Oszczędzanie w pandemii było jak najbardziej możliwe - do czasu gigantycznego wzrostu inflacji. Teraz nie pomogą ani dwie dotychczasowe, ani kolejne podwyżki oficjalnych stóp procentowych. Nie ma szans, by dorównały inflacji - a na dodatek bankom nie opłaca się za bardzo podnosić oprocentowania depozytów.
Średnie oprocentowanie nowych i renegocjowanych umów złotowych we wrześniu - kiedy inflacja wynosiła "zaledwie" 5.5 proc. - to według danych NBP zaledwie 0,29 proc. Od tego czasu oficjalne stopy procentowe wzrosły z 0,1 do 1,25 proc. Niewiele banków zauważyło to w swoich tabelach oprocentowania depozytów.
– Nie liczyłbym na znaczący wzrost oprocentowania lokat bankowych. Obecnie wielu Polaków powierza swoje oszczędności bankom za darmo – trzymają je na nieoprocentowanych kontach. Istotna podwyżka oprocentowania lokat mogłaby zachęcić część takich osób do przeniesienia oszczędności na lokaty. To oznaczałoby znaczący wzrost kosztów. Poza tym, nawet gdyby oprocentowanie wzrosło w takim samym stopniu jak stopy NBP, to lokaty nadal będą przynosić straty w ujęciu realnym, czyli po uwzględnieniu wzrostu cen i podatku. Przy inflacji 6,8 proc. oprocentowanie lokaty musiałaby wynieść aż 8,4 proc., aby oszczędności nie traciły na wartości. Takich ofert jeszcze długo nie zobaczymy - podkreśla Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.
A jeśli nie będzie dobrych ofert, to lokaty terminowe nadal będą spadać. Pytanie, co będzie odpowiadać za dalszy - zapewne - wzrost wartości depozytów bieżących: odkładanie na (słabo oprocentowanych) kontach oszczędnościowych czy przechowywanie pieniędzy na nieoprocentowanych kontach osobistych. Bo inflacja tak szybko nie odpuści. RPP poinformowała, że jak wynika z listopadowej projekcji inflacji i PKB z modelu NECMOD, przygotowanej przy założeniu niezmienionych stóp procentowych NBP oraz uwzględniającą dane dostępne do 21 października 2021 r. – roczna dynamika cen znajdzie się z 50-proc. prawdopodobieństwem w przedziale 4,8–4,9 proc. w 2021 r. (wobec 3,8–4,4 proc. w projekcji z lipca 2021 r.), 5,1–6,5 proc. w 2022 r. (wobec 2,5–4,1 proc.) oraz 2,7–4,6 proc. w 2023 r. (wobec 2,4–4,3 proc.). A ekonomiści są jeszcze większymi pesymistami. 7-proc. wzrost cen jest już niemal w zasięgu ręki.
A jednak ludzie oszczędzają. I to w całej Europie. Stopa oszczędności Europejczyków nadal utrzymuje się na znacznie wyższym poziomie niż ten, który był odnotowany przed pandemią i to mimo wzrostu konsumpcji, która „zjada" również środki odkładane przez konsumentów. W I kwartale 2021 r. stopa oszczędności gospodarstw domowych w strefie euro wynosiła 21,5 proc. Jest to zdecydowanie więcej niż przed wybuchem korona-kryzysu – wtedy odsetek ten wynosił 11-15 proc. Ale osoby o najniższych dochodach (w tym także młodzi konsumenci, którzy od niedawna mogą liczyć na stabilny dochód), które dodatkowo straciły stabilność finansową, najbardziej ucierpiały w korona-kryzysie. To z kolei sprawiło, że tacy konsumenci nie byli w stanie oszczędzać. W raporcie Intrum "European Consumer Payment Report 2020" przeanalizowano sytuację finansową ponad 24 000 europejskich konsumentów. Badanie pokazało, że 76 proc. osób nadal jest w stanie oszczędzać każdego miesiąca, czyli podobnie jak to miało miejsce w 2019 r. Jeżeli chodzi o Polskę, ten odsetek jest jeszcze wyższy i wynosi 80 proc. (2020) Jednakże 56 proc. konsumentów w Europie jest niezadowolonych z kwoty, jaką są w stanie odłożyć każdego miesiąca – w Polsce aż 69 proc. Tylko 14 proc. europejskich konsumentów oszczędza więcej niż przed wybuchem pandemii Covid-19 – w Polsce jest to 12 proc. 34 proc. konsumentów w Europie oszczędza mniej niż przed kryzysem. Jeżeli chodzi o Polskę, ten odsetek wzrasta do 46 proc.