Wezwano także europejskie rządy do wspólnych działań mających doprowadzić do „wyczyszczenia” sektora bankowego. Reasumując, poruszono wszystkie drażliwe kwestie, które jeszcze kilka miesięcy temu negatywnie ważyły na wycenie wspólnej waluty. Reakcja rynku na raport była gwałtowna, ale krótkotrwała – kurs EUR/USD spadł z okolic 1,4070 do 1,4012, aby później powrócić w okolice 1,4050, do czego przyczyniło się dobre otwarcie na Wall Street. Opublikowane dzisiaj o godz. 14:30 dane o cotygodniowym bezrobociu w USA nie miały większego znaczenia, chociaż odczyt wyniósł 584 tys. wobec prognozowanych 570 tys. i 559 tys. po korekcie tydzień wcześniej. Wydaje się, iż istotniejsze były publikacje Komisji Europejskiej z godz. 11:00 – wskaźnik nastrojów gospodarczych w strefie euro wzrósł w lipcu do 76 pkt. (oczekiwano 75,1 pkt.).
Z kraju nie napłynęły żadne istotne informacje. Złoty pozostawał pod wpływem globalnych nastrojów, a te polepszyły się po zapewnieniach przedstawicieli Ludowego Banku Chin, iż planują podjęcie działań mających poprawić sytuację w gospodarce (która notabene i tak ma się rewelacyjnie, jak na szalejący globalny kryzys). Wyraźna zwyżka na warszawskim parkiecie (indeksy wzrosły o ponad 3 proc.) i rewelacyjny początek handlu na Wall Street, doprowadziły do umocnienia się złotego w okolice 4,1560 zł za euro i 2,71 zł za franka. Najmniej (za sprawą spadku EUR/USD) zyskał dolar, który po południu był wyceniany na niecałe 2,96 zł. Obserwowana euforia na parkietach nie jest „zdrowa”, stąd też lepiej z ostrożnością podchodzić do perspektyw wyraźnego spadku euro poniżej 4,15 zł. Nie zapominajmy, iż jutro o godz. 14:30 poznamy kluczowe dane o amerykańskim PKB w II kwartale.
Sporządził: Marek Rogalski – analityk DM BOŚ S.A.