Jeżeli to się nie uda, to najprawdopodobniej w grudniu dojdzie do przedterminowych wyborów. Teoretycznie sytuacja w Słowenii mało interesuje inwestorów na rynkach finansowych – jednak nie tym razem. Ljubljana to jedna z 17 stolic państw tworzących strefę euro i zgodnie z ustaleniami, jakie zapadły na lipcowym euro-szczycie, także i Słoweńcy muszą wyrazić zgodę na zmiany formuły Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), który jest jednym z filarów tworzących drugi pakiet pomocowy dla Grecji. Teoretycznie do tej pory inwestorzy widzieli tylko jeden problem – w niemieckim Bundestagu, gdzie coraz bardziej krytykowana za swoje działania kanclerz Angela Merkel, może mieć problemy z zebraniem wystarczającej większości (z sondaży wynikało, że aż 25 członków koalicji rządowej może mieć inne zdanie). Niemniej we wczorajszym rannym komentarzu zwróciłem uwagę, że „dysydentom w CDU/CSU/FDP nie będzie się do końca opłacać głosowanie przeciwko linii własnego ugrupowania", gdyż fiasko zmian w EFSF to jeszcze większy chaos w strefie euro. Teraz problemem może stać się zapomniana Słowenia, chociaż przyglądając się bliżej sytuacji na tamtejszym politycznym podwórku, można było zauważyć, że sytuacja była napięta od kilku miesięcy. Lokalne media spekulują, że nowym premierem może być lider opozycji – Janez Jansa. Oby udało mu się szybko utworzyć nowy rząd – trudno sobie wyobrazić, aby przez Słowenię szumna koncepcja drugiego bailoutu dla Grecji miała upaść. Niemniej poza Słowenią problemy może stwarzać też Słowacja, która od kilku miesięcy dała się poznać jako kraj, który jest nieco sceptycznie nastawiony do wizji pomagania peryferyjnym krajom. Wczoraj premier Iveta Radicova zapowiedziała, iż głosowanie nad EFSF zostanie połączone z wotum zaufania dla jej gabinetu – to gra va banque – także dla rynków finansowych. Na razie negocjacje z koalicyjnym ugrupowaniem SaS (Wolność i Solidarność) , które ma inne zdanie, nie przynoszą efektu. Jego szef Richard Sulik odrzuca wszelkie formy kompromisu, co mocno niepokoi rynki finansowe – ewentualne veto Słowaków może mocno skomplikować sytuację w całym Eurolandzie. Pokaże też, iż obecna formuła polityczna nie jest wystarczająco elastyczna, aby szybko reagować na sytuacje kryzysowe – a to już poważne ostrzeżenie na przyszłość.
Czynnik słoweński to moim zdaniem główna przyczyna tłumacząca, dlaczego po informacjach z Grecji, euro nadal drepcze w miejscu, a bardziej ryzykowne waluty, jak chociażby nasz złoty, nadal słabną. Po wczorajszej drugiej już konferencji greckiego ministra finansów z przedstawicielami Trójki zapadły decyzje, iż misja kontrolna wróci do Aten po to, aby dopracować szczegóły umowy otwierającej drogę do wypłaty w połowie października, kolejnej transzy pomocy finansowej. Grecy są w tym względzie optymistami, chociaż źródła zbliżone do Trójki twierdziły przed spotkaniem, że trzeba będzie przeprowadzić jeszcze „wiele rozmów" w tej sprawie. Wydaje się, jednak, że rynek powinien już pomału zacząć dyskontować to, że przynajmniej w ciągu najbliższych kilku tygodni Grecja (jeszcze) nie zbankrutuje...
Dzisiaj poza tematami europejskimi kluczowy będzie też komunikat FED. O wszystkich wydarzeniach szerzej piszę w subiektywnym kalendarzu, ale pozwolę sobie na jedno zdanie – tak zwana operacja twist polegająca na zmianie struktury portfela nie koniecznie musi rozczarować rynki finansowe. Zwłaszcza, jeżeli FED zostawi sobie furtkę do dalszych działań, jeżeli „zajdzie taka potrzeba". Z innych tematów – nadal obserwujemy franka, który dzisiaj rano zaliczył kolejne „wahnięcie" w dół na fali spekulacji, iż SNB podwyższy dzisiaj barierę obrony EUR/CHF z 1,20 na 1,25. Nic takiego nie nastąpiło, co potwierdziło tylko wyrażone we wczorajszym raporcie popołudniowym sugestie, że takie działanie SNB byłoby przedwczesne.
EUR/PLN: Złoty nadal pozostaje słaby. Widać, że inwestorzy boją się komplikacji z ratyfikacją EFSF przez Niemcy, Słowenię i Słowację, co waży na globalnych nastrojach. Rynek jest bliski naruszenia poziomu 4,40, co może otworzyć drogę do 4,45. Na razie szanse na powrót poniżej 4,34-4,35, co dałoby sygnał do zejścia w stronę 4,28-4,30, znów maleją. Niemniej nie można wykluczyć jakiejś próby przełomu po dzisiejszym, wieczornym komunikacie FED.
USD/PLN: Dolar znów jest powyżej 3,20 – krótkoterminowe wsparcie zaczyna budować się na 3,17-3,18, wobec wcześniejszych okolic 3,15. Od góry mocne ograniczenia to 3,22-3,23, które jednak możemy próbować dzisiaj sforsować. Mocnym oporem jest rejon 3,25 i docelowe 3,29 – to jednak zobaczylibyśmy tylko wtedy, kiedy FED zawiódłby inwestorów i EUR/USD zaliczyłby mocny spadek. Na razie z tym wiąże się mniejsze prawdopodobieństwo.