Wtorkowe silne wzrosty na europejskich giełdach, nie znalazły kontynuacji na Wall Street. Na drodze stanął odczyt indeksu ISM dla amerykańskiego sektora usług. W czerwcu indeks ten nieoczekiwanie spadł do 53,8 z 55,4 miesiąc wcześniej (rynkowy konsensus ukształtował się na poziomi 55). Niepokojący był nie tylko większy od oczekiwań spadek tego indeksu, ale także fakt, że to kolejna rozczarowująca „figura” ze Stanów Zjednoczonych, co wywołuje obawy o drugie uderzenie recesji. Wprawdzie ten strach przed drugim dnem recesji, wydaje się być przesadzony,to jest on wystarczający, żeby zniechęcić do kupna akcji.
Cieniem na nastrojach kładzie się dziś też strach przed wynikami stress-testów europejskich banków (wyniki będą znane za ponad 2 tygodnie) oraz nieoczekiwany spadek majowych zamówień w niemieckim przemyśle (-0,5% M/M wobec prognozowanych 0,5% M/M). Skuteczną przeciwwagą dla tych podażowych impulsów, nie były natomiast opublikowane rano dobre dane nt. produkcji przemysłowej na Węgrzech (13,7% R/R) i sprzedaży detalicznej w Czechach (3,1% R/R). Niewątpliwie jednak, razem z całą serią dobrych danych płynących z polskiej gospodarki, poprawiają one sentyment do całego regionu. Ten czynnik będzie miał znaczenie, gdy nastąpi trwała poprawa nastrojów na rynkach światowych.
Dzisiejsze wzrosty EUR/PLN i CHF/PLN, podobnie jak wczorajsze spadki, nie prowadzą do zmiany układu sił na wykresach obu par. Euro dalej pozostaje w pobliżu górnego ograniczenia szerokiej konsolidacji 3,80-4,20 zł. Frank natomiast znajduje się w korekcie trendu wzrostowego, który może zaprowadzić go do szczytów z lutego 2009 roku. Taka zmiana nastąpiła w przypadku USD/PLN, gdzie strona popytowa zdołała obronić, naruszone wczoraj wsparcie, tworzone przez lokalny dołek z połowy czerwca br. To zmniejsza prawdopodobieństwo spadków w najbliższych dniach.