniej nie odgrywał roli pierwszoplanowej. Nie sposób nie zauważyć, że DAX rozpoczął ruch w dół w tym samym momencie, w którym nastąpił zwrot na rynku walutowym, prowadzący do umocnienia euro z 1,05 do ponad 1,14 dolara. Kurs euro mocno zwyżkował także w pierwszych dniach czerwca, gdy greckie negocjacje weszły w najbardziej nerwowy etap.