Jak się okazało sielankowe nastroje nie trwały długo, jednak potrzeba było słów szefa euro grupy aby sprowadzić niektórych inwestorów na ziemię. Kwestie europejskie pozostaną w Wielkim Tygodniu zapewne w centrum uwagi, przysłaniając publikacje danych z USA.
Dijsselbloem szczerze o Cyprze
Raz jeszcze dała o sobie znać germańska retoryka rynkowej uczciwości. Dijsselbloem jest co prawda Holendrem, ale jego kraj zasadniczo zaliczany jest do niemieckiego obozu. Obecny szef euro grupy szczerze wypowiedział się o rozwiązaniu zastosowanym w przypadku Cypru, gdzie obciążone będą depozyty restrukturyzowanych banków (przekraczające gwarantowaną sumę 100 tys. EUR):
„Jeśli chcemy mieć zdrowy sektor finansowy, jedyną drogą jest powiedzieć: Braliście te ryzyka, musicie sobie z nimi radzić. Jeśli nie potraficie sobie z nimi radzić, to znaczy, iż nie powinniście byli ich podejmować."
Trudno nie zgodzić się z tą podstawową zasadą funkcjonowania wolnych rynków. Prawdą jest, iż w ostatnich latach rządy i banki centralne naruszały wielokrotnie zdrową relację zysku/straty (głównie straty) do podejmowanego ryzyka, aby uspokajać rynki finansowe. Dla inwestorów na tę chwilę oznacza to jednak, iż dominująca część euro grupy (której znaczenie wobec problemów Francji będzie jeszcze rosło) dopuszcza podobne rozwiązanie w innych krajach południa. Tymczasem, obawy o kryzys bankowy były jedną z istotnych przyczyn głębokiego kryzysu w 2011 roku. Pomimo wysiłków EBC, wiele wskazuje na to, iż problemy Europy będą jeszcze wielokrotnie dawać o sobie znać. Wypowiedź holenderskiego ministra finansów, choć bezpośrednia i szczera, przywołuje demony sprzed interwencji EBC.
Niestabilnie w Portugalii
O Portugalii ostatnio nie mówiło się wiele. Pomimo bardzo nieciekawej sytuacji makroekonomicznej (PKB w tym roku ma skurczyć się o ponad 2%), Portugalia w miarę płynnie realizowała program pomocowy, który właśnie zbliża się ku końcowi. Rząd coraz śmielej poczynał sobie na rynku długu, korzystając z faktu, iż rentowności 10-latek spadły do 6% wobec 9% jeszcze pod koniec ubiegłego roku. Wydawało się zatem, iż Portugalia wróci na rynek i nie będzie już potrzebować więcej pomocy.