Zacieśnianie polityki pieniężnej przez Fed to zwykle zły czas dla rynków wschodzących. Inwestorzy opuszczają te z nich, które zostają uznane za „słabe ogniwa". Zaowocowało to w ostatnich miesiącach m.in. przeceną argentyńskich, tureckich i brazylijskich aktywów. Na tym zapewne się nie skończy. Na liście potencjalnych ofiar wysokie miejsce zajmuje Meksyk. Przez ostatni miesiąc peso meksykańskie straciło ponad 5 proc. wobec dolara, a przez ostatnich 12 miesięcy blisko 13 proc. W połowie zeszłego tygodnia płacono 20,7 peso za 1 dolara. Do rekordu ze stycznia 2017 r. (gdy płacono 21,88 peso za 1 USD) wciąż jeszcze trochę brakuje. Ale dosyć łatwo sobie wyobrazić przebicie tego poziomu, jeśli coś pójdzie nie tak z renegocjacją układu NAFTA (o wolnym handlu między USA, Kanadą i Meksykiem) lub gdy inwestorzy źle przyjmą wynik wyborów prezydenckich mających odbyć się 1 lipca.
Główny faworyt
Sondaże wyborcze dają obecnie największe – dochodzące prawie do 50 proc. – poparcie Andresowi Manuelowi Lopezowi Obradorowi. Jest on uznawany za lewicowego populistę i nacjonalistę. Często nazywa się go „meksykańskim Trumpem". W odróżnieniu od Trumpa nie ma on jednak doświadczenia w biznesie, za to bardzo duże w polityce. Zaczął karierę na tym polu 42 lata temu. W 2006 i 2012 r. startował w wyborach prezydenckich. Za pierwszym razem odmawiał uznania wygranej swojego przeciwnika, wskazując na liczne oszustwa przy głosowaniu. W latach 2000–2005 był szefem administracji Okręgu Federalnego, czyli metropolii Mexico City. Kończył tam rządy z ponad 80 proc. poparciem w sondażach i po spełnieniu 80 proc. obietnic. Łączył politykę lewicową z prawicową. Z jednej strony uruchamiał wielkie programy socjalne, z drugiej współpracował z prywatnym biznesem przy renowacji miasta i radził się byłego burmistrza Nowego Jorku Rudolpha Giulianiego w kwestii zwalczania przestępczości. W swojej karierze Obrador przewodził też lewicowej partii PRD, by po wyborach z 2012 r. dokonać w niej rozłamu i stworzyć własne stronnictwo Morena.
Wybór Obradora na prezydenta (scenariusz obecnie najbardziej prawdopodobny) może mocno skomplikować negocjacje dotyczące układu NAFTA. Obrador jest bowiem znany jako krytyk tej umowy – co go łączy z Trumpem. Krytykuje ją jednak z innych pozycji niż amerykański prezydent. Uważa, że szkodzi on drobnym meksykańskim rolnikom. Zgadza się też z Trumpem, że płace w Meksyku są zbyt niskie. – Są najniższymi płacami na świecie, a my musimy wzmocnić nasz rynek wewnętrzny i poprawić zarobki robotników. Nie można płacić robotnikom z montowni 800 peso tygodniowo – stwierdził w kwietniu podczas wiecu wyborczego.
Nowy prezydent obejmie władzę dopiero w grudniu. Do tego czasu będzie rządził dotychczasowy szef państwa Enrique Pena Nieto. Obrador wezwał go już do wstrzymania negocjacji w sprawie zmian w układzie NAFTA do czasu powstania administracji nowego prezydenta. Jego zdaniem Pena Nieto nie jest w stanie osiągnąć niczego konkretnego w negocjacjach, gdyż nie ma dobrych relacji z Trumpem. Czy Obrador jest jednak w stanie takie relacje wypracować? Można w to wątpić, gdyż ten kandydat wielokrotnie zapowiadał, że będzie bronił meksykańskich imigrantów w USA oraz że przeciwstawi się sztandarowemu projektowi Trumpa – budowie muru granicznego.