Giełdosz, czyli cichy bohater rynku

Prezesi warszawskiego parkietu w ostatnich latach zmieniają się nader często. Od lat w ich cieniu funkcjonuje specyficzna grupa ludzi, którzy darzą giełdę miłością bezwarunkową.

Aktualizacja: 01.01.2019 14:05 Publikacja: 01.01.2019 07:00

Giełdoszy najłatwiej jest spotkać w siedzibie warszawskiej giełdy przy ul. Książęcej. To ich natural

Giełdoszy najłatwiej jest spotkać w siedzibie warszawskiej giełdy przy ul. Książęcej. To ich naturalne środowisko.

Foto: Shutterstock

Niby nie są na pierwszym planie, ale wszędzie ich pełno. Niby giełda kojarzy się przede wszystkim z prezesem i członkami zarządu, ale tak naprawdę to oni więcej przeżyli i więcej rzeczy widzą na rynku kapitałowym. O kim mowa? Chodzi o giełdoszy. Nadal nic to nie mówi? Zaraz postaramy się scharakteryzować tę specyficzną grupę ludzi, a wtedy zapewne okaże się, że osoby działające w różnych obszarach rynku nieraz spotkały giełdosza na swojej drodze. Chociaż pewnie nawet nie do końca zdają sobie z tego sprawę.

Nowe życie

Skąd w ogóle wzięła się nazwa „giełdosz"? Aby to wyjaśnić, musimy cofnąć się o kilka lat. Giełda razem z Ministerstwem Skarbu Państwa rusza z kampanią edukacyjną w ramach programu akcjonariatu obywatelskiego. Centralną postacią tej kampanii jest właśnie Giełdosz – stwór, który powstał z krzyżówki giełdowego byka i niedźwiedzia. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że więcej wspólnego ma on z tym drugim zwierzęciem, a jego uroda jest raczej wątpliwej jakości (co bardziej dociekliwi mogą znaleźć w internecie filmiki z Giełdoszem, jednak ostrzegam, że robią to na własną odpowiedzialność).

Program akcjonariatu obywatelskiego poszedł jednak w odstawkę, a wraz z nim postać Giełdosza. To, co się stało z przebraniem bykoniedźwiedzia, owiane jest tajemnicą. Teorie na ten temat są różne. Jedni twierdzą, że strój Giełdosza wrócił do Skarbu Państwa. Inni uważają, że w czeluściach warszawskiej giełdy zjadły go mole. Jeszcze inni przekonują, że Giełdosz żyje i ma się dobrze i straszy wszystkich tych, którzy źle życzą warszawskiej giełdzie.

To, co się stało z oryginalnym Giełdoszem, jest jednak kwestią drugorzędną. Ważniejsze jest to, że nazwa ta nadal funkcjonuje przy Książęcej. Giełdosz narodził się na nowo. To nie jest już krzyżówka byka i niedźwiedzia, dziś giełdosz to przedstawiciel specyficznej grupy ludzi. Mało tego – w niektórych przypadkach urody mu nie brakuje (aby nie było niedomówień – chodzi oczywiście o damską część tej grupy). Bycie giełdoszem to w sumie nawet powód do dumy, co prawda skrywanej, ale jednak. Kim jednak jest ten giełdosz i jak go rozpoznać?

Grupę giełdoszy tworzą specyficzne osoby. Wiek, stan cywilny, stanowisko nie mają tu żadnego znaczenia. Liczy się jedno – bezgraniczna, a może nawet ślepa miłość do giełdy i rynku kapitałowego. Giełdosz zazwyczaj albo pracował, albo nadal pracuje na giełdzie – no bo gdzie mu będzie lepiej. Prezesi mogą się zmieniać, ale giełdosz będzie wiernie trwał na swoim stanowisku. Nawet jeśli zostanie zwolniony z GPW, po nocach opracowuje misterny plan powrotu na Książęcą, jeśli nie w sposób świadomy, to podświadomie. Niektórym nawet się to udało. Giełda może opuścić giełdosza, ale giełdosz nigdy nie zostawi giełdy. On ją po prostu darzy miłością bezwarunkową, nawet jeśli oficjalnie twierdzi, że jest inaczej. Praca na GPW nie jest jednak warunkiem koniecznym, aby zaliczać się do tego grona. Niemniej bardzo to pomaga.

Giełdosz to tak naprawdę stan umysłu i styl życia. Dla giełdy jest w stanie zrobić naprawdę dużo, chociaż lubi też podkreślać, że jest to raczej miłość nieodwzajemniona. Giełdosz może i chciałby na trwałe opuścić rynek, ale przecież nie może go tak po prostu zostawić. To jest wewnętrzna walka.

Ktoś powie, że giełdosz trwa przy giełdzie, bo jest mu tak wygodnie. Tak jednak mogą mówić osoby, które nigdy nie spotkały przedstawicieli tej grupy. W praktyce wszystkie drogi prowadzą bowiem na Książęcą.

Razem zawsze raźniej

Gdzie można spotkać giełdosza? Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że każda osoba, która brała udział choć w jednym z wydarzeń organizowanych przez giełdę bądź w jednej z imprez branżowych, na przedstawiciela tej grupy się natknęła. Być może nie rzuca się on w oczy. Jednak ktoś, kto był na kilku wydarzeniach organizowanych przez GPW, patrząc na niektóre osoby, ma wrażenie, że gdzieś już te twarze widział. I słusznie! Być może nawet nie wiadomo, co dokładnie robią, jak się nazywają, ale od giełdosza po prostu bije giełdą.

Złośliwi twierdzą, że giełdosza podczas różnych imprez najłatwiej znaleźć przy miejscach z jedzeniem i piciem. Ale nie przesadzajmy. Przecież kiedy jest się w pracy, trzeba się czymś żywić. A mówimy o giełdoszu, który giełdą żyje 24 godziny na dobę. Zawsze jest więc w pracy. Dzwoniąc do niego w środku nocy, możliwe, że automatycznie przedstawi nam wartości indeksów giełdowych bądź główne założenia strategii warszawskiej giełdy.

Po siedzibie GPW przemieszcza się bezszelestnie, stara się nie rzucać w oczy, ale jednocześnie jest pewny siebie i widać, że czuje się jak u siebie w domu. Inni giełdosze są oczywiście dla niego jak członkowie rodziny. Może się z nimi nie zgadzać, żartować z nich, ale jest do nich bardzo przywiązany.

Cechą charakterystyczną jest też to, że giełdosze podczas różnych spotkań branżowych zazwyczaj trzymają się razem. Owszem, podejdą, przywitają się, chwilę porozmawiają, ale wzrokiem zawsze szukają „swoich". Tylko bowiem prawdziwy giełdosz jest w stanie w pełni zrozumieć drugiego giełdosza.

– Giełdosze w swoim gronie przede wszystkim wspominają i narzekają. Przeżyli niejedno i zawsze wychodzą z założenia, że kiedyś było dużo lepiej. W sumie to nic ich nie jest w stanie zaskoczyć, więc kolejne rynkowe wydarzenia przyjmują ze spokojem, twierdząc, że „jakoś to będzie". Giełdosz tak już po prostu ma. Po co się niepotrzebnie stresować – mówi jeden z giełdoszy.

Wspomnienia prezesów

Giełdosz skrzętnie ukrywa swoje emocje. Te w sumie można u niego dostrzec, kiedy zmieniają się prezesi GPW. Zawsze wtedy pojawia się pytanie, jak to będzie. Oczywiście pamiętajmy, że giełdosz niezależnie od momentu zawsze powie, że „nigdy nie będzie tak jak kiedyś".

– Moja przygoda z giełdą zaczęła się jeszcze w czasach, kiedy prezesem był Ludwik Sobolewski (stał na czele warszawskiego rynku w latach 2006–2013 – red.). Jacy byli prezesi? Bardzo różni. Ludwik Sobolewski był bardzo wymagający, ale u niego były jasne zasady. Białe było białe, a czarne – czarne. Nie było niedomówień. Kiedy zrobiło się coś źle, trzeba było liczyć się z karą. To działało też w drugą stronę. Za dobrze wykonaną pracę można było liczyć na nagrodę. Adam Maciejewski był bardzo specyficzny, miał duszę artysty. Paweł Tamborski i jego zespół na nowo zjednoczył ludzi rynku kapitałowego. Czuło się, że wszyscy tworzymy zgraną grupę, nawet jeśli w wielu sprawach się nie zgadzaliśmy. O Małgorzacie Zaleskiej wolę się nie wypowiadać. Marek Dietl daje z kolei sporą swobodę działania i pozwala robić swoje – mówi o prezesach GPW kolejny z giełdoszy.

Giełda, czyli wspólna matka

Jak zostało wspomniane, giełdosze tworzą jedną wielką rodzinę. – Działamy w różnych obszarach, czasami możemy nawet nie widzieć się przez długi czas, ale giełdosz zawsze wie, co dzieje się u innych giełdoszy. W końcu, tak jak na rynku, informacja jest najważniejsza – mówi nasz rozmówca.

Giełdoszowi można oczywiście wiele zarzucić, ma wiele wad, ale z rynkiem kapitałowym związany jest na dobre i na złe. Jeśli giełdosze tworzą jedną wielką rodzinę, to ich matką jest giełda. Lepsza, gorsza, ale przecież matka to matka. Ją kocha się niezależnie od wszystkiego.

Parkiet PLUS
Obligacje w 2025 r. Plusy i minusy możliwych obniżek stóp procentowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Parkiet PLUS
Zyski zamienione w straty. Co poszło nie tak
Parkiet PLUS
Powyborcze roszady na giełdach
Parkiet PLUS
Prezes Ireneusz Fąfara: To nie koniec radykalnych ruchów w Orlenie
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Parkiet PLUS
Unijne regulacje wymuszą istotne zmiany na rynku biopaliw
Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie