Rok umacniania się juana

Mija rok, od kiedy chiński bank centralny wznowił kontrolowany wzrost wartości juana względem amerykańskiego dolara. Co prawda zwyżka o około 5 proc. nie jest imponująca, ale i tak zaprowadziła kurs na poziomy notowane poprzednio na początku lat 90. To zapewne nie koniec wzrostu wartości juana

Aktualizacja: 25.02.2017 15:11 Publikacja: 23.06.2011 11:58

Rok umacniania się juana

Foto: GG Parkiet

Podczas gdy na początku czerwca 2010 r. za jednego dolara trzeba było płacić ok. 6,83 juana, to obecnie kurs USD/CNY wynosi ok. 6,48 (kurs transakcyjny w China Foreign Exchange Trade System – rynku międzybankowym kontrolowanym przez władze – może się wahać o 0,5 proc. względem kursu oficjalnego ustalanego przez bank centralny). To poziom najniższy od 1993 roku.

[srodtytul]Po myśli USA[/srodtytul]

Aprecjacja juana cieszy z pewnością choćby amerykańską administrację, która rok temu wywierała silną presję na chińskie władze. Przypomnijmy, że na wiosnę 2010 r. sekretarz skarbu USA Timothy Geithner groził opublikowaniem raportu oskarżającego Pekin o manipulowanie kursem waluty. Ostatecznie do publikacji nie doszło (co rozczarowało najbardziej stanowczych krytyków polityki Chin, ale jednocześnie pozwoliło uniknąć groźby wojny handlowej), ale najwyraźniej pod naciskiem amerykańskiej administracji bank centralny Państwa Środka zdecydował się zerwać z polityką sztywnego kursu juana. Podczas gdy od lata 2008 r. chińska waluta była „zakotwiczona” względem dolara, to rok temu Pekin przystąpił do stopniowej rewaluacji swojego pieniądza.

Na dobrą sprawę operacja ta została po prostu wznowiona, bo juan umacniał się już wcześniej. Od połowy 2005 r. do lipca 2008 r. zyskał względem dolara 16 proc., a proces ten przerwał dopiero kryzys finansowy na świecie – Chiny obawiały się, że dalsze umocnienie juana jeszcze bardziej uderzyłoby w eksporterów, którym i tak szkodziło już osłabienie globalnego popytu.

Skąd presja ze strony USA na umocnienie juana, a tym samym osłabienie własnej waluty? Wśród ekonomistów dominuje pogląd, że nawet mimo trwającej od roku spokojnej rewaluacji juana jest on wciąż niedowartościowany. Skutek tego jest taki, że chińskie produkty są na rynkach światowych tańsze, niż wynikałoby z wolnej gry popytu i podaży na rynku tej waluty. Innymi słowy, słaby juan to wsparcie dla chińskiego eksportu, a jednocześnie siła powstrzymująca przyrost importu, czyli coś, co bardzo złości partnerów handlowych Chin.

Trudno uznać, że 5-proc. umocnienie juana w ciągu ostatnich 12 miesięcy usatysfakcjonowało krytyków polityki Pekinu. W minionym roku Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacował, że niedowartościowanie chińskiej waluty sięga aż 25–27 proc. Z tego powodu można przypuszczać, że chińskie władze wciąż będą pod presją Stanów Zjednoczonych, by pozwalać na umacnianie się własnego pieniądza.

[srodtytul]Oręż w walce z inflacją[/srodtytul]

Obok presji ze strony USA, dla dalszych losów juana duże znaczenie ma jednak także chińska inflacja. Kluczowe jest to, że Chiny zgodziły się na rewaluację także ze względu na własne interesy. Godząc się na pewne ograniczenie nadwyżki handlowej, doceniły zaletę umacniania się własnej waluty, jaką jest walka z inflacją. Im mocniejszy juan, tym tańsze produkty sprowadzane z zagranicy. Pekin walczy z groźbą przegrzania się koniunktury zresztą także na inne sposoby, choćby podwyższając stopy rezerw obowiązkowych banków komercyjnych.

Można przypuszczać, że im inflacja będzie bardziej uporczywa, tym większa będzie motywacja Chin do rewaluacji juana. Wskaźnik CPI znajduje się od czasów kryzysu w niemal nieprzerwanym trendzie zwyżkowym (w maju roczna inflacja wyniosła 5,5 proc.).

Walka z inflacją ma także jeszcze jeden aspekt. Jedną z cech systemu sztywnego kursu w kraju takim jak Chiny jest to, że bank centralny jest zmuszony skupować ogromną ilość napływających do kraju walut obcych. Efektem ubocznym takiego systemu jest nie tylko przyrost rezerw walutowych (do 3 bln USD). Aby skupować dewizy, bank musi drukować dodatkowe juany, a stąd już prosta droga do inflacji. Pozwalając na stopniową aprecjację waluty, bank centralny ogranicza ten niekorzystny efekt uboczny.

[srodtytul]Mniejszy popyt na dolara[/srodtytul]

Zmniejszenie zakupów walut obcych (głównie dolara) przez Chiny ma jednocześnie niebagatelny wpływ na globalny rynek walutowy. Skoro druga największa gospodarka świata przestaje w dotychczasowej skali kupować dolary, to oczywiście oznacza to zmniejszenie popytu na tę walutę. Nie jest przypadkiem, że właśnie od połowy zeszłego roku dolar wyraźnie słabnie, nie tylko wobec juana. Tzw. indeks dolarowy wyrażający kurs USD względem koszyka wybranych walut spadł w tym czasie o ponad 15 proc., chociaż wcześniej rósł. Dolar osłabił się wyraźnie choćby wobec euro, mimo wszystkich zawirowań związanych z kryzysem zadłużenia na obrzeżach eurolandu. Perspektywy przed amerykańską walutą nie są optymistyczne, skoro chińskie władze zapowiadają, że do 2016 r. przestaną całkiem skupować dolary. To paradoks, bo przecież to m.in. pod presją USA Chiny pozwalają de facto na spadek wartości dolara.

Okiem eksperta
Indeks WIG20 w ważnym rejonie cenowym
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Okiem eksperta
Kolejny zaskakujący rok
Okiem eksperta
Co planują Chińczycy?
Okiem eksperta
Będzie ciąg dalszy zwyżek na GPW? AT sugeruje, że tak
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Okiem eksperta
Zmiana jakości jest za mała
Okiem eksperta
Czyżby św. Mikołaj w tym roku jednak przyszedł?