Lipiec bieżącego roku ma dość symboliczne znaczenie. Dokładnie siedem lat temu, w lipcu 2011 roku, kurs dolara amerykańskiego względem szerokiego koszyka walut ustanowił wieloletnie minimum. Jak się miało potem okazać, było to twarde dno, do którego już nigdy od tej pory notowania USD nie powróciły. To właśnie wtedy rozpoczął się trend wzrostowy.
Dlaczego ten fakt jest tak znamienny i poświęcamy mu tyle uwagi? W analizie z września ub.r. („Dolar rządzi trendami na rynku złota i emerging markets") pokazaliśmy dokładne statystyki, z których wynikało, że dolar – szczególnie rozumiany jako szeroki indeks dolarowy publikowany przez Fed (Trade Weighted U.S. Dollar Index – Broad) – cechuje się silną ujemną korelacją z akcjami na rynkach wschodzących (w tym w Polsce) oraz ze złotem.
Co przypomina obecna sytuacja?
W świetle tamtych badań mamy odpowiedź, dlaczego mniej więcej od siedmiu–ośmiu lat indeks rynków wschodzących MSCI pozostaje daleko w tyle za akcjami na Wall Street. Od końca lipca 2011 roku obrazujący koniunkturę na tamtejszej giełdzie MSCI USA przyniósł stopę zwrotu na poziomie ok. 150 proc. Tymczasem MSCI Emerging Markets dał zarobić... kilkanaście procent. I to przy uwzględnieniu dywidend! Bardzo podobnie wypadły w tym okresie polskie akcje.