Zdaniem ekspertów jesteśmy w późnej fazie cyklu gospodarczego.
– Najszybsze tempo wzrostu już za nami, spowolnienie może pojawić się na skutek zacieśniania polityki monetarnej przez główne banki centralne świata (Fed podnoszący stopy procentowe i ECB zmniejszający zakupy obligacji do zera) albo np. na skutek materializowania się ryzyk związanych z wpływem wyższych ceł na globalny handel. W takim scenariuszu preferujemy defensywne, mniej cykliczne sektory i patrzymy znacznie bardziej przychylnie na TMT (telekomunikacja, media, technologie – red.) i sektor detaliczny niż na banki i rafinerie – mówi Kamil Stolarski, analityk Pekao Investment Banking.
Eksperci radzą, by nie wrzucać spółek do przysłowiowego jednego worka i na każdą patrzeć przez pryzmat ostrej selekcji. Zdania co do tego, czy warto kupować spółki defensywne, są podzielone. Niektórzy zwracają uwagę, że z reguły w tym sektorze dominują albo firmy państwowe, dla których nie zawsze nadrzędnym celem jest optymalne pomnażanie majątku, albo spółki prywatne i samorządowe, które z punktu widzenia inwestora mają charakter obligacji (niestety często okazuje się, że o malejącym kuponie). Wysokie nakłady inwestycyjne oraz ryzyko właścicielskie nie zachęca do inwestowania w ten segment rynku. Spółki telekomunikacyjne też nie są gwarancją stabilizacji, o czym od lat przekonują się akcjonariusze Orange.
Eksperci z Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ radzą, żeby spojrzeć na inwestowanie jak na maraton, gdzie nie liczy się przebiegnięty pierwszy kilometr, tylko to, kto dobiegnie do mety z dobrym rezultatem. Przytaczają słowa Charliego Mungera (wspólnika Warrena Buffetta), który wspomniał, że jeśli inwestor kupi spółkę ze sporym dyskontem, która „generuje" 8 proc. zwrotu z kapitału i przetrzyma ją w portfelu przez 30 lat, to uzyskana średnioroczna stopa zwrotu nie będzie bardzo różniła się od 8 proc. Z kolei jeśli zapłaci za spółkę, która zarabia 18 proc. rocznie sporą premię, to i tak w perspektywie 30 lat jego stopa zwrotu będzie znacznie wyższa niż w pierwszym przypadku. Dlatego dla inwestora długoterminowego tak ważna jest selekcja spółek i ich jakość, a nie to, jak zachowują się poszczególne segmenty rynku.
Piotr Żółkiewicz zarządzający Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ
Jeśli oczekiwania co do poprawy wyników zagranicznych spółek technologicznych się nie zrealizują, przecena może być głęboka. Jednak na razie rynek działa według słów Chucka Prince'a, który jako prezes Citibank w 2007 r. powiedział, że „tak długo jak muzyka gra, trzeba tańczyć. Wciąż tańczymy". Widać to np. po spółkach należących do FAANG, które są głównymi silnikami wzrostu S&P 500, czy po wycenach chińskich gigantów (Tencent, Alibaba). Z drugiej strony duże spółki technologiczne monopolizują nisze rynkowe, co pozwala im generować wysoką rentowność i korzystać z efektu skali. Jednak pytanie, czy fani spółek technologicznych nie powtarzają błędu sprzed prawie dwóch dekad: zbyt entuzjastycznego szacowania przyszłych zysków. Wyceny nie są tak absurdalne jak wtedy, ale na pewno nie są przystępne. Rynek po raz kolejny spełnia definicję szaleństwa: robi w kółko to samo, oczekując innych rezultatów. To nie pierwsza i nie ostatnia bańka technologiczna. Było już ich kilka: kolej, elektryczność, auta, samoloty, komputery, internet czy kryptowaluty. Dzisiejsza krąży wokół firm z sektora information technology, czyli zbierających i przetwarzających dane.