W tym roku dla inwestorów na świecie najważniejsze są dwa tematy. Pierwszy związany jest z wysoką inflacją i zaostrzającą się polityką banków centralnych. Drugi to geopolityka skupiona wokół agresywnych działań Rosji. W ostatnim czasie rosnące napięcie na Wschodzie skupiało najwięcej uwagi, ale taka sytuacja nie może trwać wiecznie.
W ostatnich dniach najważniejsze pytanie brzmiało, co zrobi Władimir Putin. Ruszy na Kijów czy nie? Służby dyplomatyczne były postawione w stan najwyższej gotowości, starając się zapobiec konfliktowi na szerszą skalę, ale także nie zapominały o możliwych do uzyskania politycznych korzyściach dla zaangażowanych głów państw.
W praktyce USA oraz wybranym krajom zachodniej Europy zależeć mogło na podsycaniu atmosfery, oczywiście przy założeniu, że nie skończy się ona otwartą wojną. Inwestorzy siłą rzeczy wrzuceni zostali w wir rosnącego napięcia, co powodowało zwiększoną zmienność. W praktyce jednak mało kto wierzył w początek wojny na szeroką skalę. Zarówno ryzykowne, jak i defensywne aktywa nie wyceniały najgorszych scenariuszy.
W tym tygodniu zachodni politycy oraz inwestorzy doczekali się większego posunięcia Moskwy. Rosyjskie wojsko nie ruszyło na Kijów. Moskwa uznała jednak niepodległość separatystycznych republik ludowych i wysłała „siły pokojowe" do Donbasu. Działania skupiły się więc na wschodzie Ukrainy, gdzie niespokojnie jest od dłuższego czasu. Odpowiedź Zachodu na razie jest ograniczona do sankcji pozbawionych większych pazurów i w praktyce niewiele Rosji szkodzących. Jeżeli na tym etapie miałaby się skończyć ostra faza konfliktu, to ciężko jest go kategoryzować mianem game changera dla ryzykownych aktywów. Zresztą historia podpowiada, że zmienność wywołana geopolitycznymi zawieruchami częściej jest okazją do zakupów niż do sprzedaży. Oczywiście przy założeniu sprzyjającego środowiska makroekonomicznego. W praktyce oznacza to, że uwaga inwestorów mogłaby wrócić na wytyczone już wcześniej tory prowadzące głównie do działań bankierów centralnych.
Temat polityki monetarnej okazuje się z kolei niezmiernie rozwojowy, gdyż pojawiły się opinie, że Fed może być zainteresowany w sprowokowaniu bessy na rynku. Mógłby bowiem dzięki temu upiec dwie pieczenie na jednym ogniu – obniżyć inflację i ograniczyć narosłe majątkowe nierówności. Ciężko jednak spekulować jak realny może to być scenariusz, gdyż jego efekty uboczne niekoniecznie byłyby przyjemne. Podobnie nie wiemy, czy temat wschodni dla inwestorów się powoli kończy, czy może dopiero zaczyna. Zapominać bowiem nie można o Chinach i ewentualnym nowym froncie na Dalekim Wschodzie.