Początek października przyniósł rynkom wschodzącym nową nadzieję. Fed wstrzymał się z podwyżką stóp procentowych, a inwestorzy uznali, że najprawdopodobniej dokona jej dopiero w przyszłym roku. Ceny surowców zaczęły rosnąć po miesiącach spadków, a indeksy wielu giełd wschodzących poszły w ślad za nimi w górę. Ożywienie widoczne było też na rynku walutowym. Rubel umocnił się od początku miesiąca o blisko 6 proc. wobec dolara, brazylijski real o ponad 4 proc., rupia indonezyjska o 9 proc., a polski złoty o blisko 3 proc. Choć optymizm ulotnił się po tym, jak we wtorek i środę napłynęły z Chin kolejne niepokojące dane gospodarcze, to wielu inwestorów zastanawia się, czy ta walutowa „hossa" powróci i jak będzie trwała. Waluty z rynków wschodzących były wszak w ostatnich miesiącach jednymi z najbardziej wyprzedawanych aktywów, a jak wiadomo, to co mocno spada, powinno kiedyś odrobić przynajmniej część strat. Warto więc zacząć typować te waluty, które doznają największego odbicia w nadchodzących kwartałach.
Czekając na impuls
Analitycy wskazują, że ewentualne dalsze odbicie na rynkach wschodzących będzie wymagało silnego impulsu, który zwiększy apetyt inwestorów na ryzyko. Impulsem takim mogą być dane wskazujące na poprawę kondycji chińskiej gospodarki (lub duże działania stymulacyjne Ludowego Banku Chin i rządu ChRL). Mogą nim być również działania banków centralnych państw rozwiniętych (Europejskiego Banku Centralnego, Banku Japonii) połączone z oczekiwaniami, że Fed utrzyma stopy bez zmian przynajmniej do marca 2016 r. lub dłużej.
– Jeśli zobaczymy w IV kwartale ogólną poprawę nastrojów i perspektyw dla rynków wschodzących, co jest jednym z naszych podstawowych przewidywań na ten kwartał, nawet jeśli nie jestem przekonany, że w cyklu długoterminowym trudności rynków wschodzących skończyły się całkowicie, to w takim scenariuszu najbardziej ryzykowne i mające najgorsze wyniki waluty tych rynków odbiją najbardziej – na przykład brazylijski real, rand południowoafrykański i lira turecka. Tak bardzo ucierpiały podczas ostatniego cyklu, że perspektywy odbicia mogą okazać się największe – mówi „Parkietowi" John Hardy, szef działu strategii walutowej Saxo Banku.
Zanim jednak pojawi się impuls, który uskrzydli rynki wschodzące, może minąć wiele nerwowych dla inwestorów miesięcy. Wszak sytuacja gospodarcza w Chinach nie ustabilizuje się z dnia na dzień, a kluczowe banki centralne zachowywały się w ostatnich miesiącach aż zbyt ostrożnie. – Obecnie za sprawą spodziewanych podwyżek stóp procentowych i spadku apetytu na waluty ryzykowne większym zainteresowaniem cieszy się waluta amerykańska. Dlatego spodziewam się, że w ostatnim kwartale możemy mieć do czynienia z kontynuacją presji podaży na waluty rynków wschodzących. Dodatkowo sytuację poszczególnych walut będą determinować odpływ inwestycji w brazylijskim przemyśle spowodowany aferami korupcyjnymi, brak stabilizacji politycznej, zagrożenie bezpieczeństwa granic Turcji, a także kontynuacja spadku cen ropy w Rosji czy eskalacja konfliktu na linii Rosja–Ukraina – wskazuje w rozmowie z „Parkietem" Monika Krzywda, analityczka instytucji płatniczej Akcenta.
Szukając ukrytej wartości
Impulsem przemawiającym za ewentualnym dalszym odbiciem kursu rubla powinien być wzrost cen ropy naftowej, w przypadku tureckiej liry mogłaby nim być stabilizacja polityczna (po wyborach parlamentarnych) i wygaszenie wojny z Kurdami. Część analityków dostrzega również potencjał do zwyżek kursu reala brazylijskiego, czyli waluty, która skorzystałaby z odbicia na rynkach surowcowych. – Uważam, że jedną z walut, które najpewniej „odbiją" w IV kwartale, będzie brazylijski real. Oczekujemy, że szereg pozytywnych czynników pomoże kondycji reala: wyprzedaż walut gospodarek wschodzących w ostatnich miesiącach zwiększyła konkurencyjność tej waluty. Co więcej, realowi pomaga także obecny poziom stopy procentowej, szczególnie biorąc pod uwagę wysoką i ciągle rosnącą różnicę stóp między Brazylią a USA (14,25 proc. wobec 0,0–0,25 proc.). Brazylia zgromadziła także spore rezerwy walutowe, gdy kurs reala był mocny, co daje możliwość interwencji na rynku przez rząd, jeśli taka będzie wymagana – mówi „Parkietowi" Enrique Diaz , dyrektor ds. oceny ryzyka w Ebury.