W środę wieczorem agencja ratingowa Moody's Investors Service poinformowała o umieszczeniu Hiszpanii na liście obserwacyjnej z możliwością obniżenia ratingu tego kraju z obecnego poziomu AAA. Decyzja ta sprowokowała wyprzedaż akcji w końcówce notowań na Wall Street, automatycznie przekładając się na wzrost awersji do ryzyka. W tej sytuacji osłabienie złotego było naturalną reakcją rynku. Ta przecena pogłębiła się jeszcze dziś rano, gdy do katalogu negatywnych impulsów, dołączyły słaby odczyt indeksu PMI dla chińskiego sektora produkcyjnego (spadek do 52,1) oraz silne spadki cen akcji na otwarciu notowań na głównych europejskich parkietach. Rano za dolara trzeba było zapłacić 3,4084 zł, euro kosztowało 4,1655 zł, a szwajcarski frank 3,1740 zł.
Sytuacja zmieniła się wraz z przedpołudniowym wzrostem kursu EUR/USD powyżej 1,23 dolara z 1,22 rano, jaki został wygenerowany najpierw na fali oczekiwań, a później wyników akcji hiszpańskich obligacji. Jakkolwiek w stosunku do poprzedniej aukcji nastąpił wzrost rentowności, to jednak nie był on przesadnie duży. Szczególnie, że Hiszpanii udało się sprzedać obligacje o wartości 3,5 mld EUR. To pokazało, że ostrzeżenia Moody’s nie wywołały dużych obaw inwestorów.Dodatkowym impulsem, pozwalającym polskiej walucie odrobić poranne straty, była publikacja indeksu PMI dla polskiego przemysłu. W czerwcu wzrósł on do 53,3 z 52,2 miesiąc wcześniej (prognoza: 52). To nie tylko ósmy kolejny miesiąc, gdy indeks ten sygnalizuje poprawę sytuacji w sektorze przemysłowym, ale też i największy skok od sierpnia 2007 roku. Dane te pozwalają z dużym optymizmem czekać na czerwcowy raport o produkcji przemysłowej.
Wzrost EUR/USD oraz dobre dane makroekonomiczne z polskiej gospodarki, to zbyt mało do silniejszego umocnienia złotego. Taki proces wymaga trwałej poprawy nastrojów na rynkach finansowych. O tym mogą zdecydować jutrzejsze dane z amerykańskiego rynku pracy. Do końca czwartkowych notowań polska waluta będzie pozostawać pod wpływem sytuacji na rynkach globalnych.
Marcin R. Kiepas