Organizacja meczu o Superpuchar Hiszpanii w marokańskim Tangerze pokazała, że sprzedać można dziś wszystko. Nie pomogły protesty kibiców i piłkarzy, Barcelona i Sevilla miesiąc temu poleciały za granicę, by powalczyć o krajowe trofeum – tak jak od lat latają kluby włoskie (do Chin czy Kataru) i francuskie (Chiny, Kanada, Maroko, Tunezja, a nawet Gabon), a wkrótce pewnie niemieckie i angielskie.
Nowy Jork zaprasza
Pomysł, by poza Europą odbywał się także finał Ligi Mistrzów był więc tylko kwestią czasu. I – jak nietrudno przewidzieć – wywoła jeszcze większe kontrowersje. Hiszpańskie media cytują Jaumesa Rouresa, założyciela i szefa potężnej spółki Mediapro, pośredniczącej w sprzedaży praw telewizyjnych do najbardziej prestiżowych piłkarskich rozgrywek. Twierdzi on, że rozmowy są zaawansowane, a faworytem wyścigu jest Nowy Jork. Pierwszy taki mecz mógłby się odbyć już w 2021 roku (w najbliższych dwóch latach gospodarzami będą Madryt i Stambuł).
– Prędzej czy później do tego dojdzie, to nieuniknione. Bardziej egzotyczna jest rywalizacja o Superpuchar Europy w Tallinie – uważa Roures.
Rynek amerykański i azjatycki to setki milionów kibiców, którym nie wystarczają już wizyty ulubieńców przy okazji wakacyjnych tournée. Pragną wielkiego futbolu i spotkań o stawkę. Władze hiszpańskiej Primera Division rozumieją to doskonale, dlatego przez najbliższe 15 lat jeden mecz w sezonie będzie rozgrywany w USA: na początek Barcelona – Girona w Miami (27 stycznia).