Po ostatnich emocjonujących tygodniach na rynkach finansowych, ten ostatni przyniósł spore wyciszenie. Owszem wciąż gorąco było na rynkach akcji, zwłaszcza tych w USA, gdzie próba złapania dołka spotkała się ze środową kontrą w postaci najgorszej sesji od pandemicznego 2020 roku, ale już na innych rynkach było dużo spokojniej.
Wydaje się, że po tym nerwowym okresie inwestorzy powoli łapią balans i w najbliższym czasie zmienność na rynkach będzie mniejsza. Również na giełdach. Szczególnie, że w kalendarzu brak naprawdę ważnych publikacji makroekonomicznych, które mogłyby wstrząsnąć inwestorami.
Te wrócą dopiero w ostatnich dwóch dniach maja i pierwszym dniu czerwca, gdy będzie miał miejsce wysyp danych inflacyjnych z Europy, co ustawi oczekiwania przed zaplanowanym na 9 czerwca posiedzeniem Europejskiego Banku Centralnego, jednocześnie mając duży wpływ na sytuację na europejskich giełdach i na notowania wspólnej waluty.
Bardzo ważnych danych nie będzie, ale to nie znaczy, że rynkowy kalendarz świeci pustkami. I tak w poniedziałek należy zwrócić uwagę na majowy odczyt indeksu instytutu Ifo dla Niemiec, a lokalnie na dane o sprzedaży detalicznej i produkcji budowlano-montażowej w Polsce. Dzień później zostanie opublikowana cała grupa wstępnych odczytów indeksów PMI za miesiąc maj, obrazująca koniunkturę od Japonii, przez największe europejskie gospodarki, a na USA kończąc. Tego dnia zaplanowane jest również jedno z dwóch w tym tygodniu wystąpień Christine Lagarde (ECB).
W środę decyzję ws. stóp procentowych podejmie Bank Rezerw Nowej Zelandii, ale uwaga rynku skupi się przede wszystkim na „minutkach Fed". Najważniejszą pozycją w czwartek jest publikacja zrewidowanych danych o PKB USA za I kwartał, a w piątek o wydatkach i dochodach Amerykanów.