Zdaniem Jamesa Bullarda z FED w St. Louis, który ma w tym roku prawo głosu w FOMC, relatywnie dobra sytuacja na rynku pracy może być czynnikiem wspierającym inflację i jak dodał, ścieżka podwyżek stóp procentowych jest zbyt wolna, jak na oczekiwane tempo wzrostu gospodarczego. Z kolei John Williams z San Francisco powtórzył, że czerwcowe posiedzenie FED może być decyzyjne (on sam nie ma jednak w tym roku prawa głosu w FOMC). Jego zdaniem w tym roku realne są 2-3 podwyżki stóp, a w przyszłym 3-4 ruchy ze strony FED. Dodał jednak, że wyklucza możliwość podwyżek pod rząd (tj. na kolejnych po sobie posiedzeniach). Teoretycznie brzmi to „jastrzębio", ale dla rynku to nic nowego. Istotniejsze może okazać się zaplanowane na czwartek wystąpienie Jerome Powella z zarządu FED, oraz piątkowy występ Janet Yellen. Wprawdzie w zeszłym tygodniu William Dudley z zarządu FED nie wykluczył ruchu w czerwcu, choć jak dodał, jeżeli on miałby zagłosować, to potrzebowałby mocnych danych, to opinie Powella i Yellen mogą być istotne z tego powodu, że nadejdą na kilka dni przed ważnymi odczytami makro za maj, które mogą zaważyć na postrzeganiu przez rynek tematu czerwcowej podwyżki. Chociaż ta jest już wyceniana z prawdopodobieństwem 26 proc. wobec 35 proc. w końcu zeszłego tygodnia. Kluczowe może być, zatem to, jaki będzie wydźwięk posiedzenia z 15 czerwca – czyli na ile ustawi ono rynek na lipcowy ruch i tym samym da pretekst do utrzymania wyraźnej zwyżki dolara zapoczątkowanej na początku maja.
A w krótkim terminie? Gorzej od prognoz wypadł wstępny odczyt indeksu PMI za maj, który spadł do 50,5 pkt. z 50,8 pkt. (oczekiwano 51,0 pkt.). Szczególnie martwi spadek subindeksu nowych zamówień, czy też przetwórstwa. W połączeniu ze słabszymi odczytami regionalnymi w ostatnim czasie, nie jest to dobra zapowiedź przed przyszłotygodniowym odczytem ISM dla przemysłu, który przypomnijmy, że był już pewnym rozczarowaniem w danych kwietniowych.
Czy rynek wykorzysta to jako pretekst do osłabienia dolara? Z obserwacji zachowania się koszyka BOSSA USD, który miał już zacząć korektę w ostatni czwartek/piątek na to nie wygląda. Niewykluczone, że zanim do niej dojdzie rynek ponownie zmierzy się w oporem przy 80,80 pkt. W nocy mamy wystąpienie Patricka Harpera z Filadelfii, a jutro po południu dane nt. sprzedaży domów na rynku pierwotnym, a także majowy odczyt indeksu aktywności z Richmond.
Na wykresie EUR/USD widać, że rejon wsparcia z zeszłego tygodnia przy 1,1179 na razie się broni, chociaż dopiero wyjście powyżej dzisiejszego maksimum przy 1,1242 zmniejszy ryzyko jego złamania.
Sporządził: Marek Rogalski – główny analityk walutowy DM BOŚ