Wielokrotnie w naszych analizach wskazywaliśmy, że ekspansja gospodarcza w USA jest w takim punkcie długoterminowego cyklu, który skłania ustawicznie do rozmyślań nad ewentualną recesją i związaną z tym możliwą (ale nie przesądzoną!) bessą. Ostatnio analizowaliśmy w tym kontekście pierwszą obniżkę stóp procentowych, zaraz potem doszły do tego kolejne działania prezydenta Trumpa, którego specyficzna „rozgrywka" z Chinami i Fedem rodzi ryzyko szybszego popchnięcia gospodarek w kierunku recesji.
Jednocześnie jednak nie ma takiej analizy, z której by wynikało, że recesyjna bessa na Wall Street jest gwarantowana. Przykładowo połączony sygnał w postaci pierwszej obniżki stóp oraz odwróconej krzywej rentowności obligacji w ostatnich dwóch przypadkach (2007, 2001) zapowiadał nadejście kataklizmu. Jednakże wyjście z analizą tego sygnału dalej w przeszłość pokazuje, że wcześniej nie był on wcale jednoznaczny. Podobnie jest w przypadku innych tego typu rozważań.
Prognozy długoterminowych stóp zwrotu
Jak w praktyce wybrnąć z tego dylematu? Portfel zapakowany amerykańskimi akcjami na tym etapie byłby z pewnością bardzo ryzykowny, bo ewentualna bessa mogłaby skasować sporą część jego wartości. A co gorsza, inwestor z takim portfelem nie miałby żadnej możliwości reagowania na coraz niższe pułapy cenowe. Z drugiej strony problematyczne byłoby również ciągłe czekanie na nadejście bessy, a zwłaszcza ustalenie, po jakim spadku notowań należałoby przeprowadzić zakupy akcji. Można czekać np. na 50-proc. spadek indeksu, ale kto da gwarancję, że taka przecena w ogóle musi się wydarzyć w tym cyklu? Może w trakcie najbliższej bessy akcje potanieją maksymalnie o 30 proc., a może o 25 proc.?
Jednym z możliwych rozwiązań tego dylematu wydaje się sięgnięcie po nasz model prognozujący długoterminowe stopy zwrotu na podstawie trzech wskaźników wyceny (P/E, P/S, P/BV). Przypomnijmy tylko, że model na podstawie bieżących wartości tych wskaźników „wypluwa" – w oparciu o historyczne relacje – szacunek przyszłego zarobku inwestorów na przestrzeni kolejnych dziesięciu lat.
Przy okazji niedawnego pobicia przez S&P 500 rekordu wszech czasów pisaliśmy, że stało się to kosztem ponownego zejścia naszego szacunku do wyjątkowo nieatrakcyjnego pułapu. Ostatnia korekta wywołana przez kolejny etap rozgrywki Trump–Chiny–Fed nieco poprawiła projekcję. W pewnym momencie prognoza podskoczyła do ponad 3 proc. w skali roku (przypomnijmy – średnio na przestrzeni dziesięciu lat). Pokazuje to, z jakimi uwarunkowaniami mają do czynienia obecnie inwestorzy na Wall Street. Wyceny akcji doszły do poziomów, przy których coraz trudniej o ruch w górę, a coraz łatwiej o przecenę. Szczególnie przy skomplikowanej sytuacji makro i ryzykownych działaniach polityków.