Awans Polski w indeksie FTSE może namieszać na rynku akcji

Giełda › Przeniesienie Polski przez FTSE Russell do grona państw rozwiniętych podnosi znaczenie naszego rynku, ale oznacza przetasowania w funduszach, co nie pozostanie bez wpływu na rynek akcji.

Publikacja: 29.07.2018 11:15

Awans Polski w indeksie FTSE może namieszać na rynku akcji

Foto: Pixabay

Przesunięcie naszego rynku do koszyka państw rozwiniętych, które formalnie nastąpi we wrześniu tego toku, może nie wyjść warszawskiej giełdzie na dobre, co będzie miało związek z przetasowaniem naszych udziałów w koszykach. Jak zauważają eksperci, w gronie rynków rozwijających udział naszego rynku był znacznie większy w porównaniu do tego, ile będziemy znaczyć w koszyku krajów rozwiniętych. W tym przypadku udział ten będzie marginalny i wyniesie zaledwie 0,15 proc. wobec 1,3 proc. przed zmianą. – Potencjalnie znaczenie tej zmiany jest duże. Reklasyfikacja polskiego rynku z grona „emerging" do „developed" ma istotne znaczenie z perspektywy tej części zagranicznych inwestorów, którzy w realizowanych strategiach używają indeksów Russella jako swoich benchmarków. Zarówno portfele zarządzane pasywnie (ETF-y), jak i te zarządzane aktywnie będą musiały zostać istotnie przebudowane, aby odpowiadały nowej klasyfikacji. W związku z tym te, które mają mandat do zarządzania w obszarze rynków rozwiniętych, będą po stronie popytowej, z kolei te, koncentrujące się na rynkach wschodzących, będą sprzedawać – wyjaśnia Grzegorz Pułkotycki, dyrektor inwestycyjny w Starfunds.

Fundusze muszą się dostosować

Zdaniem ekspertów można zakładać, że odpływy z funduszy „emerging markets" nie zostaną w pełni zrekompensowane napływami funduszy inwestujących na rynkach rozwiniętych. Z wyliczeń analityków Pekao Investment Banking wynika, że reklasyfikacja polskiego rynku może skutkować odpływem netto na poziomie 2–3 mld zł. Trwający od dłuższego czasu odpływ kapitału z naszego rynku akcji może świadczyć, że niektóre z bardziej aktywnych funduszy z uwagi na niską płynność polskich akcji z wyprzedzeniem zareagowały na planowaną zmianę. – Z wyliczeń brokerów wynika, że podaż będzie istotnie większa od popytu. Z drugiej strony warto pamiętać, że decyzja FTSE Russell znana jest już od dziesięciu miesięcy, w związku z czym w przypadku funduszy aktywnie zarządzanych proces przebudowy portfeli jest już w zaawansowanej fazie. Być może to podaż właśnie z ich strony stała za wyraźną słabością polskiego rynku akcji, jaką obserwujemy w tym roku względem innych rynków wschodzących – ocenia Grzegorz Pułkotycki.

Z kolei we wrześniu na naszym rynku można się spodziewać wzrostu aktywności funduszy pasywnych (ETF), które będą musiały się dostosować swoje portfel e do nowego benchmarku. – Po zmianie ETF-y oparte na indeksach FTSE będą musiały zmniejszyć udział Polski w indeksach EM. Zmiana ta nie zrekompensuje napływów kapitału z tytułu włączenia naszego kraju do rynków rozwiniętych. We wrześniu może być obserwowalna podwyższona zmienność na GPW, z uwagi na grę inwestorów pod zmianę klasyfikacji. Z uwagi jednak na mniejsze znaczenie indeksów FTSE na globalnym rynku, nie powinna się utrzymywać w dłuższym terminie – uważa Kamil Hajdamowicz, zarządzający w Vienna Life. – Nie przypuszczam też, by decyzja FTSE Russell w trwały sposób wpływała na kondycję i postrzeganie krajowego rynku akcji, który przez dużą część inwestorów w dalszym ciągu będzie postrzegany jako rynek wschodzący. Korelacja z rynkami z koszyka „emerging markets" będzie jednak nieco niższa, co miejscami może nawet pomagać – podsumowuje ekspert.

Krajowe spółki stracą na znaczeniu

Przesunięcie Polski do indeksu FTSE Developed Index oznacza też zmiany dla polskich spółek. Szacowana lista firm, które zostaną uwzględnione w ramach tego indeksu, obejmie 38 wybranych małych, średnich i dużych spółek. Jednak w najbardziej elitarnym segmencie dużych i średnich spółek, obserwowanym przez największych inwestorów, znajdzie się miejsce jedynie dla dziesięciu z nich. Dla porównania w indeksie FTSE Emerging Index mieliśmy aż 30 takich przedsiębiorstw. Po zmianach dwie trzecie z nich spadnie do segmentu małych spółek. – W praktyce może to oznaczać, że zainteresowanie części zagranicznych inwestorów wzorujących się na indeksach FTSE ograniczy się do dziesięciu największych i najbardziej płynnych spółek z naszego parkietu. Dla pozostałych, które nie znajdą się w tym gronie, będzie miało to negatywne konsekwencje. Część aktywnych funduszy może nie być nimi zainteresowana, co może negatywnie wpłynąć na obroty na tych papierach. Wpływ zmian w indeksach powinien się uwidocznić po wrześniowej reklasyfikacji – uważa Maciej Marcinowski, analityk Trigon DM.

Marcin Materna szef analityków Millennium DM

Obecnie udział Polski w indeksach EM jest zauważalny, inwestorzy więc muszą kupować polskie akcje, aby nie odchylać się od benchmarku. Wiele z naszych firm jest obecnie klasyfikowanych jako duże w tym segmencie. Po przejściu do rynków rozwiniętych nie dość że nasz udział spadnie do pomijalnego (a i wtedy wystarczy kupić dwie–trzy spółki żeby mieć ekspozycje na Polskę, nawet fundusze benchmarkowe nie będą chciały zbytnio rozdrabniać portfela), to część dużych firm będzie już w kategorii small cap, a zainteresowanie takimi podmiotami jest mniejsze. Obawiam się, że przez najbliższe lata możemy stracić na znaczeniu – na rynkach EM polskie akcje były w miarę poważnie traktowane jako element portfela, fundusze rynków rozwiniętych już koncentrują się na zakładach USA/Europa Zachodnia/Japonia. Udział Polski w takich funduszach będzie pomijalny – nie ma sensu analizować rynku, żeby kupić spółkę, która w optymistycznym scenariuszu będzie miała 0,1 proc. udziału w portfelu. Na zmianach zyska być może najwyżej kilka największych spółek z GPW i być może CD Projekt. JIM

Dariusz Świniarski zarządzający portfelami, TMS Brokers

Inwestorzy mieli rok na dostosowanie składu swoich portfeli do nowych benchmarków. W krótkim terminie taka informacja jest obciążeniem dla polskiego rynku, gdyż spadek udziału polskiego w koszyku developed markets spowoduje podaż polskich akcji ze strony funduszy pasywnie zarządzanych, które benchmarkują się do indeksów publikowanych przez FTSE Russell. Dodatkowo przykład giełdy w Izraelu pokazuje, że po takiej decyzji płynność obrotu może się obniżyć. Wynika to z tego, iż znikomy udział w koszyku DM wpłynie na to, że wiele funduszy uzna wpływ inwestycji na polskim rynku na wynik całego portfela za pomijalny, a to oznacza, że pokrycie analityczne polskich spółek przez zagranicznych analityków będzie ograniczone. W dłuższym horyzoncie omawiana reklasyfikacja otwiera polski rynek na grupy wielkich funduszy, które co do zasady nie inwestowały na rynkach wschodzących, a dla których benchmarkiem jest FTSE. Mam tu na myśli nie tylko fundusze inwestujące w spółki giełdowe, lecz te z obszaru PE i M&A. JIM

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"