To już oficjalne. Żegnamy dziesięcioletni trend wzrostowy na S&P 500 – napisał w przedświąteczną sobotę na Twitterze Tomasz Wyłuda, dyrektor biura doradztwa inwestycyjnego Credit Agricole. Ostatnie spadki amerykańskiego indeksu były tak duże, że kurs przełamał w cenach zamknięcia linię trendu poprowadzoną po lokalnych dołkach, począwszy od tego z 2009 r.
Warto na to zwrócić uwagę dlatego, że to właśnie Wall Street dyktuje teraz warunki na globalnym rynku akcji i, jak się okazuje, nie są to warunki zbyt optymistyczne. Przełamanie linii długoterminowej hossy to klarowny sygnał sprzedaży i zmiany kierunku dominującej tendencji. To bardzo dobrze wpisuje się w scenariusz, o którym pisał Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion. Zwracał on uwagę, że na wykresie miesięcznym widać na S&P 500 głowę z ramionami, a więc układ zwiastujący spadki, w tym przypadku o zasięgu w okolicy 2260 pkt. Warto dodać, że ostatnia fala wyprzedaży bez problemu przebiła tegoroczny dołek na 2532 pkt, a wcześniej wsparcie na 2600 pkt, co można interpretować jako przejaw siły amerykańskich niedźwiedzi. Konkluzja jest więc taka, że od strony technicznej Wall Street zmienia trend na spadkowy, a to oznacza, że perspektywa najbliższych miesięcy ma czerwone zabarwienie. Patrząc na rynki z szerokiej perspektywy, Amerykanie dołączają do globalnej bessy w akcjach, która na parkietach we Frankfurcie, Warszawie i Hongkongu trwa od stycznia 2018 r. Można więc nieco ironicznie powiedzieć, że odnalazł się ostatni element tej niedźwiedziej układanki.
Dwa pytania są teraz kluczowe. Pierwsze – jak głęboko spadną indeksy? I tutaj odpowiedzi szukać można w poniższych predykcjach analityków technicznych, którzy precyzyjnie wskazują potencjalne wsparcia i opory na podstawie sytuacji na wykresach. Drugie – jak długo potrwa bessa? I tu z pomocą może przyjść klasyczna teoria rotacji aktywów w ramach cyklu koniunkturalnego. Zgodnie z tym podejściem pod koniec 2018 r. zaczął się czas obligacji skarbowych i książkowo powinny one pozostać atrakcyjne około dziesięciu miesięcy. Później zacznie się faza akcji, co oznacza, że na giełdowe parkiety należałoby wrócić na przełomie trzeciego i czwartego kwartału 2019 r. Jest to oczywiście jeden z wielu możliwych scenariuszy, ale jego wymowa będzie nabierać siły wraz z przełamywaniem przez indeksy kolejnych technicznych wsparć, o których mowa poniżej. Fani akcji muszą więc uzbroić się w cierpliwość, a jeśli nie mają takiego zamiaru, to muszą być naprawdę bardzo selektywni przy konstruowaniu portfela. Praktyka pokazuje bowiem, że w czasie bessy traci ponad 80 proc. papierów.
WIG tworzy bazę pod kolejną falę wzrostową, która wyniesie go na nowe szczyty
Krzysztof Borowski, prof. Szkoły Głównej Handlowej