Ostatnie miesiące pokazują, jak trudna jest jednoznaczna ocena perspektyw na rynkach akcji. Jasny jest natomiast powód, dla którego tak się dzieje: koniunktura zależy od wielu różnych czynników, z których niektóre dają sprzeczne ze sobą sygnały. W dzisiejszym artykule podejmiemy się eksperymentalnie zestawienia przynajmniej części z nich i próby odpowiedzi na podstawie ich łącznej analizy na pytanie, na jakim poziomie jest obecnie atrakcyjność akcji, szczególnie na GPW. W dalszej części analizujemy siedem kategorii. Oczywiście zestawienie to zawiera w sobie silny pierwiastek subiektywizmu – zarówno jeśli chodzi o dobór kategorii, przyznane im wagi, jak i wystawione oceny. W przyszłości będziemy dopracowywać nasz eksperyment i sprawdzać, na ile przyznane noty okazały się trafną wskazówką.
Wyceny akcji w Polsce i na świecie: 10/20 pkt
Ocena tego, czy polskie akcje są drogie czy tanie, różni się nieco w zależności od tego, jaką miarę wartości weźmiemy pod uwagę. WIG20 balansuje ostatnio w okolicach swej wartości księgowej, co pozwala mówić o niskich wycenach. Z kolei wskaźniki P/E (cena/zysk) dla polskiej giełdy w różnych wersjach są w okolicach 12,0 – według historycznych porównań to poziomy zupełnie przeciętne (czyli z tego punktu akcje mogą stać się zarówno dużo atrakcyjniejsze – jak w 2011 r., gdy P/E był poniżej 10 – jak i dużo droższe). Gdyby poprzestać na ocenie wycen na naszym rynku, można by więc przyznać notę rzędu np. 12/20 pkt. Polska giełda nie funkcjonuje jednak w próżni. Jeśli uwzględnimy też najważniejszy rynek świata, wyznaczający globalne trendy – czyli amerykański – to tam wyceny akcji są mało atrakcyjne, co może negatywnie rzutować na inne giełdy. Z P/E rzędu 16,5 x prognozowane zyski indeks S&P500 jest relatywnie drogi w porównaniu ze swą historią. To skłania do obniżenia całościowej noty w tej kategorii.
Trend w wynikach największych spółek: 3/8 pkt
Przed tygodniem pisaliśmy obszernie o wynikach firm z WIG20 w I kwartale. W tym podsumowaniu było niestety sporo negatywnych faktów – przede wszystkim to, że zyski blue chips są najmniejsze od lat. To tłumaczy, dlaczego WIG20 w ostatnich latach jest tak rachitycznym indeksem, podatnym na wstrząsy. Ocena nie może być jednak skrajnie negatywna, bo jak pisaliśmy, pod względem przepływów gotówki czy kapitałów własnych spółki prezentują się o niebo lepiej (są stabilne). Stąd dość niska (choć nie skrajnie niska) nota.
Ocena średnioterminowego cyklu koniunkturalnego: 17/20 pkt
W niedawnej analizie w połowie maja pisaliśmy o „czterech oznakach, że cykl koniunkturalny osiąga dno". Ta teza się nie zmienia – według prostej koncepcji od lat na GPW panuje cykl obejmujący średnio nieco ponad 40 miesięcy, złożony z przeplatających się faz ożywienia oraz spowolnienia. Po fazie spowolnienia trwającej na GPW mniej więcej od dwóch lat teraz teoretycznie czas na trwalszą poprawę – przynajmniej taki wniosek nasuwa się na podstawie analizy obserwowanych przez nas wskaźników cyklicznych, o których szerzej pisaliśmy przed dwoma tygodniami. Pozycja w cyklu wydaje się korzystna (o ile cała ta koncepcja jest w ogóle trafna), więc w kategorii tej subiektywnie przyznajemy sporo punktów.
Nastroje rynkowe: 8/12 pkt
Na szeroko pojęte nastroje na GPW patrzymy przez pryzmat różnych wskaźników (np. sondażu Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych; odsetka spółek z WIG20 notowanych powyżej średniej 200-sesyjnej; poziomu tygodniowego RSI dla WIG). Syntezą tych różnych miar jest nasz „barometr przegrzania/schłodzenia", który jest skonstruowany tak, by mieścił się w przedziale od -2,0 (maksymalne schłodzenie) do +2,0 (ostre przegrzanie). Ostatnio barometr zszedł do dość niskich pułapów (prawie -1,0), co świadczy o tym, że nastroje są dość pesymistyczne, choć jeszcze nie skrajnie negatywne (tak jak w styczniu–lutym). Stąd taka, a nie inna ocena.