Niby nie są na pierwszym planie, ale wszędzie ich pełno. Niby giełda kojarzy się przede wszystkim z prezesem i członkami zarządu, ale tak naprawdę to oni więcej przeżyli i więcej rzeczy widzą na rynku kapitałowym. O kim mowa? Chodzi o giełdoszy. Nadal nic to nie mówi? Zaraz postaramy się scharakteryzować tę specyficzną grupę ludzi, a wtedy zapewne okaże się, że osoby działające w różnych obszarach rynku nieraz spotkały giełdosza na swojej drodze. Chociaż pewnie nawet nie do końca zdają sobie z tego sprawę.
Nowe życie
Skąd w ogóle wzięła się nazwa „giełdosz"? Aby to wyjaśnić, musimy cofnąć się o kilka lat. Giełda razem z Ministerstwem Skarbu Państwa rusza z kampanią edukacyjną w ramach programu akcjonariatu obywatelskiego. Centralną postacią tej kampanii jest właśnie Giełdosz – stwór, który powstał z krzyżówki giełdowego byka i niedźwiedzia. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że więcej wspólnego ma on z tym drugim zwierzęciem, a jego uroda jest raczej wątpliwej jakości (co bardziej dociekliwi mogą znaleźć w internecie filmiki z Giełdoszem, jednak ostrzegam, że robią to na własną odpowiedzialność).
Program akcjonariatu obywatelskiego poszedł jednak w odstawkę, a wraz z nim postać Giełdosza. To, co się stało z przebraniem bykoniedźwiedzia, owiane jest tajemnicą. Teorie na ten temat są różne. Jedni twierdzą, że strój Giełdosza wrócił do Skarbu Państwa. Inni uważają, że w czeluściach warszawskiej giełdy zjadły go mole. Jeszcze inni przekonują, że Giełdosz żyje i ma się dobrze i straszy wszystkich tych, którzy źle życzą warszawskiej giełdzie.
To, co się stało z oryginalnym Giełdoszem, jest jednak kwestią drugorzędną. Ważniejsze jest to, że nazwa ta nadal funkcjonuje przy Książęcej. Giełdosz narodził się na nowo. To nie jest już krzyżówka byka i niedźwiedzia, dziś giełdosz to przedstawiciel specyficznej grupy ludzi. Mało tego – w niektórych przypadkach urody mu nie brakuje (aby nie było niedomówień – chodzi oczywiście o damską część tej grupy). Bycie giełdoszem to w sumie nawet powód do dumy, co prawda skrywanej, ale jednak. Kim jednak jest ten giełdosz i jak go rozpoznać?
Grupę giełdoszy tworzą specyficzne osoby. Wiek, stan cywilny, stanowisko nie mają tu żadnego znaczenia. Liczy się jedno – bezgraniczna, a może nawet ślepa miłość do giełdy i rynku kapitałowego. Giełdosz zazwyczaj albo pracował, albo nadal pracuje na giełdzie – no bo gdzie mu będzie lepiej. Prezesi mogą się zmieniać, ale giełdosz będzie wiernie trwał na swoim stanowisku. Nawet jeśli zostanie zwolniony z GPW, po nocach opracowuje misterny plan powrotu na Książęcą, jeśli nie w sposób świadomy, to podświadomie. Niektórym nawet się to udało. Giełda może opuścić giełdosza, ale giełdosz nigdy nie zostawi giełdy. On ją po prostu darzy miłością bezwarunkową, nawet jeśli oficjalnie twierdzi, że jest inaczej. Praca na GPW nie jest jednak warunkiem koniecznym, aby zaliczać się do tego grona. Niemniej bardzo to pomaga.