Inwestorzy uznali, iż wymowa komunikatu była gołębia – pozostały sformułowania o utrzymaniu stóp procentowych na niskim poziomie przez dłuższy czas. Tyle, że nie towarzyszyły temu optymistyczne sformułowania nt. gospodarki. Stwierdzono, iż tempo ożywienia w gospodarce zaczyna słabnąć, głównie przez dużą niepewność na zagranicznych rynkach (Europa), ale i też wciąż słabą sytuację na rynku pracy, a także na rynku nieruchomości. W tym ostatnim przypadku wyraźnie widać, co się dzieje w przypadku zakończenia programów stymulacyjnych – tutaj były to ulgi podatkowe. Sprzedaż nowych domów spadła w maju aż o 32,7 proc. Rynki finansowe zaczynają się obawiać słabszego drugiego półrocza w światowej gospodarce. Zwłaszcza, że sytuacja w Europie wciąż pozostaje napięta. Rentowności obligacji krajów PIIGS ponownie pną się w górę, a rządy przymierzają się do wprowadzenia programów oszczędnościowych, które mogą osłabić dynamikę wzrostu PKB. W tej kwestii najpewniej dojdzie do pewnego „politycznego zgrzytu” podczas weekendowego szczytu państw grupy G20. Ekonomiczni doradcy Białego Domu stanowczo odrzucają pomysły wprowadzenia drakońskich programów oszczędnościowych, na wzór Niemiec, czy Wielkiej Brytanii. Wydaje się, że USA prędzej zgodzą się na kolejny program stymulacyjny, aby uniknąć drugiej fali recesji. W normalnych warunkach takie działanie przyczyniłoby się do osłabienia dolara. W sytuacji wzrostu globalnego ryzyka efekt rynkowy będzie jednak dokładnie odwrotny.
W kraju poznaliśmy dzisiaj rano dane GUS nt. sprzedaży detalicznej i bezrobocia w maju. Pobiły one oczekiwania rynku – sprzedaż wzrosła o 4,3 proc. r/r, a stopa bezrobocia spadła do 11,9 proc. To dobra informacja, zwłaszcza w kontekście ostatnich rewelacyjnych danych o produkcji przemysłowej. Można spodziewać się lepszej dynamiki wzrostu PKB w II kwartale, niż wynikałoby to z kwietniowych danych. Tyle, że teraz dla rynku bardziej liczą się nastroje na rynkach światowych (obawy o światową gospodarkę będą miały negatywne przełożenie na naszą walutę) i zbliżająca się druga tura wyborów prezydenckich. Straszenie Jarosławem Kaczyńskim, co zdaje się uprawiać też minister finansów, raczej nie będzie sprzyjać budowaniu lepszego wizerunku wokół złotego. Z perspektyw umocnienia złotego do końca miesiąca raczej wiele nie pozostało, a poniedziałkowe minima na 4,01 zł za euro mogą pozostać nimi na dłużej.
[b]EUR/PLN[/b]: Ponowna próba testu okolic 4,05 dzisiaj o poranku zakończyła się negatywnie, co doprowadziło do ataku strony popytowej na euro. Notowania dość szybko wzrosły w okolice 4,0865 naruszając przy tym wczorajsze maksima. To zaczyna potwierdzać, iż obserwowany w pierwszych tygodniach czerwca proces umocnienia złotego, dobiegł do końca. Dzienne wskaźniki zaczynają „zakręcać” na wzrosty. Silnym wsparciem będą teraz okolice 4,07, a celem zwyżki stanie się rejon 4,10. W kolejnych dniach poziom ten może zostać naruszony.
[b]USD/PLN[/b]: Wczorajszy ruch w okolice 3,35 był już sugestią, że strona popytowa na dolarze zaczyna zyskiwać przewagę. Tym samym późniejszy wyraźny powrót poniżej 3,30 był tylko pułapką. Dzisiaj rano dolar ponownie zyskuje na wartości łamiąc opór na 3,32. Do okolic 3,35 jest jeszcze daleko (inne ustawienie EUR/USD), co jednak nie oznacza, iż poziom ten może zostać jeszcze dzisiaj osiągnięty. Dzienne wskaźniki zaczynają „zakręcać” na wzrosty.
[b]EUR/USD[/b]: Odbicie w stronę 1,2350 było zbyt słabe, co potwierdza rosnącą dominację strony podażowej na euro. To sugeruje, iż dzisiaj najprawdopodobniej dojdzie do złamania 1,2250 i testu wczorajszych minimów w rejonie 1,22. Ujęcie 4-godzinowe daje mylne sygnały. Silny opór to rejon 1,23.