Nasza gospodarka rozwija się najszybciej od dekady, stopa bezrobocia jest rekordowo niska, a mimo to inflacja pozostaje niska. A Polska nie jest wyjątkiem, w wielu innych krajach także widać ten nietypowy splot okoliczności. Dlaczego tak się dzieje?
Rozmawiamy przy okazji konferencji pod tytułem „Tajemnica niskiego wzrostu produktywności w Europie" (zorganizował ją pod koniec października w Warszawie NBP – red.). Na temat tajemniczo niskiej inflacji można by zorganizować podobną konferencję. Dostrzegam kilka możliwych rozwiązań tej zagadki. Po pierwsze, może to być efekt tego, że banki centralne w ostatnich dwóch dekadach z sukcesem obniżały inflację i zakotwiczały oczekiwania inflacyjne. Solidnie zakotwiczone oczekiwania mogą zmieniać zależności między inflacją a tempem wzrostu gospodarczego. Po drugie, rozwój e-handlu zwiększył przejrzystość cen. Konsumenci mogą z łatwością je porównywać, co utrudnia niektórym firmom ich podwyższanie. Po trzecie, nietypowa jest sytuacja na rynku pracy. W wielu krajach wzrost płac jest zaskakująco niski w zestawieniu z poziomem bezrobocia i zatrudnienia. Firmy – zamiast podwyższać płace – oferują swoim pracownikom inne formy poprawy warunków pracy. Zakładam jednak, że w tych gospodarkach, w których wysokie tempo rozwoju będzie się utrzymywało, inflacja w końcu przyspieszy.
W Polsce część ekonomistów wiąże zaskakująco niską inflację z problemami z pomiarem produktywności. Skoro firmy, które teoretycznie w pełni wykorzystują moce produkcyjne i zmagają się z rosnącymi kosztami, np. pracy, przez dłuższy czas nie podwyższają cen, to wydaje się, że ich produktywność jest większa, niż sugerują dostępne dane.
Ja nie widzę związku między problemami z pomiarem produktywności a zagadką niskiej inflacji. Oczywiście, produktywność może się wymykać pomiarom, ale to nie jest nic nowego. Decyzje płacowe i cenowe firm w przeszłości często zapadały w środowisku, w którym wzrost gospodarczy był szybszy, niż pokazywały oficjalne dane, i być może dzisiaj też tak jest. Ale o ile skala błędów pomiarowych się nie zmieniła – a nie widzę powodów, aby zakładać, że się zmieniła – to trudno upatrywać w nich wyjaśnienia zagadkowych zjawisk w gospodarce.
Nie ma takiej możliwości, żeby produktywność była źle mierzona, a tempo wzrostu gospodarczego już nie? Gdybyśmy niedoceniali tempa wzrostu produktywności, to automatycznie niedocenialibyśmy tempa wzrostu gospodarczego?