– Naprawdę nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Ale jednocześnie pozwalam im robić to, co uważają oni za najlepsze – w ten sposób amerykański prezydent Donald Trump odniósł się w niedawnym wywiadzie dla CNBC do kwestii podwyżek stóp procentowych w USA. Wywiad ten wywołał burzę i doprowadził do krótkoterminowego osłabienia dolara. Oto bowiem prezydent supermocarstwa narzeka na to, że Fed (będący nie tylko bankiem centralnym USA, ale de facto również całego świata) podwyższa stopy procentowe i może w ten sposób doprowadzić do spowolnienia wzrostu gospodarczego. Mało kto zwrócił uwagę na towarzyszące temu zapewnienia, że szef Fedu Jerome Powell, wybrany na to stanowisko przez Trumpa, jest „bardzo dobrym człowiekiem". Niektórzy zaczęli snuć wizję Trumpa, który niczym turecki prezydent Recep Tayyip Erdogan ingeruje w politykę pieniężną i naciska na bank centralny, by nie podnosił stóp procentowych. Taki scenariusz jest w amerykańskim systemie politycznym niemożliwy do realizacji, a Fed ma nieporównywalnie silniejszą pozycję niż turecki bank centralny w państwie Erdogana. (Co więcej, często więcej znaczył od wielu amerykańskich prezydentów). Tym niemniej Trump ma szansę bardzo poważnie wpłynąć na pracę tej instytucji. Wszak to za jego rządów na 14-letnie kadencje zostaną mianowani niemal wszyscy członkowie Rady Gubernatorów Rezerwy Federalnej.
Meblowanie Rady
Licząca siedem miejsc Rada Gubernatorów Rezerwy Federalnej wraz z przedstawicielami pięciu regionalnych Banków Rezerwy Federalnej tworzy Federalny Komitet Otwartego Rynku (FOMC) ustalający politykę pieniężną w USA. Członkowie Rady Gubernatorów są wybierani przez prezydenta i zatwierdzani przez Senat. System opracowano tak, by jeden prezydent nie obsadził większości członków Rady. Tak się jednak zdarzyło, że część członków tego gremium skończyła z własnego wyboru kadencje przedwcześnie, więc w Radzie są wakaty. Obecnie obsadzone są w niej jedynie trzy miejsca, z czego dwa przypadają na nominatów Trumpa. Obecny prezydent obsadził tam Jerome Powella na stanowisku prezesa oraz Randala Quarlesa na fotelu gubernatora będącego jednocześnie wiceprzewodniczącym ds. nadzoru. W Radzie zasiada również nominowana w 2014 r. przez prezydenta Baracka Obamę Lael Brainard. Wakaty są powoli, ale konsekwentnie zapełniane przez Trumpa. W czerwcu Senacka Komisja Bankowości zatwierdziła jego dwóch nominatów: Richarda Claridę i Michelle Bowman. Oboje to umiarkowani republikanie. Clarida jest profesorem Columbia University i zarazem dyrektorem zarządzającym w Pacific Investment Management Co., największym funduszu obligacyjnym świata. Zostanie wkrótce wiceprzewodniczącym Rady Gubernatorów Rezerwy Federalnej. Bowman jest komisarzem ds. bankowości w stanie Kansas i zajmie miejsce zarezerwowane dla znawcy branży tzw. community banks, czyli małych, lokalnych pożyczkodawców. Trump nominował jeszcze na jeden wakat Marvina Goodfrienda, ekonomistę z Carnegie Mellon University. Proces jego zatwierdzenia opóźnia się jednak z powodu dużego oporu demokratów w Senacie. Goodfriend ostro bowiem krytykował, z konserwatywnych pozycji politykę Fedu za rządów Janet Yellen i Bena Bernanke. Prezydent nie dał jeszcze znać, kogo mianuje na ostatni wakat w Radzie Gubernatorów. Ale wszystko wskazuje na to, że jego nominaci będą mieli większość w tym gremium do 2032 r.
Trudny kurs
To jednak oczywiście nie znaczy, że Trump będzie ręcznie sterował polityką pieniężną poprzez swoich nominatów. Świadczą o tym choćby biografie ludzi, których dotychczas nominował. Wzbudzający największe kontrowersje w tym gronie Marvin Goodfriend nie jest bynajmniej monetarnym „gołębiem". Krytykował on Fed w ostatnich latach głównie za programy stymulacyjne (takie jak QE), wielkość bilansu banku centralnego oraz za sposób, w jaki Rezerwa Federalna ratowała wielkie banki z Wall Street. To człowiek „nie z tej epoki", który uważa, że bank centralny powinien skoncentrować się na kontrolowaniu inflacji i jak najmniej ingerować w „wolny rynek". Richard Clarida jest zaś wysoko ocenianym ekonomistą zarówno przez republikanów, jak i przez demokratów. Czołowe banki centralne świata zapraszały go do wygłaszania wykładów dotyczących m.in. polityki pieniężnej w erze niskiej, pokryzysowej inflacji oraz tego jak zmieniało się pojęcie pełnego zatrudnienia. To technokrata w najlepszym tego słowa znaczeniu. Richard Quarles to natomiast weteran pracy w Departamencie Skarbu za administracji obu Bushów, który zajmował się tak różnorodną tematyką, jak chińska waluta, argentyński kryzys zadłużeniowy czy zwalczanie finansowania terroryzmu. W 2002 r. domagał się większego nadzoru nad Fannie Mae i Freddie Mac, ostrzegając, że obie instytucje mogą doprowadzić do kryzysu finansowego. Quarles dostał (podobnie jak Lael Brainard) Medal Alexandra Hamiltona, czyli najwyższe odznaczenie Departamentu Skarbu. Nie zapominajmy również, że nominatem Trumpa jest również obecny prezes Fedu Jerome Powell, który realizuje strategię stopniowego zacieśniania polityki pieniężnej. A robi to, choć przecież prezydent wyraża wątpliwości co do jej skutków. Trump postawił więc w Fedzie na profesjonalistów i ludzi, którymi nie będzie mógł sterować (podobnie jak nie będą mogli tego robić jego następcy). Być może ostatni wakat w Radzie Gubernatorów zapełni zwolennikiem luźniejszej polityki pieniężnej, ale raczej nie wpłynie to mocno na strategię realizowaną przez Fed.
– Komentarze Trumpa sprowokowały powstanie wielu alarmistycznych nagłówków mówiących, że niezależność Fedu jest zagrożona. Jeśli jesteśmy zaskoczeni, to raczej tym, że Trumpowi zajęło tak dużo czasu,zanim skrytykował Fed, zwłaszcza że złamał już wiele innych politycznych norm. Co więcej, jeśli mamy rację i gospodarka USA rzeczywiście zwolni w ciągu następnych 12 miesięcy, gdyż podwyżki stóp procentowych będą coraz mocniej wpływały na aktywność gospodarczą, to krytyka Fedu stanie się głośniejsza i częstsza. Z Jerome'em Powellem kierującym Fedem jako prezesem oraz trzema nominacjami do Rady Gubernatorów dokonanymi już przez Trumpa, trudno się spodziewać, że prezydent będzie miał większy wpływ na politykę Fedu. Wygląda też na to, że rynek zignorował komentarze Trumpa, o czym świadczy zwyżka kontraktów futures na stopy procentowe Rezerwy Federalnej. Spodziewamy się, że w następnych 12 miesiącach dojdzie do czterech kolejnych podwyżek stóp procentowych i tego, że główna stopa znajdzie się w połowie 2019 r. w przedziale 3,75–4 proc. – twierdzi Andrew Hunter, analityk z firmy badawczej Capital Economics.
Może się zresztą okazać, że Trump ma sporo racji mówiąc, że nie podoba mu się polityka Fedu. Spore zastrzeżenia do niej ma bowiem również część ekonomistów oraz inwestorów. Zastrzeżenia te budzi szczególnie redukcja sumy bilansowej przez Fed, czy tzw. odwrócone QE. Nawet Ben Bernanke, były prezes Fedu, miał obawy, co do celowości tej operacji.