Aby nastąpiło trwałe i długie odbicie indeksów w Warszawie, potrzeba wzrostu siły kupujących, a to może trwale nastąpić w przypadku spełnienia się trzech warunków. Po pierwsze, najpierw musiałyby zostać rozwiane obawy inwestorów, które obecnie determinują nastoje na globalnym rynku. Jedną z przeszkód jest wojna handlowa USA z Chinami. Ewentualne porozumienie między tymi mocarstwami zakończyłoby trwający spór. W ten sposób zostałby wyeliminowany jeden z istotnych czynników ryzyka, który mocno dał się giełdom we znaki w 2018 r., co stanowiłoby pozytywny impuls dla rynków akcji. Po drugie, sytuacja polityczno-gospodarcza w Polsce. W ujęciu gospodarczym mamy oczekiwane spowolnienie PKB, które wynika raczej z wysokiej bazy niż fundamentalnej zmiany składowych wzrostu, gdyż poziom inwestycji i konsumpcji pozostaje na zadowalającym poziomie. Trzeba jednak być czujnym, gdyż jesteśmy w zaawansowanym cyklu koniunkturalnym z kilkoma potencjalnymi ryzykami na horyzoncie, takimi jak spowolnienie w Niemczech, od których jesteśmy dość uzależnieni gospodarczo. Z czynników politycznych: w 2019 r. czekają nas wybory, szczególnie te parlamentarne. Mając świeżo w pamięci rok 2015 i gwałtowną zmianę nastrojów na GPW, nie można bagatelizować wpływu tego czynnika. Po trzecie, aby wyceny na GPW rosły, potrzebny jest napływ świeżego kapitału.
Duże, średnie czy małe spółki? Który z tych segmentów może w tym roku pozytywnie zaskoczyć inwestorów?
O ile spadek globalnego ryzyka może stosunkowo szybko odmienić sytuację największych spółek tworzących WIG30 w wyniku wzrostu zainteresowania inwestorów zagranicznych naszym rynkiem, o tyle perspektywa zmiany nastawienia do małych spółek wydaje się być bardziej skomplikowana. Jedną z głównych bolączek szerokiego rynku jest brak kapitału, co przekłada się na jego niską płynność. Kryje się za tym ograniczona aktywność lokalnych inwestorów, przede wszystkim funduszy inwestycyjnych, które w największym stopniu stanowią o sile segmentu mniejszych firm. W 2019 r. widzę jednak kilka szans na zmianę negatywnego nastawienia inwestorów. W związku z falą wezwań często kończących się delistingiem do TFI i OFE trafi spora gotówka ze sprzedaży posiadanych udziałów. Proszę zauważyć, że tylko w wyniku wezwania na akcje Orbisu fundusze zainkasują ponad 2 mld zł. Do tego trzeba dodać kilka innych wezwań. Zakładam, że część tej gotówki będzie reinwestowana w inne spółki giełdowe, także te średnie i małe, ale o najlepszych wycenach i perspektywach, co w średnim terminie poprawi płynność całego rynku. Biorąc pod uwagę atrakcyjny poziom wycen na GPW, można zakładać, że temat wezwań nie opadnie w tym roku. Drugim czynnikiem, z którym można wiązać nadzieje, jest wprowadzenie PPK na rynek. Wprawdzie skala napływu świeżego kapitału na rynek akcji z tego źródła początkowo będzie ograniczona, ale pozytywny efekt może pojawić się wcześniej, gdyż część inwestorów z wyprzedzeniem będzie dyskontować oczekiwane zmiany na rynku.
Czy to oznacza, że średnie i małe spółki w końcu wrócą do łask inwestorów?
Taki scenariusz jest możliwy, ale z zaznaczeniem, że największymi beneficjentami ewentualnego odbicia będą spółki charakteryzujące się ponadprzeciętnością w kwestii wyceny, jakości zarządzania, produktu, perspektywą, a także płynnością obrotu. Są to przede wszystkim spółki z indeksu mWIG40 i wyróżniające się firmy z sWIG80 mające mocną pozycję w branży ze zdywersyfikowanym biznesem odpornym na wahania koniunktury.
Mając na uwadze niepewne perspektywy wzrostu indeksów i zmienne nastroje na polskim rynku akcji, mniej ryzykownym wyborem są spółki defensywne, których sytuacja finansowa jest w mniejszym stopniu uzależniona od ogólnej koniunktury gospodarczej. Tym samym warto przeważyć portfel w kierunku spółek o niskim współczynniku „beta".