Nerwowy początek czerwca

Pierwsze sesje w czerwcu przyniosły kontynuację spadkowej korekty na większości parkietów. W górę szły jedynie indeksy części rynków wschodzących.

Publikacja: 06.06.2015 09:27

Nerwowy początek czerwca

Foto: Bloomberg

W Europie wydarzenia toczą się w rytm doniesień dotyczących negocjacji między Grecją a jej wierzycielami. Ta kwestia nie powinna jednak przesłaniać innych czynników, mających bardzo istotny wpływ na układ sił na rynkach finansowych w dłuższym horyzoncie.

Grecja chwilowo na pierwszym planie

Problemy z Grecją wydają się nie mieć końca, mimo upływu kolejnych „ostatecznych" terminów ich rozstrzygnięcia. Wbrew deklaracjom obu stron, że negocjacje zmierzają w dobrym kierunku, stawało się oczywiste, że postępu nie ma. Wręcz przeciwnie, im bliżej newralgicznej daty 5 czerwca, gdy przypadał termin spłaty 300 mln euro Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu, tym silniej widoczne były rozbieżności stanowisk. W końcu doszło nawet do rozdźwięku między Angelą Merkel a Francois Hollande'em.

Do środy Grecy zapewniali, że porozumienie jest na wyciągnięcie ręki, a wierzyciele twierdzili, że nie ma na to szans. Gdy w nocy ze środy na czwartek Grecy odrzucili propozycje pożyczkodawców, szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oznajmił, że rozmowy są konstruktywne, doszło do zbliżenia poglądów, a rozmowy i intensywne prace będą kontynuowane.

Wszystko to widoczne było na europejskich parkietach. Po poniedziałkowych niewielkich wahaniach we wtorek DAX momentami tracił 1,5 proc., w środę niemal tyle samo zyskiwał, a w czwartek przed południem zniżkował o 2 proc.

Inflacja umacnia euro

Kwestia Grecji nie powinna przesłaniać innych aspektów sytuacji na rynkach. Indeks we Frankfurcie wszedł w fazę spadkowej korekty już w połowie kwietnia, gdy niepokój o wypłacalność Grecji nie był jeszcze tak wielki, a przynajmniej nie odgrywał roli pierwszoplanowej. Nie sposób nie zauważyć, że DAX rozpoczął ruch w dół w tym samym momencie, w którym nastąpił zwrot na rynku walutowym, prowadzący do umocnienia euro z 1,05 do ponad 1,14 dolara. Kurs euro mocno zwyżkował także w pierwszych dniach czerwca, gdy greckie negocjacje weszły w najbardziej nerwowy etap.

Tłumaczenie umocnienia się wspólnej waluty w newralgicznym momencie wiarą inwestorów w pomyślne zakończenie rozmów wydaje się zbytnim uproszczeniem. Dynamiczną zwyżkę kursu euro z pierwszych dni czerwca należy wiązać z publikacją danych o dynamice cen w strefie euro. Po czterech miesiącach ich spadku i kwietniowym wyhamowaniu inflacja sięgnęła w maju 0,3 proc. Szybko ogłoszono koniec deflacyjnego zagrożenia. Stąd też tak silna reakcja na rynku walutowym oraz towarzyszący jej nie mniej gwałtowny wzrost rentowności obligacji skarbowych, w przypadku niemieckich dziesięciolatek z 0,5 do 0,9 proc.

Także EBC po środowym posiedzeniu podwyższył z 0 do 0,3 proc. prognozę inflacji na 2015 r., jednak zapowiedź kontynuacji programu skupu obligacji nieco uspokoiła nastroje i w czwartek widać było lekką korektę zarówno kursu euro, jak i rentowności obligacji.

Nie tylko Ameryka czeka na Fed

Na rynkach zapanowało niemal powszechne przekonanie, że w czerwcu podwyżka stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych nam nie grozi. Tym razem prawdopodobnie okaże się, że większość ma rację. Zdania przedstawicieli rezerwy federalnej w kwestii rozpoczęcia cyklu zaostrzania polityki są wciąż mocno podzielone, a z amerykańskiej gospodarki płyną sygnały, które z pewnością nie wymuszają pośpiechu. Chodzi tu nie tylko o kolejne „zimowe" załamanie PKB z pierwszego kwartału, ale także wciąż bardzo ostrożne perspektywy na przyszłość.

Wystarczy wspomnieć o najnowszych przewidywaniach. Międzynarodowy Fundusz Walutowy obniżył z 3,1 do 2,5 proc. swoją prognozę tempa wzrostu amerykańskiej gospodarki w 2015 r. oraz zasugerował przesunięcie terminu podwyżki stóp procentowych na pierwszą połowę przyszłego roku, przestrzegając jednocześnie, że wcześniejszy ruch groziłby konsekwencjami nie tylko dla USA, ale i reszty świata.

Wtóruje mu niemal identyczna opinia OECD, poparta redukcją prognozy wzrostu światowej gospodarki z 4 do 3,1 proc. W analizach zwraca się uwagę na konsekwencje umacniania się dolara w wyniku zmiany kierunku polityki pieniężnej Fed, które będą odczuwalne w skali globalnej, zarówno w sferze gospodarki, jak i rynków finansowych.

WIG20 w kluczowym momencie

W zachowaniu indeksu naszych największych spółek zazwyczaj kumuluje się wpływ czynników lokalnych i zewnętrznych. Podobnie jest i tym razem. W tej pierwszej grupie trzeba wymienić naturalną, po sięgającej prawie 14 proc. zwyżce, dojrzałość do korekty, reakcję na wynik wyborów prezydenckich oraz związane częściowo z polityką deklaracje i wydarzenia wpływające mocno na kursy akcji spółek, a nawet branż.

Patrząc z czysto rynkowego punktu widzenia, korekta ewidentnie się rynkowi należała. Problemem zaczyna być jej skala, szczególnie w przypadku WIG20. Pierwsza, „przedwyborcza" faza miała bardzo łagodny przebieg. W jej trakcie indeks wahał się w przedziale 50 punktów, czyli 2 proc. Efekt wyborczego szoku można szacować na około 70 punktów. Sprowadził on indeks nieco poniżej 2450 punktów. Gdy rynek szykował się do odbicia, pojawił się silny negatywny impuls zewnętrzny, związany z sytuacją wokół Grecji, wzmocniony w ostatnich dniach obawami przed długim weekendem, związanym z czwartkowym świętem. W efekcie 3 czerwca indeks był 160 punktów poniżej szczytu, co oznaczało spadek o ponad 6 proc. i zniesienie nieco ponad połowy całego punktowego dorobku byków z wcześniejszej fazy wzrostu.

Przedświąteczne zejście poniżej psychologicznej bariery 2400 punktów sygnalizowało gotowość testowania poważniejszego poziomu wsparcia, znajdującego się w okolicach 2370 punktów, czyli dołka z końca marca, a jednocześnie poziomu, którego indeksowi nie udało się przebić w lutym, oraz połowy długiej białej świecy, dzięki której byki sforsowały go z impetem w drugiej połowie marca. Kolejnego równie znaczącego poziomu wsparcia trzeba szukać w okolicach 2300 punktów. Taki scenariusz mógłby oznaczać powrót do wahań w starym, znanym do znudzenia przedziale 2300–2500 punktów. Biorąc pod uwagę październikowe wybory parlamentarne i związane z nimi przepychanki, prawdopodobieństwo jego realizacji należy uznać jako wysokie. Przedsmak tego widać choćby w notowaniach walorów PZU i indeksu WIG-Banki po zapowiedziach repolonizacji sektora i perspektywie wprowadzenia podatku bankowego na wzór zapowiadanego przez prezydenta elekta obciążenia wielkich sieci handlowych czy też w zachowaniu kursów firm energetycznych znajdujących się pod kontrolą Skarbu Państwa.

Perspektywy umiarkowanie optymistyczne

Można założyć, że gdy tylko problemy z Grecją zostaną rozwiązane lub przynajmniej na jakiś czas po raz kolejny odroczone, na pierwszy plan powrócą fundamentalne czynniki makroekonomiczne oraz impulsy płynące z polityki pieniężnej. W związku z tym można mieć nadzieję na poprawę koniunktury na giełdach. Mimo wspomnianej negatywnej korelacji między siłą euro a kondycją głównych indeksów europejskich na dłuższą metę powstrzymanie aprecjacji dolara i znalezienie punktu równowagi obu głównych walut wyraźnie powyżej proporcji jeden do jednego powinno być korzystne zarówno dla rynków rozwiniętych, jak i emerging markets. Prawdopodobne jest także powstrzymanie spadkowej tendencji na rynkach surowcowych. Warto bowiem zauważyć, że indeks CRB zwyżkuje od połowy marca, czyli od momentu, w którym rozpoczęła się deprecjacja dolara, przy niezmiennie słabych perspektywach globalnej gospodarki oraz utrzymującym się spowolnieniu w Chinach.

W warunkach kontynuacji łagodnej tendencji inflacyjnej w strefie euro maleje nieco zagrożenie związane z prawdopodobną kolejną falą umacniania się amerykańskiej waluty, wraz ze zbliżaniem się terminu rozpoczęcia cyklu zaostrzania polityki pieniężnej przez Fed. W drugiej połowie roku można więc oczekiwać większej stabilności sytuacji na rynkach niż w pierwszych jego miesiącach, tym bardziej że rezerwa federalna mimo dotychczasowych deklaracji nie wydaje się nadmiernie zdeterminowana w kwestii szybkiej podwyżki stóp procentowych.

Patrząc na nasz rynek, w najbliższym czasie można się spodziewać zakończenia spadkowej korekty w segmencie blue chips i kontynuacji tendencji wzrostowej średnich spółek. W dłuższym terminie, głównie z uwagi na niepewność dotyczącą wydarzeń na scenie politycznej, trudno jednak raczej liczyć na spektakularną hossę, choć przemawia za nią kondycja polskiej gospodarki.

[email protected]

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"