Emocje to największych wróg inwestorów. Zgadza się pan z takim stwierdzeniem?
Gdy mówimy w dużym uproszczeniu, to tak – zgadzam się. Zwykle ludziom wydaje się, że żeby działać na rynku giełdowym, inwestować, przede wszystkim trzeba poznać narzędzia, umiejętnie korzystać z analizy technicznej czy też fundamentalnej, zapoznać się z oprogramowaniem czy też dostępnymi instrumentami. Na tym poprzestają. Tymczasem inwestowanie wiąże się także z dużymi emocjami, a często także ze stresem.
Niezależnie od tego, czy korzystamy z własnej wiedzy, czy posiłkujemy się sygnałami, które np. wysyłają nam systemy informatyczne, to zawsze przychodzi moment, w którym patrzymy na stan rachunku. To jest prawdziwy test osobowości, szczególnie kiedy okazuje się, że dotychczasowe inwestycje uszczupliły nasz portfel.
Inwestorzy z dłuższym stażem zazwyczaj potrafią sobie radzić z taką sytuacją, bo mają już doświadczenie, a także jasno nakreślony plan działania, którego się trzymają. Niestety, w przypadku mniej doświadczonych inwestorów sytuacja wygląda już nieco inaczej. Zaczynają się oni czuć niekomfortowo z powodu nietrafionych inwestycji.
To niestety prowadzi do tego, że ludzie ci podejmują coraz bardziej nieprzemyślane decyzje, które mają niewiele wspólnego z racjonalnym inwestowaniem, a które zostały zdominowane przez emocje. W tym kontekście psychologia i emocje towarzyszące inwestowaniu na giełdzie są niezwykle ważne.