Mundial, czyli miliony na murawie

Polscy piłkarze za awans na przyszłoroczne mistrzostwa świata dostaną do podziału ponad 10 mln zł. Jeszcze więcej zarobić mogą na boiskach w Rosji.

Publikacja: 14.10.2017 16:00

Po udanym Euro wymagania wobec reprezentacji Polski bardzo wzrosły.

Po udanym Euro wymagania wobec reprezentacji Polski bardzo wzrosły.

Foto: Archiwum

Kiedy 12 lat temu reprezentacja Polski po raz ostatni zakwalifikowała się na mundial, zawodnicy otrzymali 1,5 mln dolarów. Kwota uzależniona jest od premii wypłacanej federacjom przez FIFA. Przed ostatnimi mistrzostwami w Brazylii każdy z 32 finalistów miał zagwarantowane 8 mln dol. plus dodatkowo 1,5 mln na przygotowania. Teraz suma ta nie powinna znacząco wzrosnąć, co oznaczałoby, że na konto PZPN wpłynie ponad 29 mln zł.

To około pięć milionów mniej, niż polski związek dostał za awans kadry na Euro 2016 we Francji (UEFA płaciła uczestnikom też 8 mln, ale euro). Wtedy prezes Zbigniew Boniek i sekretarz generalny Maciej Sawicki ustalili z radą drużyny (kapitan Robert Lewandowski, jego zastępca Kamil Glik oraz Łukasz Piszczek, Grzegorz Krychowiak i Wojciech Szczęsny), że piłkarze dostaną 35 procent tej kwoty. Reszta to zarobek federacji, pokrycie kosztów organizacji zgrupowań itd. Teraz mechanizm powinien być podobny. Obowiązywać będzie system punktowy: 4 pkt – podstawowy skład, 3 – wejście z ławki, 2 – rezerwa, 1 – trybuny.

Lewandowski i Zieliński z najwyższą premią

Według wyliczeń „Przeglądu Sportowego" 40 zawodników powoływanych przez Adama Nawałkę zebrało w sumie 735 punktów, co oznacza 14 tys. zł za jeden punkt. Najwięcej – po 560 tys. zł – zarobią Robert Lewandowski i Piotr Zieliński, którzy jako jedyni zagrali we wszystkich dziesięciu meczach eliminacji mundialu w podstawowym składzie (Lewandowski dodatkowo w pełnym wymiarze czasowym). Niewiele mniej (546 tys.) dostanie Jakub Błaszczykowski, który wszedł z ławki tylko w spotkaniu z Kazachstanem. Ponad pół miliona trafi także do kieszeni dwóch Kamilów: Glika i Grosickiego oraz Łukasza Piszczka. Listę płac zamknie Filip Starzyński – 28 tys.

„Przegląd Sportowy" przypomina, że po awansie na MŚ 2006 reprezentanci mogli liczyć na dwukrotnie niższą premię. Najwięcej – po 90 tys. dol. – zarobili Maciej Żurawski i Jacek Bąk. Ta różnica wynika nie tylko z rosnącego rynku marketingowego i reklamowego, ale i zmiany podejścia samych piłkarzy. Świadomi własnych umiejętności wolą wyższe wynagrodzenie za efekt końcowy niż pieniądze za występ w pojedynczych meczach. A PZPN za sukces płaci chętnie.

FIFA też. Premie zostały zwiększone do 400 mln dol. To 12 proc. więcej w porównaniu z mundialem w Brazylii. Niemcy dostali wtedy za tytuł 35 mln, finaliści Argentyńczycy – 25. Holendrzy i Brazylijczycy, którzy zagrali o trzecie miejsce, odpowiednio – 22 i 20 mln. Ćwierćfinaliści zarobili po 14 mln, a wyjście z grupy wycenione było na pięć milionów mniej.

Kolejka po bilety

Po udanym Euro wymagania wobec reprezentacji Polski bardzo wzrosły. Tym bardziej że zespół Nawałki będzie losowany z pierwszego koszyka i otwiera się przed nim autostrada do kolejnej rundy.

Nic dziwnego, że perspektywa dalekich podróży (przyszłoroczny turniej odbędzie się na 12 stadionach w 11 miastach rozsianych po całej Rosji) oraz wysokie ceny biletów (wejście na trzy mecze grupowe to koszt 1200–2500 zł) nie przerażają polskich kibiców. W czwartek zakończył się pierwszy etap dystrybucji biletów, zainteresowanie spotkaniami kadry Nawałki jest bardzo duże, popularnością dorównują im mecze Niemców i wracających po 28 latach na mistrzostwa Egipcjan.

Drugi etap sprzedaży ruszy 16 listopada. Można się spodziewać sporej liczby zgłoszeń z Islandii i Panamy. Obie drużyny zadebiutują na mundialu. Islandia jest w dodatku najmniejszym w historii krajem (ok. 335 tys. mieszkańców), który wyśle reprezentację na MŚ. Ale można być pewnym, że zespół prowadzony przez Heimira Hallgrimssona – z zawodu dentystę – będzie dopingować w Rosji rzesza kibiców, którzy próbkę swoich możliwości dali już na Euro we Francji. Wikingowie zadziwili wówczas świat, pokonując po drodze Anglię i odpadając dopiero po ćwierćfinale z Francją.

Amerykańska arogancja

Islandia jedzie na drugą wielką imprezę z rzędu, Holandii na drugiej wielkiej imprezie z rzędu zabraknie. Nieobecność brązowych medalistów poprzedniego mundialu to największa sensacja. W Rosji swoich przedstawicieli nie będą mieli również Chińczycy – kuszący gwiazdy futbolu do przyjazdu za Wielki Mur ogromnymi pensjami, co jednak nie wpływa na poprawę gry reprezentacji – oraz Katarczycy, którzy miłością do futbolu zapałali po wyborze ich kraju na gospodarza MŚ w 2022 roku.

Katar zadebiutuje więc w turnieju dopiero przed własną publicznością. Chińczycy też przyzwyczaili się do trzymania kciuków za innych (byli tylko w Korei i Japonii, gdzie ponieśli trzy porażki). Co innego Amerykanie, którzy od 1990 roku regularnie brali udział w mistrzostwach, czterokrotnie wyszli z grupy, raz (2002 r.) dotarli do ćwierćfinału.

I choć soccer nie może się równać w USA z koszykówką, hokejem, futbolem amerykańskim i bejsbolem, brak awansu został uznany za katastrofę. „To był najbardziej wstydliwy występ naszej drużyny" – portal ESPN skomentował przegrany mecz z Trynidadem i Tobago. Dziennik „USA Today" napisał, że „95 minut arogancji wymazało 31 lat postępu", nawiązując do rozwoju MLS i rosnącej popularności soccera.

Awans Amerykanów wydawał się tak pewny, że Fox Sports nie bał się zainwestować 425 mln dolarów w prawa do transmisji mundiali w 2018 i 2022 roku. To miało być największe przedsięwzięcie w historii stacji. Wygląda na to, że co najmniej 200 mln zostało wyrzucone w błoto.

Ile w błoto wyrzuciła Rosja, szykując mistrzostwa z rozmachem? Tego jeszcze nie wiadomo. Stadion w Samarze wciąż jest na ukończeniu. Pieniędzy nikt nie liczy. Ale biorąc pod uwagę, że następny turniej zorganizuje Katar, nie będą to najdroższe mistrzostwa w dziejach futbolu. Zwłaszcza że FIFA rozważa w przyszłości powiększenie turnieju z 32 do 48 finalistów, co da jej dodatkowe przychody (nawet miliard dolarów), ale będzie wymagało od gospodarzy jeszcze większych inwestycji w infrastrukturę, ośrodki pobytowe i stadiony.

[email protected]

Premie reprezentantów Polski za awans do MŚ 2018 wg „PRZEGLĄDU SPORTOWEGO" (wszystkie kwoty w zł)

Robert Lewandowski – 560 tys.

Piotr Zieliński – 560 tys.

Jakub Błaszczykowski – 546 tys.

Kamil Glik – 504 tys.

Kamil Grosicki – 504 tys.

Łukasz Piszczek – 504 tys.

Łukasz Fabiański – 477 tys.

Karol Linetty – 434 tys.

Krzysztof Mączyński – 420 tys.

Michał Pazdan – 420 tys.

Artur Jędrzejczyk – 392 tys.

Thiago Cionek – 378 tys.

Grzegorz Krychowiak – 378 tys.

Wojciech Szczęsny – 365 tys.

Maciej Rybus – 350 tys.

Łukasz Teodorczyk – 350 tys.

Kamil Wilczek – 280 tys.

Arkadiusz Milik – 280 tys.

Paweł Wszołek – 252 tys.

Bartosz Bereszyński – 224 tys.

Sławomir Peszko – 210 tys.

Łukasz Skorupski – 210 tys.

Jacek Góralski – 196 tys.

Igor Lewczuk – 168 tys.

Maciej Makuszewski – 168 tys.

Marcin Kamiński – 140 tys.

Artur Boruc – 112 tys.

Tomasz Jodłowiec – 112 tys.

Bartosz Kapustka – 112 tys.

Tomasz Kędziora – 112 tys.

Rafał Wolski – 98 tys.

Damian Dąbrowski – 84 tys.

Jan Bednarek – 56 tys.

Paweł Dawidowicz – 56 tys.

Maciej Sadlok – 56 tys.

Bartosz Salamon – 56 tys.

Przemysław Tytoń – 56 tys.

Damian Kądzior – 42 tys.

Mariusz Stępiński – 42 tys.

Filip Starzyński – 28 tys.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie