Pandemia cały czas mocno odciska piętno na sytuacji gospodarczej świata. Chociaż nie ma już elementów paniki, a sytuacja z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wydaje się opanowana, to cały czas gospodarcze aspekty zmiany warunków rynkowych są odczuwalne. Powszechnie znane są problemy z zerwanymi łańcuchami dostaw, co generuje inflację. Wzrosty cen surowców to także efekt wojny w Ukrainie. Wymusza to większą koncentrację rządzących na wydatkach zbrojeniowych. Tymczasem era taniego pieniądza i stymulacji monetarnej banków centralnych, przynajmniej na kilka lat, zakończyła się. Nowym wrogiem jest inflacja i to na tym koncentrują się wysiłki banków centralnych.
Aby znaleźć środki na realizację zwiększonych wydatków (socjalnych, zbrojeniowych), rządy zaczynają sięgać coraz śmielej do kieszeni firm. W czysto liberalnej ekonomii to duża zbrodnia, ale z taką nie mamy obecnie do czynienia. Skala interwencjonizmu państwa w skali całej UE podczas pandemii była ogromna. Szereg programów pomocy serwowały poszczególne państwa Wspólnoty, a do tego KE uchwaliła oddzielny Fundusz Odbudowy Unii Europejskiej, z którego to Polska ma otrzymać 58 mld EUR. Właśnie o odblokowanie tych środków toczą się obecnie negocjacje z KE, a scenariusz bazowy jest jednak taki, że środki te zostaną wypłacone.
Natomiast ze względu na łamanie praworządności małe szanse na uczestnictwo w tym programie mają Węgry. Tymczasem wojna i konieczność subsydiowania cen paliw i energii (poprawia notowania partii rządzącej) wymagają dodatkowych środków. Rząd węgierski sięga po nie, wprowadzając dodatkowe podatki dla korporacji, nazywane windfall taxes, a konkretnie podatki od nadmiernych zysków dla branż bankowej, ubezpieczeniowej, energetycznej, telekomunikacyjnej, detalicznej i linii lotniczych. Z podatku tego planuje zebrać, w przeliczeniu na złote, ponad 9 mld, a podatek ma obowiązywać w tym i przyszłym roku.
Powyższe działania oczywiście mają negatywne przełożenie na zaufanie inwestorów zagranicznych, powodując duże spadki na giełdzie w Budapeszcie. Co jednak ciekawe, różnego rodzaju dodatkowe daniny wprowadzają też inne państwa, w tym Wielka Brytania, opodatkowująca koncerny naftowe, choć w dużo dogodniejszej formie. Wpisuje się w to nawet ostatnia kontrowersyjna wypowiedź premiera Morawieckiego o dzieleniu się zyskami z ropy przez Norwegów. Abstrahując od tego ostatniego, wydaje się, że krytykować należy czysto polityczne i populistyczne ruchy, jak w przypadku Węgier, natomiast kwestia dodatkowych podatków, w obliczu rekordowych zysków wielu branż i wcześniejszych szeroko zakrojonych programów pomocy, powinna być przedmiotem merytorycznej dyskusji, bo jest to zasadne posunięcie. W Polsce na razie najbardziej dotyka to sektora bankowego, chociaż w formie zmian warunków dla kredytobiorców. Być może – rynek spekuluje – siedzące na gotówce PGNiG zostanie jakoś obciążone dodatkowymi daninami, stąd bardzo niska wycena.