Umocnienie europejskiej waluty wprawdzie zbiegło się w czasie z wystąpieniem Draghiego, jednak nie powiedział on niczego, co dla rynku mogłoby być zaskoczeniem. Przyczyny poprawy sentymentu wydają się leżeć gdzie indziej. Warto zwrócić uwagę, że kluczowy w ostatnich tygodniach czynnik ryzyka dla strefy euro, czyli Włochy, przestają już ciążyć rynkom. Widać to doskonale na rynku długu. Po ubiegłorocznych majowych wyborach w Grecji, w ciągu dwóch tygodni rentowność greckich dziesięciolatek wzrosła z 20 do 30 proc. Obecnie inwestorzy w równie patowej sytuacji politycznej zbagatelizowali problem – rentowność włoskich papierów urosła o 0,5 pkt proc., do poziomu 4,95 proc., a następnie cofnęła się do 4,63 proc. Uwzględniając zasadniczą różnicę w kondycji tych gospodarek, zachowanie rynków wydaje się mimo wszystko bardzo wstrzemięźliwe. Wytłumaczeniem tej odmiennej reakcji może być zupełnie inne otoczenie niż przed rokiem (program OMT oraz perspektywa ożywienia w drugiej połowie roku), które sprawia, że lokalne problemy polityczne nie zagrażają już integralności całej strefy.

Niewykluczone więc, że tak jak spadki eurodolara rozpoczęły się z tygodniowym opóźnieniem w stosunku do DAX-a, tak teraz podobnie obserwować będziemy wzrost EUR/USD w ślad za indeksami.