– Tymczasem stan krajowej gospodarki pozostaje w tym roku bardzo dobry i nie zaobserwujemy, spodziewanego jeszcze na początku roku, mocniejszego spowolnienia dynamiki PKB. W dłuższym terminie, poza niskimi wycenami, impulsem do wzrostu indeksów będą napływy kapitału z PPK. Kontrariańskim wskaźnikiem jest także najmniejsza od 13 lat wartość akcji w krajowych TFI – dodaje.
Z kolei Adam Łukojć, zarządzający Allianz TFI, zaczyna swoją analizę od globalnej sytuacji. – Wyceny są względnie wysokie (choć dalekie od ekstremalnych), globalne spowolnienie gospodarcze jest faktem, dane makroekonomiczne generalnie się pogarszają, wojny handlowe mogą uderzyć w wyniki spółek, a wysoki dług przedsiębiorstw i niektórych państw niesie ze sobą ryzyko. Dlatego trudno liczyć na wzrost na rynkach rozwiniętych – zaznacza.
I przechodzi do omówienia polskiego rynku akcji. – Ale w Polsce sytuacja może wyglądać nieco inaczej. Akcje są u nas tanie. Niskie ceny wynikają m.in. z odpływów z funduszy inwestycyjnych i emerytalnych, a nie z pogorszenia sytuacji fundamentalnej. Polska giełda ma względnie defensywną charakterystykę: względnie wysokie dywidendy, relatywnie niskie zadłużenie spółek, względnie niewielki udział spółek o wysokiej wrażliwości na cykl koniunkturalny. Dlatego warszawskie indeksy mogą się zachowywać lepiej od indeksów na rynkach rozwiniętych.
– W drugiej połowie roku na GPW powinna się utrzymywać wysoka zmienność, jako pochodna niepewności na globalnych rynkach, przy czym w większym stopniu dotyczyć to będzie dużych i średnich spółek. Notowania małych spółek są bardziej uzależnione od napływów do funduszy akcji, a tu nie widzę przesłanek mogących odwrócić negatywny trend z ostatnich miesięcy. Tym bardziej że same spółki na poziomie zagregowanym nie zachęcają wynikami do zwiększania zaangażowania – przedstawia swój pogląd Sebastian Trojanowski, dyrektor departamentu zarządzania aktywami DM TMS Brokers.
Zagrożenia zewnętrzne
– Największym ryzykiem dla wzrostu na warszawskiej giełdzie jest sytuacja na globalnych rynkach akcji. Ewentualne spadki na rynkach rozwiniętych lub załamanie jednego z liczących się rynków wschodzących mogą doprowadzić do odpływu kapitału z warszawskiej giełdy – mówi Łukojć.
Szerzej temat omawia główny ekonomista XTB. – Zasadniczym problemem z punktu widzenia perspektyw dla rynków światowych jest bezdyskusyjny fakt spowolnienia globalnej gospodarki. Tymczasem inwestorzy, bazując na doświadczeniach z poprzednich lat, chyba zbyt optymistycznie oceniają możliwość ponownego ożywienia światowej gospodarki przez banki centralne. Z uwagi na to, że jesteśmy w późnej fazie cyklu koniunkturalnego, spodziewam się, że obawy o wzrost spowodują dopiero większe przesilenia na rynkach.